Remis w walce o brąz!

0

WKS Śląsk Wrocław pokonał Legię Warszawa 84:73 i wyrównał stan serii w walce o brązowe medale Energa Basket Ligi! Trójkolorowi w pewnym momencie prowadzili już 23 punktami, ale w końcowych minutach swoje szanse otrzymali młodzi zawodnicy Olivera Vidina. Decydujący mecz już dziś o 14:30; transmisja w Polsacie Sport Extra.

W porównaniu do czwartkowego spotkania Oliver Vidin dokonał jednej zmiany w wyjściowej piątce. Michała Gabińskiego zastąpił Ben McCauley, a początkowy skład uzupełnili Strahinja Jovanović, Kyle Gibson, Ivan Ramljak i Aleksander Dziewa. Na żadne korekty nie zdecydował się z kolei Wojciech Kamiński, wybierając następujące zestawienie: Lester Medford Jr, Jamel Morris, Jakub Karolak, Walerij Lichodiej i Dariusz Wyka.

Obie drużyny zaczęły drugie spotkanie od ofensywnych fajerwerków, trafiając zza łuku z wysoką skutecznością i sprawnie rozgrywając piłkę. Dla Legii za trzy dwukrotnie przymierzył Medford, a raz Wyka. W Śląsku brylował Jovanović, który także dwa razy celnie rzucił z dystansu, a ponadto zaliczył świetną asystę przy łatwych punktach spod kosza Olka Dziewy. Od początku dobrze wyglądał też McCauley, który również trafił zza łuku, a ponadto wykorzystał dwa rzuty wolne. Po punktach Gibsona na tablicy widniał wynik 15:15.

Chwilę później wrocławianie zaliczyli dwie proste straty w ataku, co skrzętnie wykorzystała Legia. Lichodiej i Medford zapunktowali w szybkim ataku, a trener Vidin równie szybko poprosił o czas. Po przerwie na żądanie przytomnie w ataku zachował się Michał Gabiński, który zebrał piłkę lecącą za tablicą i trafił spod koszą. Trójką odpowiedział Medford, ale końcówka pierwszej kwarty należała do WKS-u. Tuż po wejściu z ławki przechwyt i punkty w kontrze zaliczył Elijah Stewart, a dwa punkty dołożył Ivan Ramljak. Dzięki temu po 10 minutach warszawiacy prowadzili juz tylko 23:21.

Na początku drugiej kwarty po punktach Stewarta Śląsk wyszedł na prowadzenie 26:25. Następnie WKS zaliczył ośmiopunktową serię, dzięki której zbudował przewagę, której nie oddał już do końca spotkania. Kolejne trójki trafili Jovanović i McCauley, a punkty spod kosza dzięki przewadze fizycznej nad Nickolasem Nealem zdobył Ivan Ramljak. Wojskowi rozpędzili się w ataku, ale na pochwałę zasługuje także ich znakomita gra defensywna w tej części spotkania. Po świetnej akcji Mateusza Szlachetki, który ograł Dariusza Wykę i trafił spod kosza z faulem, było już 36:27 dla Wojskowych.

Po trójce Karolaka oraz skutecznych akcjach Morrisa i Lichodieja Legia odrobiła część strat, ale WKS nie zamierzał dać się dogonić. Swoje konto punktowe powiększyli Dziewa i Gibson, do granicy 10 oczek dobił też McCauley. Tuż przed przerwą akcję 2+1 zanotował Medford, ale wrocławianie mieli jeszcze 5 sekund na rozegranie ostatniej akcji. Piłkę i sprawy wziął w swoje ręce Elijah Stewart, który szybko przebiegł całe boisko i trafił z okolic linii za trzy punkty! Ostatecznie rzut został zaliczony jako dwupunktowy, ale i tak dzięki niemu Trójkolorowi prowadzili 45:37 po 20 minutach.

Trzecia kwarta zaczęła się od rzutu z dystansu Morrisa, ale poza początkowymi sekundami była ona prawdziwym popisem zawodników Olivera Vidina. Skuteczny wjazd pod kosz zanotował Gibson, a niesamowitym rzutem popisał się Ben McCauley. Amerykanin pod presją czasu i obrońcy był zmuszony rzucać z odchylenia w okolicach narożnika boiska, ale mimo to – niczym rasowa „dwójka” – trafił czysto do kosza. Chwilę później, choć już w nieco łatwiejszych okolicznościach, Ben ponownie trafił z półdystansu, a dwukrotnie z linii celnie przymierzył Jovanović. Legia nie miała odpowiedzi po drugiej stronie parkietu – Wojskowi skutecznie wytrącili stołecznej drużynie z rąk wszystkie ofensywne atuty. Po celnym rzucie z dystansu Gibsona było już 56:43, a trener Kamiński musiał poprosić o czas.

