Oliver Vidin przed fazą play-off: Wybraliśmy dobrą drogę

0

Przed rozpoczęciem fazy play-off porozmawialiśmy z trenerem Oliverem Vidinem, z którym podsumowaliśmy rundę zasadniczą i wybiegliśmy w przyszłość do najważniejszych meczów sezonu. Szkoleniowiec Śląska Wrocław podzielił się z nami także swoimi przemyśleniami na temat szkolenia młodzieży w Śląsku i postępów utalentowanych zawodników WKS-u. Zapraszamy do oglądania i lektury!

WKS: Jak trener oceniłby sezon w wykonaniu drużyny w skali od 1 do 10?

Oliver Vidin: Myślę, że za nami bardzo dobra faza zasadnicza i oceniłbym ją na 8, może nawet 9. Biorąc pod uwagę wszystkie problemy, z którymi zmagaliśmy się na przestrzeni tych kilku miesięcy, miejsce w Top 4 jest naszym sukcesem. Udało się wygrać dwadzieścia spotkań i nie powiem, że jest to wynik ponad stan, ale wykonaliśmy świetną pracę i jestem zadowolony z zawodników.

WKS: Drużyna zmagała się z wieloma problemami i zawirowaniami, m.in. dwukrotnie z koronawirusem. Czy takie momenty w jakiś sposób wykuły charakter zespołu?

OV: Na pewno tak. Pokonywanie barier i wychodzenie obronną ręką z ciężkich okresów dodaje pewności siebie. Dzięki temu dzisiaj jesteśmy silniejsi jako zespół i potrafimy radzić sobie z przeciwnościami losu. Przez dwa miesiące musieliśmy sobie radzić w wielu meczach bez Bena McCauleya i Ivana Ramljaka, a nie da się ukryć, że nie mamy zbyt wielu doświadczonych zawodników więc ich strata była bardzo odczuwalna na boisku. Ich obecność zawsze gwarantuje dużą intensywność na boisku i zdarzały się mecze, w których detale rozstrzygały o naszych porażkach, a w pełnym składzie prawdopodobnie bylibyśmy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ale mówię tutaj tylko o ostatnich dwóch miesiącach, patrząc globalnie – rozgrywamy naprawdę dobry sezon.

WKS: Czyli  można stwierdzić, że to właśnie kontuzje ważnych graczy i przygotowywanie formy fizycznej na fazę play-off zaważyły na tym, że w ostatnich meczach drużyna nie wyglądała tak dobrze, jak do tego przyzwyczaiła w poprzednich miesiącach?

OV: Zdecydowanie tak.

WKS: Wróćmy więc do tego lepszego okresu i ważnych momentów sezonu. Takie starcia jak na wyjeździe z Zastalem czy ze Stalą w hali Orbita, gdzie grając okrojonym składem udało się wygrać, na pewno budowały morale zespołu i jednocześnie pokazywały, jak mocny w bieżących rozgrywkach jest Śląsk.

OV: Mecz ze Stalą był bardzo dobry w wykonaniu całej drużyny. Udało nam się rzucić aż 98 punktów, a gdy zdobywasz ich aż tyle, to trudno jest przegrać. Rzucaliśmy wówczas na bardzo dobrej skuteczności i zasłużenie wygraliśmy ten mecz. Nie możemy jednak liczyć na to, że zespół będzie rzucał na takim procencie, co uwidoczniło się chociażby w meczu z HydroTruckiem, gdzie trafiliśmy zaledwie cztery razy za trzy i to był nasz najgorszy mecz pod tym względem. W tych słabszych meczach brakowało przede wszystkim Bena, który załatwiłby nam spokój pod własną tablicą. Dąbrowa Górnicza w spotkaniu z nami miała aż 13 zbiórek w ataku i w tym elemencie nas zdominowali. Brak prawdziwej “piątki” jest dużym utrudnieniem w grze, a Dziewa nie może przecież grać 40 minut.

WKS: Czy poza meczami z Zastalem i Stalą, są jeszcze takie wyjątkowe starcia, po których był trener szczerze dumny z zespołu?

OV: Ja jestem dumny przede wszystkim z globalnego wyniku, jaki dało nam się osiągnąć. Przed nami najważniejsza część sezonu i rozgrywki zaczynają się tak naprawdę od nowa. W fazie play-off rządzi przede wszystkim mentalność doświadczenie i taktyka. My traktujemy to jak zupełnie nowy sezon.

