Ćwierćfinał turnieju finałowego Suzuki Pucharu Polski niestety okazał się pierwszym i ostatnim meczem Śląska w tych rozgrywkach. Wrocławianie przegrali z Treflem Sopot 70:79, po raz kolejny ustępując rywalom przede wszystkim w końcowych fragmentach spotkania. 30 punktów dla rywali zdobył Garrett Nevels.
Na turniej w Lublinie drużyna Śląska pojechała bez trenerów Andreja Urlepa, Zorana Carapicia i Maksyma Papacza oraz Łukasza Kolendy i Mikołaja Adamczaka. Wszystkich wyżej wymienionych z udziału w Suzuki Pucharze Polski wyeliminowała choroba. W zespole WKS-u brakowało także jeszcze niegotowego do gry Jakuba Karolaka. Do drużyny po kontuzji wrócił za to Ivan Ramljak, a w meczowej dwunastce znalazł się także nowy zawodnik mistrza Polski, D.J. Mitchell. Trener Andrzej Adamek do gry desygnował następującą piątkę: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Ramljak i Aleksander Dziewa.
Niestety ostatni z ćwierćfinałów nie zaczął się dobrze dla naszej drużyny. Trefl wyszedł na szybkie prowadzenie 8:0, a Trójkolorowi niemal w każdej akcji próbowali indywidualnych popisów kończących się bardzo niecelnymi rzutami. Złą passę udało się przełamać za sprawą kilku niezłych zagrań Ramljaka i Dziewy, za trzy trafił wchodzący z ławki Vasa Pusica, swoje robił Arciom Parachouski. Sopocianie jednak cały czas utrzymywali około dziesięciopunktową przewagę, a znakomicie spotkanie rozpoczął Jarosław Zyskowski (12 punktów i 5/7 z gry w pierwszej kwarcie). Podopieczni Żana Tabaka prowadzili 24:15.
Drugą część gry Wojskowi zaczęli od świetnej obrony i ofensywnego show Jeremiaha Martina. Amerykanin sam zdobył siedem punktów, a także asystował przy trójkach Justina Bibbsa i Nizioła. Po rzutach wolnych Pusicy na tablicy widniał już remis 30:30. Końcowe minuty pierwszej połowy w dużej mierze stały pod znakiem nieudanych akcji i słabszych rzutów z obu stron. Dwucyfrowymi zdobyczami punktowymi obok Zyskowskiego mogli już także pochwalić się Martin i Garrett Nevels. Wynik pierwszej połowy na 39:38 dla żółto-czarnych ustalił celnymi rzutami wolnymi Jean Salumu.
Po powrocie z szatni za trzy trafili Gołębiowski i Nizioł, ale to zawodnik rywali najbardziej zaimponował w tym elemencie gry. Garrett Nevels, były gracz Śląska, aż cztery razy z rzędu trafił zza łuku, wyprowadzając swój zespół na ośmiopunktowe prowadzenie. Mistrzowie Polski robili, co mogli, by odrobić straty – pod koszem z rywalami bił się Parachouski, a Pusica trafił za trzy z faulem. Wśród przeciwników przełamał się jednak Rolands Freimanis, który w pierwszej połowie nie zdobył ani punktu. Po jego oczkach sopocianie przed ostatnią kwartą prowadzili 63:57.
Jej początek niestety okazał się kluczowy dla losów spotkania. Trefl szybko zdobył osiem punktów (dwie trójki Michała Kolendy), na które odpowiedzieliśmy jedynie rzutem z dystansu Bibbsa. Kilka celnych prób przywracało jeszcze nadzieje kibicom WKS-u, ale te zrywy nie pozwoliły nam odmienić wyniku. W czwartej kwarcie zanotowaliśmy aż pięć strat, więcej niż łącznie w poprzednich trzech. Katem Śląska okazał się Nevels, który w całym meczu zanotował 30 punktów i 9 zbiórek. Ostatecznie Trefl triumfował 79:70.
Niestety udział w turnieju o Suzuki Puchar Polski kończymy już na pierwszym spotkaniu. Zła passa mistrzów Polski wciąż trwa, ale miejmy nadzieję, że po przerwie na mecze reprezentacji wrócimy na właściwe tory. Dłuższa przerwa od gry i przede wszystkim sporo odpoczynku może tylko pomóc naszej drużynie, która najbliższe spotkanie rozegra 5 marca w Toruniu.