TAAAAAAK! WKS Śląsk Wrocław wygrał z Zastalem Zielona Góra 95:68 i wciąż ma szansę na awans do półfinału play-offów Energa Basket Ligi! Wojskowi przegrywają w serii 1-2, a kolejny – i miejmy nadzieję nie ostatni – mecz już w tę środę o 19:00!
Wszyscy wiedzieli, jak ważne spotkanie czekało naszą drużynę. Porażka oznaczała pożegnanie się z rozgrywkami już w pierwszej rundzie play-offów. Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie przygodę po sezonie zasadniczym, ale trzeba było zrobić wszystko, by zwyciężyć i utrzymać nadzieje na awans. Andrej Urlep postawił na pierwszą piątkę w składzie: Travis Trice, Łukasz Kolenda, Jakub Karolak, Kerem Kanter i Martins Meiers. Z powodu urazu odniesionego jeszcze w Zielonej Górze wystąpić nie mógł niestety Aleksander Dziewa.
Spotkanie rozpoczęło się przy ogromnej wrzawie wrocławskich kibiców. Obie drużyny w pierwszej fazie meczu wydawały się być bardzo stremowane całą atmosferą. Masa niewymuszonych błędów, nieprzygotowane rzuty i próby grania izolacją to jedyne, co zapamiętamy z dwóch początkowych minut. Śląsk ciągłe szukał swoich szans i nie pozwalał tym samym uciec rywalom z Zielonej Góry.
Niestety niepokoiła nas nieskuteczność Travisa Trice’a. MVP sezonu zasadniczego miał spore kłopoty ze znalezieniem drogi do kosza i Andrej Urlep musiał dać mu trochę odpoczynku. Na nasze szczęście rywale również mieli problemy, ale to przede wszystkim za sprawą naszej dobrze zorganizowanej defensywy. Cała kwarta nie należała do koszykarskiego “créme de la créme”, lecz najważniejsze, że Wojskowi zeszli z niej, prowadząc 15:12.
W drugiej kwarcie Zastal ciągle nie mógł zniwelować problemów dotyczących dochodzenia do pozycji rzutowych. Podczas zbiórki w ofensywie wyglądali naprawdę nieźle, lecz zazwyczaj nie przekładało się to na zdobycze punktowe. W Śląsku w buty Travisa chwilowo wszedł jego brat – D’mitrik. Amerykański rozgrywający radził sobie z tym jakże trudnym zadaniem, ale na prawdziwego bohatera wyrastał Martins Meiers, który po ośmiu minutach miał już na koncie 10 oczek. Łotysz rozgrywał swoje najlepsze minuty w barwach Wojskowych.
Dzięki temu wrocławianie po raz pierwszy wyszli na spokojne, siedmiopunktowe prowadzenie. Na dużą pochwałę zasługuje nasza defensywa. Cały czas świetnie doskakiwaliśmy do rywali, a blok wcześniej wspomnianego Meiersa był potwierdzeniem tej tezy. Przede wszystkim dzięki twardej obronie na przerwę mogliśmy udać się z uśmiechem na ustach. Efektownego buzzer-beatera trafił jeszcze Travis Trice, a Śląsk Wrocław po dwóch kwartach prowadził z Zastalem Zielona Góra aż 45:31!
Trzecią kwartę Śląsk rozpoczął w imponującym stylu. Najpierw Travis Trice rzucił równo z syreną, a jakiś czas później fantastycznym podaniem obsłużył Szymona Tomczaka, który wsadził piłkę do kosza. Amerykanin złapał w końcu swój rytm i w każdej akcji pomagał Śląskowi w utrzymaniu bezpiecznej przewagi. Dodatkowym plusem było to, że Zastal po niecałych sześciu minutach uzbierał już pięć fauli. Każde przewinienie kosztowało naszych rywali potencjalną utratę punktów z rzutów wolnych, więc musieli grać nieco ostrożniej w defensywie.
A Wojskowi nawet nie myśleli się zatrzymać! W dwóch kolejnych akcjach najpierw Travis skutecznie rzucił z półdystansu, a później Kodi Justice zza łuku powiększył prowadzenie do 22 punktów. Nasza gra z sekundy na sekundę nabierała kolorytu, a ręce same składały się do oklasków. W defensywie byliśmy niezniszczalni, a w ataku wpadało nam dosłownie wszystko. Przed czwartą kwartą prowadziliśmy 77:50.
Na początku czwartej kwarty zielonogórzanie wzięli się do roboty. Po niespełna trzech minutach Zastal prowadził w kwarcie już 9:0, jednak było zbyt późno, by odmienić losy spotkania. Śląsk miał mecz pod kontrolą i tylko czekał na potknięcia rywala. Swoją już firmową zasłoną popisał się Łukasz Kolenda, który tym samym wymusił faul w ataku, a kilka sekund później starszy z braci Trice zza łuku rzucił swoje 25, 26 i 27 punkty.
Daliśmy fantastyczny pokaz gry koszykarskiej i mimo dużej przewagi nie pozwoliliśmy Zastalowi na odrobienie choć części strat. W końcówce spotkania trener Andrej Urlep dał odpocząć podstawowym zawodnikom, a minutę później rozbrzmiała końcowa syrena. WKS Śląsk Wrocław wygrał z Zastalem Zielona Góra aż 95:68 i gramy dalej!
Śląsk efektownym zwycięstwem nie tylko zachował szanse na awans do półfinału, ale wysłał jasny sygnał rywalom – tej serii tak łatwo nie wygracie. Nie mogłoby się to wydarzyć, gdyby nie fenomenalny występ naszego MVP – Travisa Trice’a. Amerykanin rzucił tego dnia 29 punktów (10/14 z gry) i dołożył 7 asyst. Na pochwałę zasługuje jednak cały zespół. Defensywa tego dnia działała niemalże wzorowo i gdyby nie lekkie problemy przy zbiórce, to nie można by się do niczego przyczepić.
– Wiedzieliśmy, że porażka w tym meczu oznacza koniec sezonu. Nikt z nas tego nie chce. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i dużo lepiej walczyliśmy na tablicach, niż w Zielonej Górze. Graliśmy bardzo dobrą, zespołową koszykówkę. Zawodnicy pomagali sobie i dzielili się piłką. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwycięstwa, ale też wiemy, że Zastal nadal prowadzi 2-1. Już w środę czeka nas kolejny mecz, który będzie zupełnie inną historią – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Andrej Urlep.
Jesteśmy gotowy do walki o remis! Widzimy się w Hali Stulecia już w środę o 19:00 – bilety możecie kupić w serwisie Abilet.pl. Hej Śląsk!