Ależ to było niesamowite widowisko! Po meczu pełnym walki WKS Śląsk Wrocław przegrał z Legią Warszawa 78:91, lecz nasi zawodnicy zostawili całe serce na parkiecie i nie możemy im mieć niczego za złe. Najlepszym Wojskowym na parkiecie był Aleksander Dziewa, który zdobył 27 punkty i zebrał 8 piłek.
Po arcyważnym zwycięstwie nad Dolomiti Energia Trento w europejskich pucharach, Śląsk Wrocław przystąpił do równie istotnego starcia – tym razem w lidze. Naprzeciw drużyny Andreja Urlepa stanęła Legia Warszawa. Sezon wkracza w decydującą fazę i każde potknięcie może kosztować naprawdę wiele, tak więc nasz trener postawił na zaufanych graczy. Od pierwszej akcji na parkiecie pojawili się Travis Trice, Łukasz Kolenda, Ivan Ramljak, Kerem Kanter oraz Aleksander Dziewa.
Spotkanie z Legią rozpoczęło się pod znakiem rzutów za trzy. Przez niecałe trzy minuty koszykarze obu drużyn byli w stanie trafiać tylko zza łuku. Pierwsze akcje to głównie masa nieskuteczności i spokojne próby rozgrywania w celu znalezienia luk w defensywie rywala. Liczyliśmy, że wraz z biegiem czasu mecz stanie się bardziej żywiołowy, lecz nic z tych rzeczy. Zarówno Śląsk, jak i Legia popełniały ogromną liczbę błędów, ale przede wszystkim wciąż nie potrafiły odblokować zwichrowanych celowników.
Po sześciu minutach gry goście nieco się rozkręcili, przez co objęli prowadzenie 13:8. Śląskowi brakowało polotu i pomysłu na przedarcie się pod kosz. To był naprawdę trudny start dla drużyny Andreja Urlepa, która wręcz “cierpiała” na boisku. Pierwsza kwarta ostatecznie zakończyła się wynikiem 22:16 na korzyść Legionistów.
W drugiej kwarcie Legia zaczęła się bardzo niebezpiecznie oddalać. Gdy my walczyliśmy z nieskutecznością, warszawiacy zdążyli odskoczyć nam na aż dziesięć punktów. Niemoc zdołał przerwać Travis Trice dwoma udanymi rzutami wolnymi, lecz przed Śląskiem wciąż było sporo pracy. W trudnym momencie ważną trójkę trafił Kodi Justice, a chwilę później szybki atak wykończył Aleksander Dziewa. Zaniepokojony trener Legii postanowił wziąć przerwę na żądanie.
Śląsk w końcu zaczął grać agresywniej przy odbiorze. Na przestrzeni kilkunastu sekund odbiory na połowie przeciwnika zaliczyli odpowiednio Justice i Kolenda. Przewaga Legii z dwunastu oczek stopniała do zaledwie trzech. Niestety już w następnej chwili Cowels popisał się niesamowitą akcją 3+1, która ponownie pozwoliła Legii objąć bezpieczne prowadzenie. Przed przerwą udało się jeszcze powalczyć i dzięki temu Śląsk drugą połowę spotkania mógł rozpocząć, przegrywając już tylko 39:42.
Niestety, lecz na samym starcie trzeciej kwarty demony przeszłości powróciły. Śląsk nie mógł poradzić sobie ze skuteczną Legią, która w przeciągu półtorej minuty podwyższyła swoje prowadzenie do dziewięciu punktów. Sprawy z pewnością nie ułatwiało to, iż Wojskowi z Wrocławia tego dnia nie mieli zbyt wielu szans pod koszem. Olek Dziewa przez większość spotkania walczył z Dariuszem Wyką, lecz w defensywie nie miał większych szans. Rosły środkowy Legii rządził tego dnia na tablicy i musieliśmy szukać swoich szans w grze przez obwód.
Błędy popełniał nawet Travis Trice. Nasz rozgrywający swoim słabym podaniem otworzył Legii szansę na kontrę, ale świetnie w obronie popracował Ivan Ramljak. Ten moment mocno pobudził kibiców w Hali Stulecia i liczyliśmy, że doda to skrzydeł naszym koszykarzom. Cóż, jednak potem było już tylko gorzej. Legia przed ostatnią kwartą prowadziła aż 72:52.
Wiedzieliśmy, że zwycięstwo może być trudne do osiągnięcia, ale przynajmniej żaden z Trójkolorowych nie złożył broni. Przebudzenia doznał Travis Trice, który najpierw zaliczył akcję 3+1, a w po chwili ponownie skutecznie rzucił zza łuku. Przewaga wynosiła wciąż 12 oczek, ale ten moment dał Wojskowym sporo wiary i nadziei, że ten mecz można było jeszcze wygrać. W dodatku Legia po niecałych pięciu minutach gry miała już na swoim koncie 5 fauli, więc każde kolejne przewinienie kończyło się wolnymi dla wrocławian.
Trice wziął więc sprawy w swoje ręce i Śląsk przegrywał już ledwie sześcioma oczkami! Amerykanin stanął na wysokości zadania i robił wszystko, by Wojskowi wygrali ten mecz. Niestety Legia wcześniej wypracowała sobie taką przewagę, iż trudno było już cokolwiek zrobić, a kolejna trójka Cowelsa przesądziła o losach spotkania. Ostatecznie Śląsk po meczu pełnym walki przegrał z Legionistami 78:91.
Powiedzieć, że tego dnia mieliśmy sporo problemów na tablicy, to nic nie powiedzieć. Zebraliśmy zaledwie 29 piłek przy aż 50 rywali. Ponadto goście zdobyli 20 punktów drugiej szansy przy tylko 4 wrocławian. Trzeba też oddać Legii, że przez dłuższą część spotkania skuteczną defensywą utrudniała nam również grę po obwodzie. Warszawianie byli doskonale przygotowani do tego meczu i zasłużenie wygrali. Warto zauważyć, iż środkowy Legii – Dariusz Wyka – zaliczył rekord zbiórek w tym sezonie w całej lidze (18!), a Raymond Cowels trafił aż 7 trójek i zdobył 26 punktów. W zespole Śląska kolejny raz z bardzo dobrej strony pokazali się Aleksander Dziewa (27 punktów i 8 zbiórek) oraz Travis Trice (23 punkty, 4 zbiórki i 5 asyst).
– Gratulacje dla Legii, która zagrała dziś bardzo mądry mecz. W naszym zespole niestety zabrakło nieco energii i widać było, ile kosztowało nas środowe spotkanie. Przegraliśmy walkę na tablicach i to, jak “zabili” nas na zbiórce to po prostu katastrofa. W decydującym momencie, kiedy wróciliśmy do gry w czwartej kwarcie, mieliśmy jeszcze szansę odrobić straty. Rywale jednak znowu uciekli dzięki zbiórkom w ataku, które były dziś główną przyczyną porażki – powiedział po meczu Andrej Urlep, szkoleniowiec WKS-u.
To nie był nasz dzień, ale szansa na rehabilitację już w środę. Wtedy podopieczni Andreja Urlepa w ramach rozgrywek 7DAYS EuroCup zmierzą się z Hamburg Towers, a z kolei w sobotę powalczą o ligowe punkty w Toruniu. Do Hali Stulecia wrócimy 22 marca, kiedy zagramy bardzo prestiżowy mecz z Partizanem Belgrad. Bilety na to spotkanie możecie kupić w serwisie Abilet.pl. Hej Śląsk!