W drugim półfinale Suzuki Pucharu Polski Śląsk Wrocław przegrał z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski 87:94. Trójkolorowi walczyli dzisiaj do samego końca, jednak ostrowianie, którzy przez większość meczu byli o krok przed WKS-em, ostatecznie dowieźli cenne zwycięstwo.
Andrej Urlep postanowił dzisiaj odejść od stałego ostatnio zestawienia i tym razem na boisko desygnował piątkę: Travis Trice, Kodi Justice, Jakub Karolak, Kerem Kanter oraz Aleksander Dziewa. Ze względu na kontuzję odniesioną w ćwierćfinale w meczu ze Stalą nie mógł wystąpić Martins Meiers.
Obie ekipy zaczęły to spotkanie dość nerwowo, wszak pierwsze akcje po obu stronach były nieudane. Pierwsi wstrzelili się ostrowianie, a konkretnie James Florence, który trafił z dystansu. Z kolei Śląsk w pierwszych minutach głównie starał się przedzierać pod kosz. Nasi zawodnicy byli przy tym jednak często faulowani. Dzięki temu z linii punkty zdobywali Trice oraz Dziewa. W kolejnych akcjach celnie rzucali Karolak oraz Kanter, dzięki czemu wrocławianie wyszli na prowadzenie 12:7.
Po trójce Karolaka przewaga jeszcze wzrosła, jednak momentalnie odpowiedział Florence. Chwilę później festiwal trójek kontynuowali James Palmer Jr., starszy z braci Trice oraz Denzel Andersson. Lepiej na tej serii wyszedł jednak zespół z Ostrowa, zmniejszając stratę do jednego punktu. Pod koniec kwarty na trafienie Anderssona odpowiedział Travis Trice z linii i WKS prowadził 24:23.
Drugą część meczu świetnie rozpoczął D’mitrik Trice od akcji 2+1. Chwilę później swoje pierwsze punkty w meczu zdobył Ivan Ramljak, a następnie znów mieliśmy wymianę ciosów z dystansu. Trafiali kolejno Jakub Garbacz, D’mitrik oraz Kobi Simmons. Przewaga Śląska znów stopniała do zaledwie jednego oczka, przez co Andrej Urlep poprosił o przerwę na żądanie. Nie dała ona niestety wymiernych korzyści, ponieważ po niej jeszcze lepiej grać zaczęli ostrowianie. Świetny fragment zaliczył Kulig, który do trójki dołożył punkty z faulem. Chwilę później z dystansu trafił również Young, przez co Urlep błyskawicznie musiał poprosić o drugi czas. W tym momencie Stal prowadziła już 42:34.
Niestety po kolejnej krótkiej przerwie nasz rywal dalej był na fali. Dwie skuteczne akcje zaliczył Palmer Jr, a kolejny raz zza łuku trafił Kulig. Po dobrym fragmencie drużyna z Ostrowa powiększyła przewagę do 13 punktów. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Śląska. Najpierw do rywala zbliżyły nas trójki D’mitrika Trice’a oraz Karolaka, a piorunującą ostatnią minutę zaliczył Michał Gabiński. Nasz kapitan dwukrotnie trafił z dystansu i na przerwę schodziliśmy przy wyniku 54:48 dla Stali.
Z szatni lepiej wyszli ostrowianie, szybko budując przewagę. Rywale dalej nękali nas z dystansu, co w pierwszej połowie było ich największą bronią (rzucali w niej aż z 56% skuteczności zza łuku). Wydawało się, że w tym elemencie gry Trójkolorowym ciężko będzie dorównać rywalom, aczkolwiek starali się to zrobić Karolak oraz Travis Trice. Chwilę później Travis popisał się świetnym podaniem, z którego dobrze skorzystał Dziewa. Po punktach Olka przegrywaliśmy już tylko czterema oczkami. Następnie wrocławianie “zgubili” jednak nieco skuteczność i uciekać zaczęli ponownie ostrowianie. Do gry przywróciły nas punkty Kantera oraz Dziewy, po których tym razem to Igor Milicić poprosił o przerwę na żądanie.
