Ufff! Minimalnie wygrywamy z MKS-em

0

Po bardzo zaciętym meczu Śląsk Wrocław minimalnie pokonał MKS Dąbrowa Górnicza 88:87 w 23. kolejce Energa Basket Ligi. Dzisiejsze spotkanie miało być rozgrzewką przed tym, co czeka nas w ciągu najbliższych dni. Starcie z MKS-em okazało się jednak ciężką przeprawą, w której o zwycięstwo musieliśmy walczyć do ostatnich sekund.

Trener Andrej Urlep zdecydował się na znaną i sprawdzoną wyjściową piątkę w składzie Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa i Martins Meiers. Co ciekawe, na ławce trenerskiej MKS-u zabrakło chorego Jacka Winnickiego. Drużynę gospodarzy w meczu ze Śląskiem poprowadził Michał Dukowicz.

Wynik meczu po minucie gry otworzył Devyn Marble. Po chwili jednak celnie z półdystansu odpowiedział Travis Trice, co zapoczątkowało krótką wymianę ciosów. Lepiej na tym wyszli dąbrowianie, którzy objęli kilkupunktowe prowadzenie. Milivoje Mijović zdobył w dwóch akcjach z rzędu aż pięć oczek, a po punktach Josipa Sobina gospodarze prowadzili 9:4. Na nasze szczęście cały czas czujny był Trice. Amerykanin w ważnym momencie trafił zza łuku i dobrze operował piłką, notując chociażby efektowną asystę przy trafieniu Ramljaka spod kosza.

Początek spotkania należał do rywali, ale na trzy minuty przed końcem kwarty Justice celnym lay-upem w końcu doprowadził do remisu 15:15. W kolejnej akcji znów za trzy trafił Trice i objęliśmy prowadzenie. Goście próbowali się odgryzać, ale trzeci raz w tym spotkaniu celny rzut za dwa oddał Martins Meiers i cały czas utrzymywaliśmy trzypunktową przewagę (20:17). Największym wydarzeniem końcówki pierwszej ćwiartki był z pewnością debiut D’Mitrika Trice’a. Nowemu zawodnikowi WKS-u udało się też zdobyć swoje premierowe punkty. Najpierw trafił rzut wolny, a w ostatniej akcji kwarty popisał się efektownym rzutem z półdystansu. Dzięki dobrej grze w drugiej części pierwszej ćwiartki wrocławianie zdołali wygrać pierwsze dziesięć minut 24:17.

Drugą kwartę lepiej zaczęli gospodarze, którzy w nieco ponad dwie minuty zdobyli siedem punktów. Śląsk jednak utrzymywał prowadzenie – między innymi dzięki temu, że cztery oczka zdobył Szymon Tomczak, a piękny wjazd ze wsadem zaliczył Ramljak. Naszą grę ożywił też powrót Travisa Trice’a. Do tego “wstrzelił się” Jakub Karolak, który trafił zza łuku i sytuacja przez chwilę zdawała się być opanowana. W połowie kwarty po trójce Adama Brenka gospodarze tracili już jednak tylko trzy oczka i trener Urlep zareagował na to przerwą na żądanie.

Po time-oucie wrocławianie poprawili swoją grę i szybko odbudowali przewagę. Zwieńczeniem tego dobrego okresu był kolejny wjazd Ramljaka. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem pierwszej połowy meczu prowadziliśmy już dziewięcioma punktami. Goście jeszcze próbowali gonić wynik, ale na kilka sekund przed końcem kwarty kolejne dwa oczka dorzucił Trice. Na 0,2 sekundy przed końcem pierwszej połowy faulowany był jeszcze Marble, który wykorzystał oba rzuty osobiste i do szatni schodziliśmy prowadząc 48:41. W pierwszej połowie minimalnie przegraliśmy zbiórkę (18-20), ale przeważaliśmy (lub dominowaliśmy) w innych aspektach – głównie w asystach (11-2) i rzutach z gry (19/35 przy 16/38 rywali).

Początek trzeciej kwarty przebiegał podobnie, jak pierwsze minuty poprzednich ćwiartek. Gospodarze zdobyli cztery oczka w 53 sekundy i odrobili większość strat. My swoje pierwsze punkty zdobyliśmy po prawie dwóch minutach gry, a ich autorem był oczywiście T. Trice. Trójkolorowi utrzymywali się na prowadzeniu, ale zdawało się być ono coraz bardziej niepewne. Ważne punkty zdobył Dziewa, który zanotował akcję 2+1. Chwilę później celnym lay-upem popisał się Justice. Gospodarze potrafili jednak odpowiedzieć i po trójce Brenka tracili już tylko punkt!

