Szalona końcówka z happy-endem!

0

Sporych emocji dostarczył kibicom obu drużyn mecz 5. kolejki Energa Basket Ligi w Słupsku. WKS Śląsk Wrocław przez niemal całe spotkanie miał dużą przewagę nad Czarnymi, ale w samej końcówce pozwolił rywalom na odrobienie strat. Ostatecznie jednak punkty Jeremiah Martina i blok Aleksandra Dziewy zapewniły Trójkolorowym zwycięstwo 77:75 i status jedynej niepokonanej drużyny w EBL!

Na początek meczu w Hali Gryfia trener Urlep postawił na żelazną w ostatnim czasie piątkę Trójkolorowych: Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Conor Morgan i Aleksander Dziewa.

Obie drużyny zaczęły spotkanie od szybkich, ale często zbyt chaotycznych i nieudanych akcji w ataku. Konto punktowe gospodarzy otworzył rzutem za trzy Michał Chyliński, jednak później Czarni nie trafiali zza łuku mimo otwartych pozycji. Z czasem lekką inicjatywę zaczęli przejmować Trójkolorowi – Gołębiowski zapakował po przechwycie, a blokami popisali się Martin i Dziewa. Ten pierwszy wykonał też swój firmowy wjazd pod kosz, a po punktach w kontrze Nizioła WKS prowadził 14:7.

Zespół Mantasa Cesnauskisa zdawał się wyciągać wnioski i szukał punktów głównie w akcjach podkoszowych, co kilkukrotnie przyniosło oczekiwany skutek. Śląsk powiększył jednak prowadzenie, w dużej mierze za sprawą Łukasza Kolendy, który zaliczył świetne wejście z ławki – a konkretnie dwa punkty z linii oraz dwa celne rzuty niemal równo z syreną (raz kończącą akcję, a raz kwartę). Po 10 minutach na tablicy widniał wynik 27:17 dla gości.

Agresja i skupienie w obronie, żywotność w ataku oraz wysokie umiejętności indywidualne – głównie dzięki tym atutom Śląsk w kolejnych minutach podwoił prowadzenie. Czarni nie zdobyli punktów przez ponad 200 sekund, a Śląsk w ataku nie próżnował. Trójkę trafił Gołębiowski, świetnie pod koszem radził sobie Dziewa, wsadem i rzutem z półdystansu zaimponował Martin. Zawodnicy WKS-u wyglądali na zmotywowanych, pewnych siebie i prowadzili już 38:19!

W kolejnych minutach gospodarze w końcu zaliczyli lepszy fragment – dwukrotnie zapunktował Coleman, a zza łuku znów przymierzył Chyliński (jego dwie trójki były jedynymi Czarnych w pierwszej połowie). WKS nieco zaciął się w ataku, ale jeszcze przed przerwą odzyskał większą przewagę. “Czapą” na Watkinsie błysnął Parachouski – Wojskowi w sumie aż 5 razy blokowali rywali w 1. i 2. kwarcie. Wynik po 20 minutach ustalił Morgan, który trafił z dystansu w szybkim ataku – Śląsk prowadził 45:30 i był lepszy od Czarnych w niemal każdym aspekcie gry.

Początek drugiej połowy był dość toporny ofensywnie po obu stronach parkietu. Czarni dla odmiany trafiali jedynie zza łuku (Coleman i Chyliński), dla WKS-u zapunktowali Gołębiowski (skuteczny wjazd pod kosz) i Dziewa (akcja 2+1 po ofensywnej zbiórce). Słupszczanie dopiero w połowie trzeciej kwarty (!) pierwszy raz stanęli na linii rzutów wolnych, co dobitnie obrazowało świetną obronę przyjezdnych. Leończyk jeden rzut osobisty zamienił na punkt i Czarni przegrywali 37:50.

Druga część trzeciej kwarty mogła dać kibicom gospodarzy nadzieję na odwrócenie losów spotkania – wrocławianie mieli spore problemy w ataku, dzięki czemu rywale mozolnie odrabiali straty. Po rzucie zza łuku Shavona Colemana różnica między oboma zespołami wynosiła już tylko 8 punktów. Wynik po 30 minutach ustalił jednak Jeremiah Martin i dzięki jego skutecznej akcji WKS prowadził wciąż dość bezpiecznie – 57:47.

Ostatnia część gry rozpoczęła się od rzutu z dystansu Kolendy oraz kolejnych skutecznych akcji podkoszowych Martina. Po kilku chwilach Czarnym jednak znów udało się zmniejszyć straty do niecałych dziesięciu punktów – za trzy trafił Coleman, a pod kosz wjechali Zackery Bryant i Diane Watkins. Przy prowadzeniu 70:61 trener Andrej Urlep poprosił o przerwę na żądanie.

Wydawało się, że przewaga Śląska wciąż jest bezpieczna, ale Czarni błyskawicznie wrócili do gry o zwycięstwo. Watkins celnie rzucił spod kosza i za trzy w dwóch kolejnych akcjach. Po prostej stracie gorzej dysponowanego tego dnia Kuby Nizioła łatwe punkty zdobył Bryant. W kolejnym ataku Śląska pośliznął się Martin, tracąc piłkę, a zza łuku przymierzył Watkins i na tablicy widniał już… remis 72:72. Po celnym rzucie wolnym Witlińskiego Czarni wyszli na pierwsze od ponad 35 minut prowadzenie!

W kolejnych akcjach ofensywnych Śląsk popełniał trudne do wytłumaczenia straty w ataku. Szczęśliwie rywale nie potrafili wykorzystać dobrych pozycji do rzutów za trzy, a Olek Dziewa efektownie zablokował Bryanta. W kontrze impas Wojskowych przełamał Martin, który na koncie miał już 19 oczek i wyrastał na bohatera meczu. Minutę przed końcem Śląsk prowadził 74:73, a po jednej celnej próbie z linii Morgana powiększył przewagę do dwóch punktów.

Czarni niesieni dopingiem w Hali Gryfia mieli jednak dużą chrapkę na zwycięstwo. Piękną akcją stan meczu wyrównał Bryant, potężnie pakując piłkę z góry. W odpowiedzi znów on – Jeremiah Martin. Amerykanin w swoim stylu zaatakował kosz, był faulowany przy rzucie i wykorzystał dwa rzuty wolne. Przy stanie 77:75 dla WKS-u akcję na zwycięstwo mogli przeprowadzić gospodarze. Czarni nie próbowali jednak rzucać zza łuku – kosz zaatakował Witliński, ale został efektownie zablokowany przez Dziewę, który dał Śląskowi czwarte z rzędu zwycięstwo w Gryfii i piąte w lidze!

Przez 35 minut walki w Słupsku WKS był drużyną o klasę lepszą od rywali. Ten mecz był jednak idealnym przypomnieniem dla Trójkolorowych, że o zwycięstwo trzeba walczyć do samego końca. Czarni byli o krok od sensacyjnego comebacku, który szczęśliwie jednak ostatecznie nie miał miejsca.

Tym samym Śląsk jako jedyna drużyna w Energa Basket Lidze po pięciu kolejkach może pochwalić się kompletem zwycięstw. Prosto znad morza Trójkolorowi kierują się do Hamburga, gdzie spróbują przełamać się w rozgrywkach 7DAYS EuroCup i przywieźć dwa punkty do Wrocławia. Spotkanie z niemiecką drużyną odbędzie się we wtorek o godzinie 19:30 – transmisja w Polsacie Sport Extra.

Tagi: eblenerga basket ligaGrupa Sierleccy-Czarni SłupskplkrelacjaWKS Śląsk Wrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

siedem − sześć =