Po niej jego podopieczni jednak nie trafili do kosza, a po drugiej stronie za trzy trafił Karolak. Po rzucie Jakuba na tablicy mieliśmy już tylko 67:65 dla Stali. Kolejne minuty nie były niestety najlepsze w wykonaniu Śląska. Nasi koszykarze byli mocno nieskuteczni, a z drugiej strony parkietu z limitu fauli wrocławian korzystała Stal, która znów budowała przewagę. Końcówka kwarty ponownie należała jednak do WKS-u. Szczególnie do Karolaka, który najpierw popisał się akcją 2+1, a chwilę później równo z syreną zdobył punkty spod kosza. Przed ostatnią częścią meczu rywale prowadzili więc 76:72.
Ostatnie dziesięć minut lepiej rozpoczęli ostrowianie, dla których z faulem trafił Palmer Jr. Z dystansu szybko odpowiedział D’mitrik Trice. Przez pewien moment na parkiecie utrzymywała się strata około czteropunktowa, jednak w pewnym momencie znów zacięli się wrocławianie. Stal głównie punktowała wtedy z linii rzutów wolnych. Kiedy kolejną trójkę w meczu zdobył Florence, Stal znów prowadziła dziewięcioma punktami. Po czterech oczkach Dziewy Śląsk skrócił dystans, a na tablicy mieliśmy 82:87. Kolejne minuty były jednak słabsze w naszym wykonaniu. Nie pomogła nawet przerwa Andreja Urlepa, ponieważ po niej dalej punktował tylko nasz przeciwnik.
Po trójce Florence’a Śląsk przegrywał już 12 punktami i wydawało się, że wrocławianie nie będą już w stanie wrócić do tego spotkania. Ostatni sygnał do walki dał nam jeszcze Dziewa, który w krótkim odstępie czasu trafił z dystansu oraz spod kosza. Po punktach Olka nasza strata wynosiła siedem oczek, ale do końca zostawały już tylko niecałe dwie minuty. Nasi koszykarze mieli jeszcze kilka okazji na powrót do meczu, lecz wszystkie nasze próby były nieudane. Do końca meczu nie trafili już też ostrowianie, którzy ostateczni wygrali 94:87.
W hali Globus obejrzeliśmy ofensywny mecz, który był rozgrywany w bardzo szybkim tempie. Niecałe 24 godziny po intensywnym spotkaniu z Grupa Sierleccy Czarnymi Słupsk naszych zawodników czekała więc kolejna trudna przeprawa. Fragmentami było widać w naszych szeregach spore zmęczenie, aczkolwiek trzeba też oddać, że świetnie dysponowani byli nasi rywale. Szczególnie z dystansu, gdzie Stal rzucała z 47% skuteczności. Wydaje się, iż ten element okazał się tego dnia kluczowy, tym bardziej, że podopieczni Igora Milicicia rzucali je zazwyczaj w bardzo ważnych momentach. Dzięki temu Śląsk przez większość meczu musiał niestety gonić wynik. Świetnie spotkanie rozegrał James Florence, który do 28 punktów dołożył 4 zbiórki i 4 asysty. Dla Trójkolorowych najwięcej punktów (23) zdobył Aleksander Dziewa.
– Gratulacje dla drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego, która zagrała bardzo dobry mecz przy świetnej skuteczności. My graliśmy równie dobrze do momentu, kiedy w pierwszej połowie zabrakło nam sił. Rywale wykorzystali to, rzucając kilka trójek w szybkim ataku z rzędu. Udało im się zbudować przewagę, którą przez resztę meczu próbowaliśmy zmniejszyć. Zbliżaliśmy się do rywali, ale nie mogliśmy się przełamać i spudłowaliśmy kilka łatwych rzutów. To zdecydowało o końcowym rezultacie – podsumował mecz na konferencji prasowej trener Andrej Urlep.
Teraz przed nami dłuższa przerwa, na którą po ostatnim maratonie meczowym koszykarze Śląska zdecydowanie zasłużyli. W najbliższych dniach będziemy się emocjonować oknem reprezentacyjnym, w trakcie którego Polacy rozegrają arcyważny dwumecz z Estonią w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Do reprezentacji Polski powołani zostali Aleksander Dziewa oraz Jakub Karolak, na zgrupowanie reprezentacji Chorwacji wybierze się z kolei Ivan Ramljak. Do gry w Energa Basket Lidze wrócimy 3 marca, kiedy na wyjeździe zmierzymy się z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz. Hej Śląsk!