Wtedy jednak do gry ponownie wkroczył Karolak, który trafił trójkę z rogu boiska i tym samym pozwolił na chwilę odetchnąć kolegom z zespołu. Niestety była to dosłownie chwila, bowiem po akcji 2+1 Michaela Lewisa II znów prowadziliśmy tylko jednym punktem. Potem jeszcze celnie za trzy rzucił Michał Nowakowski i gospodarze po długiej przerwie wrócili na prowadzenie. Nie był to koniec problemów Wojskowych, bo dąbrowianie systematycznie powiększali przewagę. W końcówce z faulem za trzy trafił D.J. Fenner i przed decydującą ćwiartką było już 69:63 dla MKS-u.

Na początku czwartej kwarty wrocławianie sprawiali wrażenie świadomych powagi sytuacji i wzięli się do roboty. W końcu spod kosza zapunktował Tomczak, a Justice pierwszy raz w tym meczu trafił za trzy i było już tylko 68:72. Niestety po przerwie na żądanie trenera Dukowicza gospodarze zaatakowali ze zdwojoną siłą i szybko odbudowali dziesięciopunktową przewagę. Wtedy jednak za trzy trafił Dziewa i znów złapaliśmy kontakt z przeciwnikiem. Po długiej przerwie trafił też Trice, który skutecznie wykonał dwa rzuty wolne. Nakręcony wydawał się być również Ramljak. Chorwat najpierw sam skończył kontratak Trójkolorowych, a następnie asystował przy kolejnym, kiedy akcję finalizował Kerem Kanter.

W połowie decydującej kwarty było 77:80 i wynik końcowy wciąż pozostawał zagadką. Na naszą korzyść działał przekroczony limit fauli po stronie dąbrowian. Przy wyniku 79:80, kiedy wciąż mieliśmy tylko jedno przewinienie na koncie, MKS karano rzutami wolnymi za każdy faul. W ten sposób wrocławianie zdobyli cztery punkty z rzędu i odzyskali prowadzenie. Gospodarze włożyli jednak w ten mecz tyle wysiłku, że nie zamierzali składać broni. Po dwa punkty zdobyli Lewis i Sobin, a na tablicy zrobiło się 85:85. W ostatniej minucie meczu – przy wyniku 88:87 – udało nam się przetrwać długie oblężenie i mieliśmy do dyspozycji 24 sekundy na zamknięcie spotkania. Niestety niecelny rzut Trice’a nie sięgnął obręczy i zmarnowaliśmy okazję na rozstrzygnięcie losów meczu. Dąbrowianie wzięli czas i mieli prawie cztery sekundy na rozegranie decydującej akcji. W kluczowym momencie na nasze szczęście Mijović spudłował i ostatecznie minimalnie wygraliśmy z MKS-em 88:87!

Trójkolorowi nieznacznie przegrali zbiórkę (37-40), ale rozdali aż 20 asyst przy zaledwie 9 rywali. W obu zespołach nieco szwankowała skuteczność z gry, która koniec końców była o kilka procent wyższa w przypadku zespołu Andreja Urlepa (48%-43%). Liderami WKS-u byli tego dnia – jak i podczas wielu innych spotkań – Travis Trice, który zanotował double-double (21 punktów i 10 asyst), oraz Ivan Ramljak (14 punktów i 8 zbiórek). Grę gospodarzy “ciągnął” z kolei Josip Sobin (22 punkty i 14 zbiórek).

– W pierwszej połowie graliśmy dobrze w ataku, ale znacznie gorzej w obronie. Pozwoliliśmy rywalom na zbyt dużo zbiórek i punktów spod kosza. W trzeciej kwarcie zagraliśmy bardzo słabo i popełniliśmy błędy, które nigdy nie powinny nam się zdarzyć. MKS to wykorzystał i miał dużą przewagę w końcówce meczu. Zacieśniliśmy jednak obronę i wygraliśmy nawet pomimo tego, że spudłowaliśmy w kilku prostych sytuacjach – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Andrej Urlep.

Stare sportowe porzekadło mówi, że nie sztuką jest wygrywać, kiedy wszystko wychodzi, ale wtedy, gdy nie idzie. Tak było w drugiej połowie w Dąbrowie Górniczej, kiedy Trójkolorowi musieli wyszarpać zwycięstwo dzięki zaangażowaniu, pracy zespołowej i niewielkiej pomocy szczęścia. Łatwo nie było, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. WKS przedłużył serię zwycięstw do pięciu, a w ligowej tabeli zajmuje 5. miejsce, tracąc tylko punkt do Anwilu i Stali. Kolejne spotkanie wrocławianie rozegrają już we wtorek w Andorze, a następnie będą rywalizować w Lublinie o Suzuki Puchar Polski. Czekamy na kolejne wygrane! Hej Śląsk!

Tagi: dąbrowa górniczaeblenerga basket ligakoszykówkamksMKS Dąbrowa GórniczaplkrelacjaśląskwksWKS Śląsk Wrocławwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

czternaście + 18 =