WKS Śląsk Wrocław pokonał Enea Abramczyk Astorię Bydgoszcz 90:81 i odniósł długo wyczekiwane pierwsze zwycięstwo w sezonie 2020/2021. WKS źle zaczął spotkanie i przegrywał po 10 minutach, ale zdecydowanie wygrał trzy kolejne kwarty. Liderem Trójkolorowych był Strahinja Jovanović, który zanotował 23 punkty i wymusił aż 9 fauli.
Poniedziałkowe starcie pomiędzy Śląskiem Wrocław a Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz było szansą na przełamanie dla 17-krotnych mistrzów Polski po serii trzech porażek z rzędu. W porównaniu do poprzedniego starcia przeciwko Twardym Piernikom Toruń, w składzie Trójkolorowych zaszła jedna zmiana – w miejsce Maksymiliana Zagórskiego pojawił się wracający po kontuzji kapitan Michał Gabiński. Pierwsza piątka WKS-u wyglądała natomiast identycznie, jak w 3. kolejce Energa Basket Ligi – Strahinja Jovanović, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Kerem Kanter i Aleksander Dziewa. W wyjściowym składzie przyjezdnych wybiegli Dominykas Domarkas, Paul Jorgensen, Jakub Nizioł, Alan Herndon oraz Klavs Cavars.
Początek meczu niestety był na niekorzyść gospodarzy, którzy po trzech minutach przegrywali 4:8. W pierwszych fragmentach punkty dla Wojskowych zdobywał tylko Jovanović, natomiast bydgoszczanie rozpoczęli z dużym animuszem i determinacją. Imponowali oni przede wszystkim ogromną mobilnością, a po kolejnej skutecznej kontrze prowadzili już 12:5 i Petar Mijović zmuszony był poprosić o przerwę. Po time-oucie efektownie z góry zaatakował Dziewa, a chwilę później akcją 2+1 popisał się Munja i WKS gonił rywali. Strahinja rozgrywał do tej pory fenomenalny mecz i był absolutnym liderem wrocławian, w 6 minut zdobywając 7 punktów i zaliczając przechwyt. Do gry włączył się również Cyril Langevine, który wszedł z ławki i najpierw zdobył punkty, a potem zablokował pod koszem Markusa Loncara i WKS tracił już tylko 2 “oczka” (14:16). W samej końcówce kwarty na parkiecie hali Orbita pojawił się również Łukasz Kolenda, a po jego “trójce” na 40 sekund przed końcem było 17:19. Ostatnie słowo należało jednak do kapitana Astorii Michała Chylińskiego, który rzutem zza łuku ustalił rezultat po 10 minutach na 22:17 dla gości.
Drugą ćwiartkę jedni i drudzy rozpoczęli od skutecznej wymiany ognia, ale goście już po minucie gry mieli wykorzystany limit fauli i musieli uspokoić grę w obronie. Po piątym przewinieniu Astorii rzuty wolne wykonywał Munja i po dwóch celnych osobistych rozgrywającego WKS przegrywał już tylko 22:26. Chwilę później dobrze pod koszem zachował się Cyril i Śląsk zbliżył się na dystans 2 “oczek”. Potem jednak ponownie Trójkolorowi zaliczyli gorszy fragment, co momentalnie wykorzystali rywale i po łatwej akcji Andrzeja Pluty bydgoszczanie odjechali na 8 punktów (24:32). Śląsk największe problemy miał z obroną obręczy, gdzie świetnie pracował Cavars, który po 16 minutach gry miał już 10 punktów i 5 zbiórek na koncie. Dopiero powrót na boisko Dziewy i blok na podkoszowym bydgoszczan odrobinę zniwelował ten problem. W ataku Śląska największą bolączką była z kolei skuteczność zza łuku (15%) i zaledwie dwie celne próby na 13 możliwych w tym aspekcie gry. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy szkoleniowiec Wojskowych poprosił o przerwę przy prowadzeniu rywala 36:31. Po czasie wreszcie skutecznie z 9 metrów rzucił Kanter i 60 sekund przed zakończeniem drugiej ćwiartki było już tylko 35:36. Końcówka należała Wojskowych – najpierw wsad Dziewy, a na sam koniec drugiej kwarty zza łuku Jovanović i do przerwy to Śląsk prowadził 40:36.
