17 Mistrzostw Polski, 14 Pucharów Polski, występy na arenie międzynarodowej – nic dziwnego, że powrót koszykarskiego Śląska Wrocław na najwyższy poziom rozgrywek w kraju budził wielkie emocje. Podopieczni Andrzeja Adamka udanie rozpoczęli sezon, a w najbliższy weekend powalczą o drugie zwycięstwo we własnej hali. Początek meczu z Kingiem Szczecin w niedzielę o 12:30.
W czwartkowe popołudnie 26 października w Hali Orbita pojawiły się tłumy – kibice koszykówki z Wrocławia byli spragnieni oglądania basketu w najwyższej lidze, bo trzy lata nie mieli takiej możliwości. Śląsk dzięki „dzikiej karcie” mógł wrócić jednak do Energa Basket Ligi, a sezon 2019/2020 zainaugurował starciem z ekipą HydroTruck Radom. I po bardzo ciekawym widowisku wygrał 111:95.
– Przed pierwszym meczem byliśmy bardzo skupieni – mówił Devoe Joseph, który świetnie zaczął sezon (śr. 18 pkt i 5,5 ast). – Chcieliśmy wyjść na parkiet i dobrze zacząć sezon. Z doświadczenia wiem, że nawet jeśli wszystko idzie po naszej myśli, może się to zmienić w kilka minut – dlatego musimy być skoncentrowani przez cały mecz. Pierwsze spotkanie to był dopiero początek; przed nami długi sezon i dużo pracy.
Nic więc dziwnego, że na mecz drugiej kolejki w Dąbrowie Górniczej wrocławianie – choć nie byli faworytami – jechali pełni nadziei na drugie zwycięstwo. I znów udowodnili, że w bieżących rozgrywkach warto ich oglądać. Po emocjonującej walce ostatecznie górą okazali się gospodarze, którzy wygrali 98:94.
Po dwóch kolejkach Śląsk jest najskuteczniejszym zespołem całej Energa Basket Ligi, bo, jak łatwo policzyć, łącznie w obu meczach zdobył aż 205 punktów. Jednocześnie stracił 193, co jest drugim najgorszym wynikiem pośród zespołów koszykarskiej ekstraklasy. Ale to tylko pokazuje, że kibice oglądający spotkania wrocławian nie mogą narzekać na nudę.
I wszystko wskazuje na to, że nie inaczej będzie w najbliższą niedzielę. O godz. 12:30 w Hali Orbita podejmą oni ekipę King Szczecin, która – podobnie jak Śląsk – ma w bieżącym sezonie bilans 1-1. Obie drużyny powalczą więc o to, by zbliżyć się do czołówki, czyli pięciu drużyn, które po dwóch kolejkach mają komplet punktów.
– W pierwszych meczach uwierzyliśmy w kolektyw – mówi Mathieu Wojciechowski, jeden z liderów drużyny (śr. 14,5 pkt, 5,5 zb). – Nasza drużyna nie była sumą indywidualności, ale graliśmy wspólnie – uderzaliśmy w przeciwnika jak pięść. Nawet po stratach czy pomyłkach, nie było wśród nas frustracji, ale reagowaliśmy pozytwnie. To jest bardzo ważne w kontekście przyszłości i całego sezonu.
Do drużyny Andrzeja Adamka nareszcie wróci Michael Humphrey, który wyleczył kontuzję i od tygodnia trenuje z drużyną. Z powodu urazu dłoni znów zabraknie jednak Norberta Kulona, który tym samym straci szansę na występ przeciwko swojej byłej drużynie. Okazję do zmierzenia się ze swoją poprzednią drużyną będzie miał za to Dominik Wilczek – obecnie zawodnik Kinga, wychowanek Śląska. W latach 2011-2018 reprezentował WKS w rozgrywkach młodzieżowych, 2. Lidze i 1. Lidze u boku chociażby Kuby Musiała, Olka Dziewy czy Tomka Żeleźniaka. Teraz zagra przeciwko swoim kolegom w barwach zespołu ze Szczecina.
W drużynie przyjezdnych trzeba będzie uważać jednak przede wszystkim na inne postacie. Sezon świetnie zaczęli Amerykanie Dustin Ware i Cleveland Melvin. W meczach z Treflem Sopot i GTK Gliwice rzucili łącznie 76 punktów, a więc prawie połowę dorobku całej drużyny. Ich powstrzymanie może okazać się kluczem do niedzielnego zwycięstwa.
W pierwszym ligowym spotkaniu wrocławianie udowodnili, że przed własną publicznością czują się doskonale. Z kolei dla przyjezdnych będzie to trzeci kolejny mecz wyjazdowy. W tym sezonie na swoim terenie nie zagrali jeszcze ani razu, co z pewnością nie jest dla nich sprzyjającą okolicznością. I choć Śląsk jest w tym sezonie beniaminkiem, to w Hali Orbita żaden ich rywal nie będzie mógł czuć się komfortowo. Nie inaczej powinno być w niedzielę.
Program meczowy: https://bit.ly/2IICpkI
