Trzecie miejsce w Energa Basket Lidze, dziewiąte miejsce w Suzuki 1. Lidze Mężczyzn i medale w rozgrywkach młodzieżowych. Brak kibiców przez większość sezonu czy walka na kilku frontach była dla WKS Śląska Wrocław dużym wyzwaniem w minionych rozgrywkach. Spoglądając jednak na ostateczne rozstrzygnięcia, ten egzamin zdaliśmy na piątkę z plusem. Zapraszamy na tekstowe podsumowanie sezonu 2020/2021.
Energa Basket Liga
Największym sukcesem klubu jest oczywiście 3. miejsce zdobyte przez seniorską drużynę w rozgrywkach Energa Basket Ligi. Brązowy medal wydaje się jeszcze większym osiągnięciem, gdy przypomni się przedsezonowe prognozy ekspertów i dziennikarzy z koszykarskiego środowiska. Skład WKS-u nie należał do najdroższych w lidze i został w dużej mierze oparty na młodych zawodnikach wyszkolonych we Wrocławiu. Wiele osób przewidywało, że szczytem możliwości tego zespołu będzie awans do fazy play-off, a walka o medale była postrzegana w kategoriach cudu. Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej kolorowa.
Transfery zarządu Śląska były prawdziwymi strzałami w dziesiątkę. Elijah Stewart pozytywnie zaskoczył kibiców Trójkolorowych, choć początki nie były łatwe – zawodnik długo wracał do formy po zarażeniu koronawirusem. Gdy już jednak pokazał pełnię swoich możliwości, był nie do zatrzymania – jego efektowne bloki, wsady czy serie trójek pomogły wygrać niejeden mecz, a przecież dla Stew był to dopiero drugi sezon w profesjonalnej koszykówce. Strahinja Jovanović, równie młody zawodnik, lepsze występy przeplatał gorszymi, ale koniec końców także zanotował świetny rok. Tym bardziej, że najlepsze zostawił na koniec, w play-offach będąc motorem napędowym swojego zespołu. Piorunujące wjazdy pod kosz, ważne trójki i umiejętność wymuszania fauli – z tej strony dał się poznać popularny Munja. Innym zawodnikiem z Bałkanów, który rozegrał znakomite rozgrywki, był Ivan Ramljak. Nagroda najlepszego obrońcy ligi w sezonie zasadniczym mówi sama za siebie, a Ivan równie dobrze radził sobie po atakowanej stronie parkietu. Boiskowa inteligencja, umiejętność czytania gry i dobre warunki fizyczne sprawiły, że Chorwat także stał się jednym z ulubieńców wrocławskich fanów.
Trener Wojskowych, Oliver Vidin, często powtarzał, że w trakcie sezonu ważne jest uniknięcie turbulencji w postaci wielu zmian personalnych. Tych w Śląsku było niewiele, a jeśli były, to zawodników opuszczających Wrocław udawało się świetnie zastąpić. Gdy na początku sezonu poważnej kontuzji doznał kreowany na lidera drużyny Garrett Nevels, w jego miejsce do składu dołączył Kyle Gibson. Doświadczony zawodnik dał się poznać wrocławianom jako świetny rzucający, potrafiący wziąć na siebie ciężar trudnych decyzji w kluczowych momentach meczów. Z powodów osobistych z WKS-u odszedł Akos Keller, którego miejsce zajął Ben McCauley. Środkowy co prawda przez dłuższy czas walczył z urazami, ale w najważniejszych momentach jego siła pod koszem i doświadczenie były bezcenne w grze o medale. Jakuba Musiała, wypożyczonego do Słupska, zastąpił z kolei Mateusz Szlachetka, który był solidnym zmiennikiem Strahinji Jovanovicia i wytrzymał presję gry w play-offach w bardzo młodym wieku.
Ze wspomnianych turbulencji ekipie Vidina udało się więc wyjść niemal bez szwanku. A trzeba dodać, że przecież drużyna Śląska dwukrotnie mierzyła się też z zarażeniami koronawirusem u kilku zawodników. Przerwa w treningach, izolacja domowa i osłabienie spowodowane chorobą na pewno odcisnęły swoje piętno na Trójkolorowych. Mimo to udało im się wrócić do wysokiej formy, która zaowocowała sukcesem w postaci brązowego medalu mistrzostw Polski.
