Przedstawiamy zapis konferencji prasowej po drugim meczu z Kingiem Szczecin, w której udział wzięli trener Ertugrul Erdogan i Aleksander Dziewa.
Aleksander Dziewa: Słabo zaczęliśmy to spotkanie. Mieliśmy problem z powrotem do obrony i znalezieniem zawodników, przez co tworzyły się przewagi na stronach i po prostu przeciwnicy oddawali zbyt łatwe rzuty, przez co zrobili dość dużą przewagę. Cieszy na pewno, że potrafiliśmy wrócić do tego meczu do końca pierwszej połowy. Aczkolwiek w drugiej połowie coś nam się totalnie zacięło i nie mogliśmy znaleźć żadnego rozwiązania.
Ertugrul Erdogan: Po przegranym meczu jest tylko jedna odpowiedzialna za to osoba – trener. To moja odpowiedzialność. Nie mogę nikogo obwiniać. Przed rozpoczęciem finałowej rundy, jeden z dziennikarzy powiedział mi, że “zadziwiająco to King Szczecin zagra w finale”. Odpowiedziałem, że to wcale nie jest zadziwiające, a zasłużone. Bardzo szanuję naszego przeciwnika. Bądźmy szczerzy, bądźmy dżentelmenami – zasługują na uznanie, gratulacje i komplementy. My nie graliśmy wystarczająco dobrze, jako drużyna, a przez ostatnie 15 minut nie graliśmy w ogóle jak drużyna. Pokazaliśmy na parkiecie dużo, prostych i egoistycznych rzeczy, ale to wszystko jest moim błędem. Prawdopodobnie nie zdołałem jasno im przekazać, jaką drużyną jesteśmy i jaką koszykówkę powinniśmy grać. Graliśmy, jak “iskierka”. W jednym momencie gramy dobrze w obronie i w ataku, a nagle iskierka gaśnie. Oczywiste jest, że jeśli grasz w finale przeciwko takiej drużynie, jak King Szczecin, potrzebujesz pięciu zawodników, którzy grają po tej samej stronie, z takim samym zamysłem do gry, z taką samą koncentracją i z takim samym poświęceniem. Jeśli tego nie zrobisz – nie uda ci się wygrać. Powtórzę to jeszcze raz. Ten wynik to moją odpowiedzialność. Biorę to na siebie. Musimy jednak zrozumieć jedną rzecz. Ta seria się jeszcze nie zakończyła, lecz jeśli będziemy kontynuować w taki sposób jak dotychczas – będzie 4:0. Jeśli nasza gra się zmieni i nie mówię tu o treningu, a o mentalności – wtedy mamy szansę. To bardzo proste, ponieważ oni grali jako drużyna, a my nie. To jest sport drużynowy. Nigdy nie widziałem, aby indywidualności zdobyły mistrzostwo. To wymaga wysiłku całej drużyny, a my tego nie pokazaliśmy przez te dwa ostatnie spotkania. Bardzo proste i jasne.
Co sądzi trener o Jeremiah Martinie, jako liderze drużyny w tych finałach?
Ertugrul Erdogan: Nie rozumiem pytania. Tu nie chodzi o tylko jednego zawodnika. Nie możemy się w tej kwestii porozumieć. Cały czas wam powtarzam, że tu nie chodzi o jednego zawodnika, a o całą drużynę. Od początku do końca chodzi tylko i wyłącznie o drużynę. Cały czas szukamy bohatera, jakiejś spektakularnej historii, lecz to jest sport drużynowy. Nasi zawodnicy tego nie rozumieją – nie ma czegoś takiego, jak indywidualne wystąpienia. Nie możemy polegać na jednym zawodniku. Nasi przeciwnicy grają jak drużyna, my gramy indywidualnie. Jeremiah Martin jest taki sam, jak moi pozostali zawodnicy. To pytanie zadane jest w celu znalezienia “bohatera”. Nie ma żadnego bohatera.
Dzisiejsza przegrana była bardzo mocna – 27 punktów. Jak ważne to jest, pod względem psychicznym, dla drużyny?
Ertugrul Erdogan: Nie wiem, zobaczymy jutro. Ta różnica nie jest ważna. Możesz przegrać czterdziestoma punktami, a wygrać następny mecz. Ważne jest to, jak grasz na parkiecie. Kolejny raz powtórzę to samo. Jeśli nie grasz razem, drużynowo w obronie i w ataku, jeśli nie szanujesz gry, nie szanujesz całego systemu – to nic z tego nie będzie. Możesz przegrać w finale trzydziestoma punktami, a wygrać kolejny mecz. Natomiast z takim płytkim podejściem do gry, z taką płytką, biedną koszykówką, nie mamy żadnych szans. Jeśli zmienimy nasze nastawienie i podejście – tak, wtedy mamy szansę. Możemy wtedy konkurować z taką drużyną.
Nie wiem o czym moi zawodnicy teraz myślą. Oczywiście jestem bardzo zły, oni pewnie też. Nie jestem zły na nich, nie zrozumcie mnie źle. Chodzi o to, że musimy zrozumieć, że w finałach możemy przegrać z taką różnicą punktów, to się zdarza. Ale najważniejsze mentalnie jest to, jak twardzi jesteśmy. Ważne jest też to, jacy jesteśmy w szatni, jako drużyna. Jeśli nią nie będziemy – proste, seria zakończy się wynikiem 0:4.