Jesteśmy w finale 1. Ligi!

0

Półfinałowa seria z Czarnymi Słupsk okazała się bardzo emocjonująca i wyrównana. Obie drużyny wygrały po jednym spotkaniu u siebie i na wyjeździe, o awansie do finału decydowało wiec piąte starcie, które również  przyniosło olbrzymią dawkę emocji. Koszykarze FutureNet Śląska przegrywali przez większość spotkania, ale podobnie jak w pierwszym meczu serii, zdołali odwrócić jego losy. Dużo lepsza druga połowa pozwoliła im wyjść na prowadzenie, które jednak do końca było zagrożone. Ostatecznie Trójkolorowi przetrwali napór Czarnych i wygrali 82:81.

Decydujące starcie od początku nie układało się po myśli gospodarzy. W pierwszych minutach dwie akcje and-one na Norbercie Kulonie zaliczyli Patryk Pełka i Adrian Kordalski. Czarni prowadzili 8:3, bo trójkę po drugiej stronie boiska trafił Aleksander Dziewa. Wrocławianie mieli jednak wyraźne problemy w ataku i znów często rzucali zza łuku przez ręce rywali. Skuteczna obrona gości i dobre wejście z ławki Patryka Wieczorka pozwoliły im prowadzić 18:11. Kilka ostatnich punktów w pierwszej kwarcie w drużynie Śląska zdobyli Krzysztof Jakóbczyk i Mateusz Jarmakowicz, ale inicjatywa była po stronie drużyny Mantasa Cesnauskisa; po 10 minutach było 22:16.

W drugiej części gry przyjezdni jeszcze boleśniej uwypuklali wiele prostych błędów w obronie WKS-u. Słupszczanie wykorzystywali brak organizacji defensywy gospodarzy i kreowali wiele otwartych pozycji, z których korzystali Wojciech Jakubiak, Patryk Pełka czy Szymon Rduch. Na 2 minuty przed przerwą goście prowadzili najwyżej w meczu (51:38), a po dwóch kwartach 56:45. FutureNet Śląsk utrzymywała w grze niezła skuteczność zza łuku Norberta Kulona i Mateusz Jarmakowicza, który brał na siebie ciężar gry w ataku. Z obroną, która pozwoliła na tyle straconych punktów, trzeba było jednak coś zrobić.

Na trzecią partię podopieczni Radosława Hyżego wyszli odmienieni i zaprezentowali dużo więcej agresji i skuteczności po bronionej stronie. Czarni mieli z tym sporo problemów, gdyż podczas pierwszych 5 minut popełnili 3 straty i nie trafili 6 rzutów z gry. Wrocławianie zbliżyli się jednak tylko trochę (51:56), po trójkach Norberta Kulona i Tomasza Żeleźniaka. W drugiej połówce kwarty goście zaczęli punktować po wywalczonych faulach i rzutach osobistych czy trójkach Szymona Rducha i Patryka Pełki (68:59),  ale WKS przeczekał trudny  moment i zdołał nieznacznie zbliżyć się przed decydującą częścią meczu (68:75).

W drugiej połowie obrona wyglądała znacznie lepiej, ale wciąż brakowało „kropki nad i”. Nadeszła ona w ostatniej ćwiartce, kiedy gospodarzom udało się zatrzymać słupszczan na 6 punktach. Przez pierwsze 7 minut czwartej kwarty zdobyli oni tylko jeden punkt, a kilku zawodników (Adrian Kordalski, Wojciech Jakubiak, Patryk Pełka, Patryk Wieczorek) było zagrożonych piątym faulem. Tymczasem Trójkolorowi już po 2,5 minuty zbliżyli się na 1 punkt po akcjach Szymona Tomczaka i Norberta Kulona (74:75). Niestety kapitan wrocławian po chwili opuścił parkiet po 5. faulu, ale napór Wojskowych niesionych głośnym dopingiem kibiców nie ustawał. Trójkę na prowadzenie trafił Jakub Musiał, następnie drogę do kosza znalazł rzut Szymon Tomczaka, a Aleksander Dziewa wykończył wsadem akcję w kontrze (82:76). Gospodarze agresją i nieustępliwością w defensywie wymuszali kolejne straty i trudne rzuty Czarnych. Wrocławianie ponownie mieli wszystko w swoich rękach, ale w ciągu 40 sekund stracili 5 punktów. Podczas ostatnich 2 minut 3 akcje na powiększenie prowadzenia spudłował Krzysztof Jakóbczyk, ale po drugiej stronie nie trafili także Wojciech Jakubiak i Patryk Pełka. W ostatnich sekundach goście mieli jeszcze dwie okazje do wyjścia na prowadzenie. W pierwszej z nich Adrian Kordalski popełnił błąd kroków. Końcówka była jednak jeszcze bardzo nerwowa, gdyż stratę popełnił Krzysztof Jakóbczyk i Czarni mieli ostatnie 7 sekund na wygranie meczu. Na szczęście Adrian Kordalski spudłował rzut pod dużą presją obrońców WKS-u i ostatecznie Trójkolorowi przetrwali napór rywali ze Słupska. Wygrana 82:81 dała awans do finału 1. Ligi!

