Dusan Miletić jako pierwszy z obcokrajowców przyjechał do Wrocławia przed nowym sezonem Orlen Basket Ligi. Z serbskim zawodnikiem porozmawialiśmy o jego pierwszych wrażeniach z pobytu w Polsce, a także zadaliśmy sporo pytań od kibiców.
Na Instagramie dodałeś kilka zdjęć z pierwszych treningów w Kosynierce z podpisem “Udowodnij sobie, a nie innym”. Czy to Twoje motto?
Dusan Miletić: Myślę, że każdy z nas powinien mieć swoją drogę i cel, dla którego coś robi. Dotyczy to nie tylko koszykówki, ale ogólnie życia. To nie jest jedyna myśl, jaką się kieruję, ale gdy ostatnio zobaczyłem ten cytat, uznałem, że to dobry moment, by go opublikować.
Na początek rozmowy wróćmy na chwilę do przeszłości. Spędziłeś sporo czasu w jednej z największych organizacji koszykarskich w Europie – Partizanie Belgrad. W swoim ostatnim sezonie zagrałeś tam jednak w zaledwie siedmiu meczach. Dlaczego tak się stało i jak wspominasz swój czas w Partizanie?
Przede wszystkim Partizan to wielki klub z armią fanów i wspaniałą tradycją. Obecnie chyba każdy z zawodników w Europie marzy, by grać dla tej drużyny, a mi się to udało. Czułem się tam dobrze, a pytanie o powód niewielkiej ilości występów nie jest do mnie. Nie ja decydowałem o tym, kto gra, a kto nie. Zawsze dawałem z siebie wszystko na treningach i każdego dnia starałem się być coraz lepszym zawodnikiem.
To był dla mnie ciężki okres, bo starałem się jak mogłem, a mimo wszystko nie mogłem pomóc drużynie wygrywać. Mogłem jedynie obserwować to z boku. Mimo wszystko Partizan dał mi ogromną szansę. Przychodziłem tam jako nikt, a odchodząc z Belgradu ludzie znali moje nazwisko w koszykarskim środowisku i traktowali mnie inaczej jako osobę i zawodnika. Za to jestem bardzo wdzięczny.
W kolejnym sezonie było wręcz odwrotnie do ostatniego roku w Belgradzie. Wystąpiłeś we wszystkich meczach Basquet Girona w silnej lidze ACB. Czy to był najlepszy rok w Twojej karierze?
Girona była kolejnym świetnym doświadczeniem, mam stamtąd same dobre wspomnienia. Wydaje mi się, że póki co mógł to być dla mnie kluczowy i najlepszy sezon. Zacząłem dużo grać, rozwinąłem się jako zawodnik i miałem dużą rolę w zespole. Nie tylko dostawałem dużo minut, ale wiedziałem, że koledzy z drużyny na mnie polegają i mi ufają. Bardzo wiele się tam nauczyłem, a doświadczenie z Ligi ACB może niezwykle pomóc mi w przyszłości.
Czego oczekujesz więc po kolejnym sezonie i grze w Śląsku?
Duży wpływ na moje przyjście do Wrocławia miała możliwość gry w EuroCupie oraz to, że klub wykazywał naprawdę duże zainteresowanie moją osobą. Zarząd Śląska dał mi do zrozumienia, że bardzo zależy mu na tym, bym był częścią tej organizacji i jestem za to bardzo wdzięczny.
Jeśli chodzi o najbliższe miesiące, to oczywiście chciałbym jak najwięcej osiągnąć z zespołem. Równocześnie czuję, że powinienem być w nim jedną z najważniejszych postaci. To mój cel, nad którym pracuję już teraz, bowiem od solidnego treningu zaczynają się dobre występy w meczach. Ponadto EuroCup to drugi po Eurolidze poziom rozgrywek koszykarskich w Europie, grają tam świetne drużyny i zawodnicy. Na pewno można się tam wiele nauczyć i wypromować swoje nazwisko na koszykarskiej scenie. To idealne miejsce, by zrobić kolejny krok do przodu.
A co sądzisz o polskiej lidze? Co o niej słyszałeś?
Przede wszystkim chcę jak najwięcej wygrać z zespołem, mistrzostwo to oczywisty cel dla każdego z nas. Słyszałem, że polska liga jest długa i wyrównana, a wiele drużyn potrafi sprawić niespodzianki. Nigdy nie możesz się zrelaksować, do każdego meczu musisz podejść na poważnie, bo każdy może wygrać z każdym. Musisz zachować powtarzalność nie tylko na boisku, ale i poza nim, żeby nie stracić z oczu swojego celu. Wiem też, że gra tutaj jest bardzo fizyczna.
Miałeś inne oferty z klubów Orlen Basket Ligi?
Nie. Śląsk skontaktował się ze mną w połowie lipca, gdy byłem wolnym graczem. Ani wcześniej, ani później nie miałem ofert z innych polskich klubów.
Za tobą tydzień treningów w Śląsku. Jakie są Twoje pierwsze wrażenia na temat kolegów z zespołu, trenerów czy organizacji?