W kolejnych minutach obie drużyny nieco zacięły się w ataku – Trójkolorowi chwilami próbowali zbyt ryzykownych rozwiązań, a Legioniści zdawali się być zrezygnowani świetną grą WKS-u. Końcówka kwarty przyniosła jednak nieco więcej emocji – dla Śląska zza łuku trafili Gibson i Stewart, a po stronie Legii efektownym wsadem odpowiedział Earl Watson. Wojskowi całą kwartę wygrali aż 20-12 i po trzech częściach gry prowadzili już 65:49!

Gdy na początku ostatnich 10 minut wrocławianie zdobyli kolejne 7 punktów z rzędu stało się jasne, że tego zwycięstwa już nie oddadzą. Trzy dobre akcje w tej części gry zanotował Dziewa, punkty z linii zdobywali też Stewart i Jovanović. Wobec tak dużej przewagi i perspektywy kolejnego meczu już za kilkanaście godzin trener Oliver Vidin zdecydował się na dłużej wpuścić na parkiet najmłodszych zawodników w swojej drużynie – Kacprów Gordona i Marchewkę, Jana Wójcika oraz Szymona Tomczaka. 5 minut przed końcem meczu Śląsk prowadził 78:55.

Eksperyment z młodzieżą sprawił, że przewaga wrocławian znacznie zmniejszyła się w końcowych fragmentach meczu. Pomimo kilku strat w ataku oraz błędów w defensywie zebrane doświadczenie bez wątpienia zaprocentuje w koszykarskiej przyszłości zdolnych zawodników Śląska, co jest dodatkowym plusem sobotniego spotkania. Ostatecznie WKS wygrał je 84:73, choć wizualnie przewaga Śląska przez 35 minut była zdecydowanie wyraźniejsza. Stan serii do dwóch zwycięstw to 1:1 – wszystko rozstrzygnie się w niedzielę!

Główną siłą Wojskowych w tym meczu była bez wątpienia zespołowość i brak słabych punktów w całej drużynie. Śląsk rozdał 20 asyst, miał 4 straty mniej (11-15) i zdobył aż 28 punktów z ławki. W ekipie Olivera Vidina aż 5 zawodników zdobyło co najmniej 13 oczek: Elijah Stewart (19 + 4 zb.), Strahinja Jovanović (15 + 4 ast., 3/3 za trzy!), Ben McCauley (14 + 6 zb.), Kyle Gibson (13 + 4 ast.) i Aleksander Dziewa (13 + 4 zb.). Wśród Legionistów wyróżnił się Lester Medford Jr (21 pkt., 7 ast), ale tym razem wrocławianom udało się zatrzymać Jamela Morrisa (tylko 7 punktów).

– Zagraliśmy poprawny mecz i byliśmy bardziej skoncentrowani w ataku. Przez trzy kwarty nie pozwalaliśmy rywalom na skuteczne kontrataki. Nasi liderzy zagrali dobre spotkanie i wygraliśmy zbiórki po obu stronach parkietu, co jest bardzo ważne – mówił po meczu trener Śląska, Oliver Vidin. – Pierwszy raz spotyka mnie sytuacja, gdy kolejny mecz gramy już po szesnastu godzinach. Obie drużyny są bardzo zmęczone, więc myślę, że zdecydować może motywacja i zaangażowanie. Nie ma czasu na żadne taktyczne zmiany, w związku z czym kluczowa może być właśnie sfera mentalna.

– Mieliśmy swój plan na ten mecz i zrealizowaliśmy go w stu procentach. Jutrzejszy mecz będzie jednak zupełnie inną historią, a wszystko zacznie się od początku. Zadecyduje to, kto zachowa więcej energii i bardziej będzie chciał zdobyć medal. Sprawa trzeciego miejsca jest otwarta po dwóch podobnych meczach, ale mam nadzieję, że to my wyjdziemy z tego boju zwycięsko. Kluczem będzie powstrzymanie Medforda i Morrisa w pojedynkach jeden na jeden – dodawał Michał Gabiński.

W drugim spotkaniu zobaczyliśmy zupełnie inne oblicze drużyny Śląska. Trójkolorowi byli maksymalnie zmotywowani i waleczni, skuteczni po obu stronach parkietu oraz grający cały czas na równym, wysokim poziomie. Nie ma jednak czasu ani miejsca na zachwyty nad własną grą oraz rozpamiętywanie tej wygranej. Decydujący mecz w walce o brązowy medal odbędzie się już w niedzielę o godzinie 14:30, zaledwie 16 godzin po zakończeniu spotkania numer dwa. Czas na szybką regenerację, krótki sen i zakończenie gry o medale sukcesem! Transmisja w Polsacie Sport Extra; studio rozpocznie się o 14:05. Bądźcie z nami – potrzebujemy waszego wsparcia! Hej Śląsk!

Tagi: eblenerga basket ligagra o medalelegialegia warszawamichał gabińskiOliver Vidinplay-offplay-offsplkrelacjaśląskwarszawawksWKS Śląsk Wrocławwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

17 − 9 =