– Uważam, że każdy dołożył małą cegiełkę. Muszę zacząć od Tomasza, następnie Norbert, mimo tego, że spadł za pięć fauli. Dobra obrona Szymona, prowadzenie gry Roberta i Kuby oraz Mateusz dający nam w ataku punkty, których potrzebowaliśmy. W pierwszej połowie broniliśmy bardzo słabo, ale w drugiej również każdy przyczynił się do jej poprawy, o to nam chodziło. Szkoda tych nerwów na końcu, ale cieszę się ze zwycięstwa – skomentował spotkanie Radosław Hyży.

Mecz miał kilku bohaterów. Po raz kolejny dużo minut otrzymał Mateusz Jarmakowicz i odpłacił się zdobywając najwięcej punktów (18 pkt, 5 zb, 4 ast, 6/10 z gry, 3/4 za 3). Poza nim wyróżniali się Aleksander Dziewa (16 pkt, 6 zb, 3 ast, 6/9 z gry), 3/8 z linii), Norbert Kulon (15 pkt, 4 zb, 3 ast, 4/9 z gry, 3/5 za 3) i Tomasz Żeleźniak (10 pkt, 2 zb, 2 ast, 3/5 za 3), który zaliczył kluczowy przechwyt prowadzący do punktów na 82:76. W ofensywie sporo zamieszania swoimi indywidualnym akcjami wnosili Jakub Musiał (8 pkt, 3 zb, 3 prz) i Szymon Tomczak (8 pkt, 2 zb, 2 blk). Problemy ze skutecznością mieli za to Krzysztof Jakóbczyk (5 pkt, 6 zb, 3 ast, 1/8 z gry) i Robert Skibniewski (2 pkt, 5 ast, 0/7 z gry). Lider Czarnych, Adrian Kordalski w pierwszej połowie zdobył już 13 pkt, ale ostatecznie miał linijkę 14 pkt, 10 zb, 2 ast. Najwięcej oczek w drużynie Mantasa Cesnauskisa zdobył Wojciech Jakubiak (16 pkt, 4 zb, 3 ast), ale były zawodnik Śląska miał problemy ze skutecznością (3/10 za 3, 4/17 z gry), zwłaszcza w drugiej połowie. Tyle samo oczek i 6 zb uzbierał Patryk Pełka. Z kolei po 11 pkt zdobyli Patryk Wieczorek, Damian Cechniak i Szymon Rduch. WKS przegrał  rywalizację o zbiórki 29:36, ale rozdał więcej asyst (21:15), grając dużo bardziej zespołowo po zmianie stron. Obie drużyny zagrały z podobną skutecznością z gry i zza łuku, ale zawiodły na linii (Śląsk 16/27, 59%, Czarni 12/20, 60%). Goście popełnili więcej strat (18:10).

Pełne statystyki: https://bit.ly/2PQzVTw

Styl wygranej wciąż pozostawia dużo do życzenia, ale na słowa uznania zasługuje wielka determinacja koszykarzy Śląska do tego, by odwrócić losy spotkania. Do tego doszła odrobina szczęścia w ostatnich sekundach, dzięki czemu możemy cieszyć się z awansu do finału. Wyjdźmy jednak z założenia, że zwycięzców się nie sądzi, bo czasu na rozpamiętywanie środowego spotkania i tak nie ma. Już w sobotę i niedzielę widzimy się o 19 w hali AWF-u, gdzie w pierwszych meczach finałowych podejmiemy Enea Astorię Bydgoszcz. Bilety w sprzedaży od czwartku. Tylko zwycięstwo! Hej Śląsk!

Tagi: 1 liga5awansczarnifinałfuturenetmeczpółfinałrelacjaśląsksłupskwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

15 + trzy =