Wspomnieliśmy o zawodnikach zagranicznych, ale przecież tego sukcesu nie udałoby się osiągnąć bez rodzimych graczy. Aleksander Dziewa kolejny raz zanotował olbrzymi progres, będąc jednym z liderów drużyny i w nagrodę otrzymując powołanie do reprezentacji Polski. Debiut w kadrze to tylko jedno z wielu osiągnięć Olka w minionych miesiącach, wśród których można wspomnieć także o wyróżnieniu MVP sezonu Śląska Wrocław według kibiców WKS-u czy przekroczeniu bariery 500 punktów w PLK. Często niedoceniane, ale niezwykle istotne było doświadczenie Michała Gabińskiego – kapitan zespołu był jego cichym bohaterem, zarówno na parkiecie, jak i poza nim wykonując dużo pracy niewidocznej gołym okiem dla postronnych obserwatorów. Wspomniany wcześniej Mateusz Szlachetka wniósł do zespołu sporo świeżości oraz więcej możliwości dla trenera na pozycjach 1 i 2. Zapominać nie można także o innych młodych zawodnikach, którzy dostali od szkoleniowca wiele szans na ekstraklasowych parkietach i nie tylko nabierali doświadczenia, ale też nieraz wnosili do gry Śląska sporo jakości. Szczególnie wyróżnić należy tu Szymona Tomczaka i Jana Wójcika, którzy przy dość wąskiej podkoszowej rotacji rozegrali w tym sezonie łącznie aż 56 meczów na parkietach PLK! Dużo minut na początku rozgrywek otrzymał też Kacper Gordon, który jednak stracił większą część sezonu z powodu kontuzji.
Mieć pasujące do siebie puzzle to jedno, ale połączyć je ze sobą w odpowiedni sposób to druga sprawa. Za stworzenie świetnie funkcjonującej drużyny wielkie słowa uznania należą się Oliverowi Vidinowi i całemu sztabowi szkoleniowemu WKS-u. Śląsk skreślano nie tylko przed sezonem, ale też przed play-offami – słabsza forma w końcówce sezonu zasadniczego zrzuciła Trójkolorowych na 4. miejsce w tabeli, a kilka niespodziewanych porażek miało być zwiastunem katastrofy w play-offach. „Spokojnie, budujemy formę na najważniejsze mecze” – powtarzał jednak trener Oliver. I jak pokazała nieodległa przyszłość, miał rację. Dzięki wygranym seriom z Treflem Sopot i Legią Warszawa po 13 latach Trójkolorowi wrócili na krajowe podium, a trener Vidin jeszcze raz pokazał, jak świetnym jest szkoleniowcem.
Cierpliwa gra w ataku, świetnie funkcjonująca defensywa i zimna krew w wielu trudnych końcówkach obróconych na swoją korzyść – to były firmowe cechy zespołu Vidina, a przecież Śląsk był jedną z najmłodszych drużyn w lidze! Ten powiew młodzieńczego szaleństwa, dzięki któremu WKS był nie tylko efektywny, ale także efektowny, sprawił, że grę Wojskowych oglądało się po prostu z przyjemnością. Oczywiście, były słabsze momenty i słabsze mecze, ale końcowy wynik broni wszystkich decyzji trenera i sprawia, że miniony sezon zapamiętamy na długie lata. Tym bardziej, że brązowy medal został wywalczony w tak dramatycznych okolicznościach, po rzucie zza łuku sekundę przed końcem decydującego spotkania. Czyż nie takie wygrane smakują najlepiej?
– To był bardzo wymagający sezon dla całej drużyny i tego też spodziewaliśmy się po serii z Legią, z którą zagraliśmy trzy mecze na styku. To było świetne widowisko dla kibiców, które – koniec końców – myślę, że zasłużenie wygraliśmy. Trzecie miejsce to świetny wynik. Gratuluję moim zawodnikom, sztabowi szkoleniowemu, całemu klubowi WKS Śląsk i jego wszystkim przyjaciołom, którzy pomogli przywieźć ten puchar do Wrocławia po 13 latach. Jesteście wspaniali! – mówił po ostatnim meczu sezonu trener Oliver Vidin.
Małym rozczarowaniem okazał się jedynie występ Śląska w Suzuki Pucharze Polski, gdzie WKS odpadł już w pierwszym, ćwierćfinałowym meczu z PGE Spójnią Stargard. Nawet z Lublina nie wróciliśmy jednak z pustymi rękami. LOTTO Konkurs Wsadów wygrał bowiem Jan Wójcik, który dostarczył nam niesamowitych emocji i pięknych chwil, występując w koszulce zmarłego przed dwoma laty Ojca, śp. Adama Wójcika. Hołd oddany legendzie, efektowne dunki i zasłużone zwycięstwo Janka – to głównie dzięki temu występowi zapamiętamy tegoroczny Suzuki Puchar Polski.