WKS: Zanim o play-offach, to porozmawiajmy trochę o statystykach. Jesteśmy drugim najlepszym zespołem w lidze pod względem skuteczności za trzy punkty i mamy najlepszą średnią bloków na mecz. Czy to właśnie te elementy są największymi atutami zespołu?

OV: My nie rzucamy dużo zza łuku. W PLK jest kilka drużyn, które oddają po 40-45 rzutów na mecz, my mieścimy się najczęściej w granicach 25-30. Chcemy grać kontrolowaną koszykówkę i dochodzić do otwartych pozycji. Nie pchamy na siłę piłki do rzutów za trzy, bo najważniejsza dla nas jest celność i konsekwencja w zagraniach.

WKS: W kontekście play-offów to na pewno będą one wyjątkowe i ze względu na to, że już zdążyła zmienić się ich data, ale też dlatego, że tak naprawdę nie wiemy, z kim przyjdzie nam się mierzyć. Oczywiście możemy zakładać, że będzie to Trefl Sopot, ale jednak nie jest to pewne. Przygotowujecie się na Trefl, czy zakładacie też inne opcje?

OV: Oczywiście może być tak, że zagramy też przeciwko Pszczółce Start Lublin. Wydaje mi się jednak, że będzie to Trefl. Patrząc na to, jak trudna covid’owo jest obecnie sytuacja w Szczecinie, zakładamy, że King będzie miał spore problemy z pokonaniem Legii. Na ten moment mamy nawet informację, że Wilki Morskie do Warszawy pojadą składem juniorskim, a wówczas nawiązanie walki ze stołecznym zespołem będzie prawdziwą misją specjalną. Dlatego też zakładamy, że naszym rywalem w tej fazie będzie zespół z Sopotu, ale w życiu nic nigdy nie jest pewne więc będziemy czekać.

WKS: Mówił trener, że faza medalowa jest jak zupełnie nowy sezon. Jak bardzo zmieniają się więc przygotowania pod konkretnych rywali biorąc pod uwagę, że gra się od trzech do pięciu spotkań, a nie tylko jedno?

OV: Zawsze dobrze jest mieć jakiegoś asa w rękawie i wyciągnąć go w odpowiednim momencie. Przygotowania nie zmieniają się jednak jakoś znacząco, bo żyjemy każdym kolejnym, pojedynczym starciem. Różnica jest przede wszystkim w mentalności, bo nie ma tak naprawdę znaczenia czy wygrać jednym czy trzydziestoma punktami, zwycięstwo liczy się jako jedno. Żeby awansować do kolejnej rundy potrzebujemy dwóch ważnych rzeczy – planu na to, jak osiągnąć pozytywny wynik oraz wierzyć w to, że można to osiągnąć.

WKS: Czyli mówi trener, że szykuje jakieś niespodzianki taktyczne na rywali w fazie play-off?

OV: Oczywiście, że tak. Ale nie tylko ja, wydaje mi się, że każdy poważny trener doskonale wie, że żeby osiągnąć sukces w tej fazie, potrzebny jest jakiś element zaskoczenia. Z pewnością inni szkoleniowcy też poświęcają ten czas na rozmyślanie i analizy, czym mogą utrudnić życie rywalom.

WKS: A w kontekście kibiców? Czy ich brak może mieć duży wpływ na to, jak będzie wyglądać ten najważniejszy etap rozgrywek?

OV: Uważam, że ich brak będzie bardzo odczuwalny. Oczywiście są różni ludzie, z różnymi charakterami, ale ja bardzo lubię grać przy pełnych halach. Wbrew pozorom to bardzo ciekawe uczucie, kiedy jedziesz na mecz wyjazdowy, są pełne trybuny i każdy kibic jest przeciwko tobie. Z kolei we własnej hali wsparcie kibiców zawsze jest przydatne i dodaje skrzydeł w trudnych momentach.

WKS: Wspominał trener wcześniej o braku Bena McCauley’a. Nasz środkowy wraca powoli do zdrowia, ale może zdarzyć się tak, że play-offy będziemy musieli zaczynać bez niego. Jakie mamy w związku z tym alternatywy – więcej minut dla Szymona Tomczaka czy Jana Wójcika?