Drużyna składa się z wielu bardzo dobrych zawodników, którzy w trakcie sezonu bez wątpienia jeszcze poprawią swoje umiejętności. Trener na pewno każdemu da szansę, żeby mógł się wykazać. Wydaje mi się też, że będzie od nas sporo wymagał, co wszystkim wyjdzie na dobre i zmotywuje nas do ciężkiej pracy.
Organizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. W hali treningowej mamy wszystko, czego potrzebujemy. Doceniam też to, że klub załatwia za nas mnóstwo spraw pozaboiskowych i dzięki temu nie musimy przejmować się wieloma drobiazgami. Mogę skupić się tylko na treningach, co nie jest takie oczywiste w każdym klubie. Nie miałem jeszcze okazji zobaczyć zbyt wiele na mieście, ale dwa razy wybrałem się na spacer i póki co Wrocław bardzo mi się podoba.
Jak czujesz się na początku sezonu przygotowawczego? Jak oceniasz swoją formę?
Treningi są naprawdę ciężkie, ale uważam, że w przeciągu ostatnich dwóch-trzech lat bardzo mocno poprawiłem swoją fizyczność. W ciągu tego lata także sporo pracowałem, dzięki czemu obecnie bardzo szybko regeneruję się nawet przy intensywnych ćwiczeniach. Zajęcia z trenerem “Lokim” (Jadranko Nikolić) stanowią bardzo dobrą bazę na pierwszą część sezonu, do której dokładamy solidną pracę z trenerem Piotrem (Nadolnym) na siłowni.
Jak opisałbyś swoje atuty na boisku? Czujesz się lepiej jako silny skrzydłowy czy jako center?
Uważam, że pomimo wysokiego wzrostu jestem bardzo zwinny, więc mogę grać zarówno na pozycji numer cztery, jak i pięć. Nie dbam o to, na jakiej gram pozycji, ale o to, kto mnie kryje i kogo ja kryję. To może być silny skrzydłowy, ale i center. Do charakterystyki rywala staram się dostosowywać swoją grę. Jeśli kryje mnie silniejsza “czwórka”, gram nieco szerzej, a gdy ktoś mniejszy, to staram się atakować pod kosz. Moje atuty? Bez wątpienia wzrost i zasięg ramion, więc w obronie chcę pomagać drużynie poprzez zbiórki, bloki, przeszkadzanie rywalom podczas rzutu czy rozpoczęcie szybkich ataków. W ofensywie moja gra także mocno się rozwinęła w ciągu ostatnich lat i uważam, że jestem bardzo wszechstronnym graczem.
Niektórzy kibice pytali, czy nie boisz się rywalizacji z cięższymi podkoszowymi rywali?
Musisz być po prostu mądry. Jeśli ktoś jest silniejszy, nie będę z nim walczył fizycznie, tylko szukał innych przewag. Jeśli ktoś jest duży, to raczej nie jest szybki. Tak jak wspominałem, uważam się za wszechstronnego zawodnika, a umiejętność dostosowania swojego stylu gry do rywala postrzegam jako swój atut. Jeśli nie wykorzystujesz swoich przewag, stają się one twoimi wadami.
Zmieńmy temat na dwa ostatnie pytania od fanów. Jaki był najtrudniejszy rywal, przeciwko któremu grałeś?
Nikola Mirotić. W całej lidze ACB był jedynym zawodnikiem, przeciwko któremu nie potrafiłem znaleźć swoich przewag. Był silny, skuteczny, szybki i dobrze grał na low-poście. To jeden z najbardziej kompletnych zawodników, z którymi się mierzyłem. Ponadto tego lata miałem okazję trenować z nim, a także z trenerem Jadranem Vujaciciem. Z tym szkoleniowcem pracuję od sześciu lat i dzięki niemu bardzo mocno się rozwinąłem. Wspólne zajęcia z Nikolą także bardzo mi pomogły, podpatrzyłem wiele rzeczy, które mógłbym u siebie poprawić i dostrzegłem wiele swoich słabości.
A kogo uważasz za koszykarskiego GOAT-a?
Trudne pytanie! Można spojrzeć na to na wiele różnych sposobów, ale dla mnie zawodnikiem, który najmocniej wpłynął na dyscyplinę, jest Michael Jordan. Wzniósł koszykówkę na inny poziom, wiele osób oglądało basket dla niego i chciało grać tak jak on. Ale czy to sprawia, że jest GOAT-em? Ktoś inny może powiedzieć, że jest nim LeBron James, który niesamowicie wyśrubował swoje statystyki. Jest też Kobe Bryant, a w przyszłości o to miano może powalczyć także Nikola Jokić. Wielu ludzi nie docenia osiągnięć tego ostatniego, ale za kilka lat może się to zmienić. Wciąż jest młody i ma przed sobą wiele lat kariery. Nie wiem, czy to wystarczy, by zostać GOAT-em, ale na to pytanie nie ma jednej łatwej odpowiedzi.