Suzuki 1. Liga Mężczyzn
Największą nowością w stosunku do poprzedniego sezonu były występy drugiej drużyny WKS-u pod szyldem TBS Śląsk II Wrocław w Suzuki 1. Lidze Mężczyzn. Skład został oparty w zdecydowanej większości na młodzieży, mającej zdobywać doświadczenie na wysokim poziomie i przygotowywać się do ewentualnej gry w ekstraklasie w kolejnych latach. Choć ostatecznie cel w postaci awansu do fazy play-off nie został zrealizowany (zabrakło jednego punktu), to 9. miejsce i tak należy uznać za spory sukces młodzieżowego składu Śląska. Dlaczego?
Przede wszystkim ze względu na szaloną rotację, z jaką musieli sobie radzić trenerzy – najpierw Jerzy Chudeusz, a później Dusan Stojkov. Wspomniane wcześniej zakażenia koronawirusem, występy młodych zawodników w ekstraklasowej drużynie czy przede wszystkim plaga kontuzji sprawiły, że szkoleniowcy nieraz mieli problemy ze… skompletowaniem składu na mecz. Na początku sezonu pierwszoligową ekipę chwilowo musieli nawet wspierać gracze ekstraklasowi, a pod jego koniec nieraz trener Stojkov mógł skorzystać z zaledwie… siedmiu zawodników (między innymi w Kołobrzegu czy u siebie z Górnikiem Wałbrzych). W tych okolicznościach trudno było bić się o dobry wynik, a mimo to TBS Śląsk II do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego walczył o awans do czołowej ósemki.
Minione miesiące były więc dla wielu młodych zawodników prawdziwą szkołą przetrwania, tym bardziej, że niektórzy z nich mierzyli się jeszcze z… tradycyjną szkołą, a konkretnie tegoroczną maturą. Mamy nadzieję, że zdobyte przez nich doświadczenie zaprocentuje w przyszłości, a napotkane przeszkody tylko wzmocnią ich przed pozostałą częścią kariery. Kilku graczy już w tym sezonie zanotowało przeskok do ekstraklasy, łącząc grę w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych. Szymon Tomczak został wybrany do pierwszej piątki sezonu zasadniczego Suzuki 1. Ligi, a przecież był też niezwykle ważną częścią ekipy PLK. Jan Wójcik opuścił tylko cztery mecze na zapleczu EBL, a nieraz latał nad koszami także poziom wyżej. Kacper Gordon, Kacper Marchewka i Paweł Strzępek na co dzień trenowali z zespołem Olivera Vidina, choć trudno wyobrazić sobie bez nich drużynę pierwszoligową…
Kogo jeszcze warto wyróżnić za miniony sezon wśród zawodników Dusana Stojkova? Siłą doświadczenia był bez wątpienia Aleksander Leńczuk, który rozegrał najwięcej meczów ze wszystkich zawodników TBS Śląska II i w zależności od sytuacji potrafił wesprzeć młodych graczy lub… zrugać ich po gorszym zagraniu. Tomasz Żeleźniak odnalazł się w roli zadaniowca, sumiennie wypełniając polecenia trenerów i będąc niemal zawsze do ich dyspozycji z gwarancją solidnego poziomu. Sebastian Bożenko zanotował chyba najlepszy sezon w karierze, zdobywając ponad 13 punktów na mecz i tradycyjnie dbając o dobrą atmosferę w drużynie. Szymon Walski, Miłosz Góreńczyk czy Igor Kozłowski postawili pierwsze kroki w Suzuki 1. Lidze i zazwyczaj nie były to drobne, nieśmiałe kroczki, ale solidne występy dające nadzieję na jeszcze więcej w przyszłości.
– Nie chcę szukać wymówek, ale mieliśmy w tym sezonie naprawdę sporo problemów ze składem. Nie chodzi tylko o kontuzje, ale także o to, że mój zespół jest w środku systemu szkolenia. Juniorzy mieli swoje bardzo ważne turnieje i spotkania, podobnie jak zespół Energa Basket Ligi, który jest dla klubu priorytetem. Mimo wszystko jestem zadowolony, bo spośród 16 spotkań pod moją wodzą tylko w Słupsku nie mieliśmy szans wygrać. We wszystkich innych meczach walczyliśmy bardzo dobrze i pomimo tego, że nie ma nas w play-offach, jestem usatysfakcjonowany. Nieważne, czy przyjeżdżaliśmy w osłabionym składzie, bo ta ósemka czy dziewiątka zawodników zawsze grała bardzo dobrze. Podnosiliśmy poziom intensywności i energii w każdym meczu, a na koniec sezonu zasadniczego pokonaliśmy drużyny, które ostatecznie znalazły się w fazie play-off – podsumowywał sezon w rozmowie z klubowymi mediami trener TBS Śląska II, Dusan Stojkov.
