Mimo problemów kadrowych i wąskiej rotacji pokonujemy na wyjeździe GTK Gliwice! W bardzo wyrównanym starciu obie ekipy nie były w stanie odskoczyć na więcej niż kilka oczek, choć wydawało się, że końcówka ponownie będzie należała do rywali WKS-u. Trójkolorowi rozegrali ją jednak perfekcyjnie i jako pierwsza drużyna w sezonie wygrali w Arenie Gliwice, 91:85!
Drużyna prowadzona przez Olivera Vidina podeszła do meczu osłabiona dalszym brakiem Garretta Nevelsa oraz absencją Jakuba Musiała, który odpocznie przez kilka dni przez lekkie skręcenie kostki. W pierwszej piątce pojawili się Strahinja Jovanović, Elijah Stewart, Ivan Ramljak, Michał Gabiński i Aleksander Dziewa.
Podchodząc do tego spotkania Trójkolorowi wiedzieli, że najważniejszym zadaniem będzie powstrzymanie tercetu Jordon Varnado – Terry Henderson – Joshua Perkins. Od pierwszych minut najlepiej na parkiecie z tej trójki wyglądał Henderson, który szybko trafił dwie trójki i dał swojej drużynie prowadzenie 8:4. Wrocławianie znajdowali jednak odpowiedź w postaci rzutów z dystansu Strahinji Jovanovicia i Michała Gabińskiego. Choć pierwsze minuty były trudne, to dzięki przewadze pod koszem Aleksandra Dziewy Śląsk wyszedł nawet na niewielkie prowadzenie. Efektownym wsadami popisali się też Elijah Stewart i Akos Keller. W końcówce kwarty pierwszą trójkę trafił jednak Varnado i gospodarze prowadzili 23:22.
Przez całą drugą ćwiartkę wynik również oscylował w granicy remisu, ale utrzymanie takiego stanu rzeczy kosztowało dużo więcej sił przyjezdnych – przede wszystkim ze względu na różnicę ofensywnego potencjału i wąską rotację. Wrocławianie od czasu do czasu dopuszczali do otwartych pozycji gospodarzy, ale walcząc i szarpiąc udawało im się cały czas trzymać blisko rywali, czasem wychodząc też na niewielkie prowadzenie. Aktywni byli Elijah Stewart i Ivan Ramljak, ale po 20 minutach na tablicy widniał wynik odzwierciedlający remisowy przebieg meczu – 39:39.
Po zmianie stron Śląsk postanowił nieco bardziej przycisnąć i kilka razy odskoczył na 4 oczka przewagi. Niestety każdy drobny błąd w obronie, każde zgubienie swojego zawodnika czy pozwolenie obrońcy na minięcie rodziło bolesne konsekwencje. Tego typu szanse wykorzystywali MJ Rhett i Daniel Gołębiowski, a swoje oczka dorzucali też Josh Perkins i Terry Henderson. Po stronie WKS-u solidnie na przestrzeni całego spotkania prezentowali się jednak wysocy: Michał Gabiński, Aleksander Dziewa czy Akos Keller. Po pół godziny gry drużyna Matthiasa Zollnera była lepsza o jedno posiadanie, 66:63.
W ostatniej części gry gliwiczanie dwukrotnie uciekali na kilka oczek i dwukrotnie wzięte przez Olivera Vidina przerwy na żądanie przyniosły oczekiwane rezultaty. Po słabszych momentach Trójkolorowi doganiali rywali za sprawą Ivana Ramljaka czy Strahinji Jovanovicia. Pod nieobecność Garretta Nevelsa serbski rozgrywający ponownie spędził na parkiecie bardzo dużo czasu (blisko 38 minut) i spisał się bardzo dobrze, nie forsując rzutów i grając bardzo odpowiedzialnie. Na 1,5 minuty przed końcem gospodarze ponownie zdołali jednak odskoczyć na 4 punkty (85:81) po trójce Daniela Gołębiowskiego. Reakcja wrocławian była jednak doskonała – końcówkę meczu wygrali oni 10:0! Najpierw kluczowy rzut z dystansu trafił „Munja”, w kolejnej akcji Gołębiowski tym razem przestrzelił zza łuku, a z kolei Olek Dziewa z trudem, ale wyprowadził Śląsk na prowadzenie +1 przy 26 sekundach na zegarze. Po przerwie na żądanie dla gospodarzy czekało nas kluczowe posiadanie – w jego trakcie świetnie w obronie ustawił się Akos Keller, a faul w ataku popełnił Jordon Varnado! W ostatnich sekundach gliwiczanie zmuszeni byli faulować taktycznie. W najważniejszych momentach bezbłędny na linii był Jovanović (4/4), jedno oczko dołożył też Ivan Ramljak i pierwsza w sezonie wygrana drużyny przyjezdnej w Gliwicach stała się faktem! 91:85 dla Śląska!
– Myślę, że zagraliśmy dziś bardzo dobrze, zwłaszcza w końcówce spotkania. Mieliśmy mniejsze możliwości od przeciwników z wąską rotacją i kontuzjowanymi Musiałem i Nevelsem. To dla nas bardzo duża wygrana, ale natychmiast o niej zapominamy, bo następny mecz gramy już we wtorek i w trakcie tych kilku treningów musimy przygotować się najlepiej, jak to możliwe. Funkcjonowanie ligi jest utrudnione przez sytuację z koronawirusem i dlatego musimy tak rozgrywać te spotkania, „na szybko”. Wracając do Gliwic, popełniliśmy niewiele strat, zdarzały się one jedynie na rozegraniu – 2 w ciągu 14 minut zanotował Kacper Gordon, 2 w ciągu 38 minut miał Strahinja Jovanović. To dobry wynik przeciwko bardzo silnemu przeciwnikowi i klasowym zawodnikom, jak Henderson czy Varnado, którzy sprawiali nam sporo problemów. Plan na to spotkanie polegał na ich powstrzymaniu. Gracze, którzy są liderami swoich drużyn, zawsze znajdą sposób na oddanie rzutu, kluczowe jest jednak zatrzymanie ich na niewielkiej zdobyczy punktowej – podsumował zwycięskie starcie Oliver Vidin.
Słowa uznania i czapki z głów dla drużyny za sposób, w jaki podeszła do tego spotkania, jak na całej jego przestrzeni utrzymywała koncentrację i taktyczną dyscyplinę oraz za to, w jaki sposób rozegrała końcówkę i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tylko tak dalej! Następny cel – zdobyć kolejny teren, konkretnie Radom. Trójkolorowych czeka raptem dzień odpoczynku, bowiem już w poniedziałek wybierzemy się do tego miasta, by we wtorkowy wieczór zmierzyć się z miejscowym HydroTruckiem. Po zwycięstwo! Hej Śląsk!