OV: Szymon pokazał ostatnio w Toruniu, jak dużo może dawać zespołowi. W momencie, w którym Dziewa popełnił czwarty faul, wynik był na styku. Tomczak wszedł i utrzymał ten wynik, nie twierdzę, że na tym etapie swojego rozwoju będzie w stanie robić to zawsze, ale ja w niego wierzę i dlatego dostał tyle minut na parkiecie. Prawda jest taka, że nie ma większego znaczenia czy zawodnik dostaje dwie czy dwadzieścia minut do grania. W koszykówce na tym poziomie jeżeli wpuścisz na parkiet zawodnika, który nie jest w stanie utrzymać tego poziomu, to przez jego błędy możesz w dwie minuty przegrać mecz, przegrywając ten fragment 0:8 czy 0:10. Szymon za pierwszym razem miał wskaźnik”+-” na poziomie -8, ale za drugim +9 i suma sumarum wyszedł na plus. Bardzo pomógł drużynie w zwycięstwie z Polskim Cukrem.

WKS: Ma trener swoje typy na podium Energa Basket Ligi?

OV: Nie jestem niestety dobrym typerem. Mówię tylko to, czego bym chciał i w co wierzę. Na ten moment wiem, że stać nas na to, żeby zagrać w finale – nieważne przeciwko komu. W finale jest specyficzna atmosfera i te mecze zawsze rządzą się swoimi prawami. Nawet jeżeli grasz z potencjalnie dużo lepszym rywalem to wcale nie jesteś skazany na porażkę, bo wszystko jest możliwe. Już teraz zrobiliśmy dobry wynik, bo jeżeli popatrzymy na nasz skład, to o ile w innych zespołach pojawiają się młodzi zawodnicy, o tyle u nas jest ich naprawdę sporo. W Treflu są Kolenda czy Olejniczak, ale u nas Kacper Gordon do momentu kontuzji dostawał dużo minut, tak samo zresztą Kacper Marchewka. Podobnie w przypadku Jana Wójcika czy Szymona Tomczaka, którzy dopiero w tym sezonie w Śląsku po raz pierwszy zasmakowali seniorskiej koszykówki i grania na poziomie Energa Basket Ligi. Pozostali, jak Mateusz Szlachetka czy Olek Dziewa, który jeszcze półtora roku temu grał na poziomie 1. Ligi również dostali swoje szanse i je wykorzystali. W kontekście Dziewy fenomenalny jest fakt, że ten chłopak nie rozegrał tak naprawdę ani jednego pełnego sezonu na poziomie ekstraklasy, a swoim poziomem sportowym pokazał, że zasługuje na grę w kadrze Polski, co jest praktycznie niemożliwe. Wszystko jest jednak możliwe, jeśli odpowiednio dobrze pracujesz. Nie jest to zasługa tylko Olka czy moja, ale całego systemu szkoleniowego WKS Śląska.

WKS: Jak ocenia trener ten szkoleniowy projekt we Wrocławiu i czy spełnił on w tym sezonie swoje założenia?

OV: Bardzo wielu młodych polskich zawodników dostało w tym sezonie szansę pokazania się w PLK i to będzie z korzyścią nie tylko dla Śląska, ale w przyszłości również reprezentacji Polski. Oczywiście ważne jest to, jaki osiągnęliśmy na ten moment wynik i że kończymy sezon zasadniczy na 2 czy 4 miejscu, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że dużo drużyn z o wiele większym budżetem nie zagra w ogóle w play-offach. Dla mnie największą wygraną jest jednak to, że udało się w pełni zrealizować to, na co umawialiśmy się z zarządem w momencie, w którym przychodziłem do klubu. Czekamy na play-offy i mocno wierzę, że to wszystko może skończyć się dla nas dobrze. Chcemy więcej i jestem przekonany, że nas na to stać. W tamtym sezonie mieliśmy w składzie Kamila Łączyńskiego czy Mathieu Wojciechowskiego, którzy byli zawodnikami występującymi w kadrze Polski. Przed tym sezonem nie sięgnęliśmy po ani jednego doświadczonego Polaka, a postawiliśmy na system, w którym wprowadzamy juniorów i bardzo młodych zawodników. Kiedy zaczynaliśmy okres przygotowawczy w czerwcu, to Gordon, Tomczak czy Wójcik byli zupełnie innymi graczami. Dzisiaj są o kilka poziomów wyżej, a te 20 czy 30 rozegranych meczów w EBL dodały im skrzydeł i bardzo cennego doświadczenia. Mam też takie przeświadczenie, że swoją postawą podnoszą poziom grania obcokrajowców, których mamy w zespole.

WKS: Dziękujemy za rozmowę.

OV: Dziękuję. Hej Śląsk!

Tagi: eblenerga basket ligaoliverOliver Vidinplay-offyplkrozmowaśląskvidinwksWKS Śląsk Wrocławwrocławwywiad

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

trzynaście − 8 =