Nieco eksperymentalny projekt zakładający posiadanie dwóch drużyn w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych był dużym polem do nauki nie tylko dla zawodników, ale także całego klubu. Nie wszystko poszło w stu procentach po naszej myśli, ale mimo to ten unikatowy w skali kraju projekt bez wątpienia jest warty kontynuowania i dalszego rozwijania. Dzięki niemu młodzi gracze mają szansę rywalizacji na wysokim poziomie już na wczesnym etapie kariery, mogą zdobywać doświadczenie poprzez codzienny kontakt czy trening z zawodnikami ekstraklasowymi oraz mają perspektywę „awansu” do pierwszej drużyny dzięki dobrym występom na zapleczu ekstraklasy. Liczymy, że kolejne sezony będą dla młodzieżowej ekipy Śląska jeszcze bardziej owocne i – zgodnie z klubowy mottem – wyszkolimy przy Mieszczańskiej niejedną przyszłą gwiazdę basketu.
Rozgrywki młodzieżowe
Drużyna pierwszoligowa to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest w koszykarskim Śląsku szkolenie utalentowanych zawodników. Przegląd wyników naszych grup młodzieżowych warto zacząć od rozgrywek 2. Ligi, w których występowała drużyna Exact Systems Śląsk Wrocław złożona głównie z zawodników w wieku juniora starszego. Podopieczni Jacka Krzykały i Tomasza Jankowskiego zajęli 10. miejsce w grupie D z bilansem 7 zwycięstw i 17 porażek. Wynik ten należy uznać za przyzwoite osiągnięcie – pamiętajmy, że mówimy tu w większości o zawodnikach 18- czy 19-letnich, których powinno się oceniać przede wszystkim za wyniki na tle rówieśników.
A tutaj nasi juniorzy starsi to absolutna krajowa czołówka. W lokalnych rozgrywkach młodzi Trójkolorowi zajęli pierwsze miejsce w sześcioosobowej grupie, kończąc sezon z bilansem 9-1. Równie dobrze było na rozgrywkach ogólnokrajowych. Exact Systems Śląsk wygrał Młodzieżowy Puchar Polski, w finale pokonując Asseco Arkę Gdynia aż 64:47. MVP tamtego turnieju został Kamil Białachowski, a do pierwszej piątki wybrany został także Anton Azimka. Z kolei z Mistrzostw Polski Juniorów Starszych nasza drużyna wróciła ze srebrnymi medalami. Gospodarz GTK Gliwice okazał się lepszy w finale (62:56), a naszym zawodnikom na pocieszenie zostały nominacje do najlepszej piątki turnieju dla Kacprów Gordona i Marchewki. Tym samym ci dwaj zawodnicy zdobyli w tym sezonie… wszystkie kolory medali: złoto w Młodzieżowym Pucharze Polski, srebro w Mistrzostwach Polski U19 i brąz w Energa Basket Lidze.
Pozostałe drużyny młodzieżowe wciąż są przed najważniejszymi turniejami w tym sezonie. W najbliższy weekend (21-23 maja) odbędą się półfinały Mistrzostw Polski Juniorów, a w kolejnych tygodniach o medale będą także walczyć kadeci i młodzicy. Warto jednak wspomnieć, że w dolnośląskich rozgrywkach we wszystkich kategoriach wiekowych zespoły WKS-u zajmowały miejsca w czołowej trójce, więc na pewno będą wysoko mierzyć także na arenie krajowej. Trzymamy kciuki za naszych młodych zawodników i mamy nadzieję, że brąz mistrzostw Polski nie był ostatnim medalem w tym sezonie!
Sezon 2020/2021 powoli przechodzi do historii. Sezon pełen wyzwań, przeszkód i problemów, ale także wielkiej radości, małych i dużych sukcesów oraz sumiennie wykonanej pracy. Mamy nadzieję, że trzecie miejsce w Energa Basket Lidze, doświadczenie zdobyte w Suzuki 1. Lidze czy sukcesy grup młodzieżowych to dopiero początek, który okaże się trampoliną do jeszcze większych osiągnięć w kolejnych latach. Skoro 2020/2021 był tak ekscytujący, to co przyniesie nam 2021/2022? Przekonamy się już za parę miesięcy! Hej Śląsk!