Trzecią kwartę punktowo dla WKS-u otworzył ten sam, który zakończył ich zdobywanie w pierwszej połowie, a więc Jovanović, który miał już na koncie 13 “oczek”. Chwilę później swoje dołożył też Justice i Trójkolorowi ani myśleli oddawać prowadzenia. Pomimo dwóch skutecznych trójek Domarkasa, trzy minuty po wznowieniu gry to gospodarze prowadzili 47:46. W kolejnych fragmentach gra podopiecznych Mijovicia zaczęła się rozkręcać – najpierw zza łuku Justice, a chwilę później akcja 2+1 Karolaka i WKS prowadził już 53:47. Potem jednak kolejne załamanie gry wrocławian, dwie z rzędu akcje 2+1 rywali i znowu mieliśmy remis – 53:53. Na Munję jednak można było dziś wybitnie liczyć. Znowu to rozgrywający Wojskowych przerwał niemoc punktową Śląska, dokładając swój 16. i 17. indywidualnie punkt. W końcówce trzeciej odsłony Langevine trafił najpierw z rzutów wolnych, a chwilę później po udanym manewrze podkoszowym i Trójkolorowi wrócili na bezpieczniejsze prowadzenie – 61:56. Ostatnie słowo ponownie należało do Jovanovicia, który w ostatniej akcji tej kwarty dołożył dwa “oczka” i Wojskowi prowadzili 63:56.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od celnego rzutu zza łuku Justina Bibbsa, po której WKS prowadził po raz pierwszy aż 10 punktami – 66:56. Goście nie zamierzali jednak odpuszczać i gonili Wojskowych; ci z kolei nie unikali błędów, ale po trójce Ramljaka Śląsk odjechał na 11 punktów. Potem “Ramo” zaliczył świetny przechwyt i wpakował piłkę do kosza z góry, a gra wrocławian wreszcie zaczęła się nakręcać. Znacząco poprawiła się również defensywa, w której kluczowi stali się Ramljak i Langevine. Po czterech minutach ostatniej ćwiartki i rzutach wolnych Munji WKS prowadził już 78:60! Trener Gronek poprosił o przerwę, która nieco poprawiła sytuację gości i na 3 minuty do końca spotkania WKS prowadził już tylko 78:67. Bydgoszczanie walczyli o odwrócenie losów meczu, ale Śląsk skutecznie utrzymywał przewagę i na niespełna minutę przed końcem meczu to wrocławianie prowadzili 84:73. W samej końcówce potencjalny problem z wyprowadzeniem piłki zamienił się w świetną współpracę Dziewy z Langevine, a ten drugi efektownie z góry wpakował piłkę do kosza, dorzucając swój 12. i 13. punkt. Ostatnia akcja należała do Chylińskiego, ale ostatecznie to Śląsk Wrocław wygrał po raz pierwszy w tym sezonie – 90:81.
– To był dla nas bardzo ciężki mecz i moment po porażce z Toruniem we własnej hali. Powiem jeszcze raz to, co powiedziałem po tamtym meczu. W tym momencie wiele problemów w naszej grze nie tkwi w koszykówce, ale w sferze mentalnej. Ta grupa od pierwszych momentów pracuje dobrze i jestem z tego bardzo zadowolony. Wiem, że w pewnym momencie zaczniemy grać znacznie lepszą i bardziej dojrzałą koszykówkę. Astoria to niezwykle fizyczna i trudna drużyna, bardzo ich szanuję. Mają świetnych niskich graczy, szczególnie Jorgensena i Domarkasa. Są bardzo mobilni. Mają też bardzo dobrych podkoszowych. Jak zawsze sumiennie przygotowaliśmy się do meczu, ale w pewnych momentach źle czytaliśmy grę po obu stronach parkietu, szczególnie na początku meczu. Potem zmieniliśmy wiele rzeczy, zwłaszcza naszą obronę na pick and rollu. W ważnym dla nas momencie, na koniec drugiej kwarty, mieliśmy świetne 3-4 minuty i to było zupełnie inne, niż z Toruniem i Stalą. Wtedy z 4 punktów straty w 15 sekund robiło się 10. Obecnie mamy problemy z utrzymaniem twardej gry, podobnie jak z podstawowymi założeniami naszej defensywy. Mam tu na myśli obronę w tranzycji i zbiórki w obronie. Wygraliśmy pomimo 19 zbiórek w ataku Astorii. Ten element bardzo nas boli. Niemniej przetrwaliśmy to, zanotowaliśmy ważne dla naszej pewności siebie zwycięstwo i mam nadzieję, że nadal będziemy dobrze pracować, co przełoży się na kolejne zwycięstwa. – mówił podczas pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Petar Mijović.
– Przede wszystkim mam nadzieję, że to zwycięstwo zbuduje nasze “momentum”. Myślę, że bardziej chcieliśmy tej wygranej, niż w poprzednich spotkaniach i każdy wziął sprawy w swoje ręce. Wykonaliśmy lepszą pracę niż poprzednio pomimo zbiórek w ataku przeciwników. Walczyliśmy o to zwycięstwo, nie poddawaliśmy się. Nasza obrona była nieco lepsza i bardziej zespołowa, to było bardzo ważne. Zamiast skupiać się na ataku, obrona była priorytetem. Zdecydowanie to było zespołowe zwycięstwo – dodawał Justin Bibbs.
Choć nie był to idealny mecz Trójkolorowych, w grze Śląska widać było znaczny postęp i przede wszystkim walkę o każdą piłkę z niewygodnym przeciwnikiem. Mamy nadzieję, że ta wygrana pozwoli podopiecznym Petara Mijovicia wejść na wyższe obroty i zaowocować kolejnymi zwycięstwami w najbliższych tygodniach. W niedzielę WKS zagra w Gdyni z Asseco Arką, a już 3 października zmierzy się u siebie z Anwilem Włocławek w Świętej Wojnie. Nie może was zabraknąć w hali Orbita podczas tego wyjątkowego spotkania – to będzie walka o coś zdecydowanie więcej, niż dwa punkty w ligowej tabeli! Hej Śląsk!