Wrocławianie nie wykorzystali szansy na zamknięcie serii i awans do finału 1. Ligi. W drugim starciu w Słupsku przegrali 101:103. Porażka jest tym bardziej bolesna, że Trójkolorowi ulegli Czarnym w zasadzie na własne życzenie, po prowadzeniu przez niemal całe spotkanie.
Goście w mecz weszli podobnie, jak wczoraj, czyli nienajlepiej. W ciągu pierwszych 3.5 minut do kosza słupszczan trafił jedynie Jakub Musiał, podczas gdy gospodarze po trójkach Wojciecha Jakubiaka i Patryka Pełki wyszli na prowadzenie 10:2. Również w podobny sposób jak wczoraj, wrocławianie wrócili do gry – z kolejnymi minutami zaczęli coraz bardziej zasypywać Czarnych trójkami. W pierwszej kwarcie aż 6 z nich znalazło drogę do kosza. Zza łuku dwukrotnie przymierzyli Norbert Kulon i Krzysztof Jakóbczyk, a po jednym trafieniu dołożyli Tomasz Żeleźniak i Jakub Musiał. Po 10 minutach Śląsk prowadził 24:17.
W drugiej części gry przyjezdni kontynuowali realizację swojej taktyki. Zawodnicy Radosława Hyżego rozgrywali piłkę po obwodzie i, często z ręką obrońcy, oddawali bardzo dużą ilość rzutów z dystansu i dalekiego półdystansu. Ten styl gry nie był może zbytnio finezyjny, ale goście utrzymywali fantastyczną skuteczność – kolejne trafienia zza łuku dołożyli Mateusz Jarmakowicz (x2), Aleksander Dziewa, Jakub Musiał czy Robert Skibniewski. Czarni wyglądali na lekko przygaszonych, ale niesamowite zawody rozgrywał po ich stronie Adrian Kordalski, który już do przerwy zdołał uzbierać 17 punktów. Gospodarzom brakowało jednak odpowiedzi na znakomitą skuteczność Trójkolorowych zza łuku (11/23) i, w rezultacie, w połowie meczu przegrywali oni 39:48.
Trzecia kwarta zaczęła się świetnie – dwa rzuty z dalekiego półdystansu trafił Jarmakowicz, a Jakóbczyk i Skibniewski popisali się efektownymi trójkami. WKS prowadził nawet 59:44, ale Czarni zdołali zbliżyć się na dystans 7 oczek za sprawą dwojącego i trojącego się Kordalskiego. Jeśli rozgrywający STK sam nie kończył akcji swojej drużyny, to przeważnie dopisywał do swojego konta asysty po podaniach do Łukasza Seweryna czy Patryka Pełki. Wrocławianie wrócili do 10-punktowej przewagi dzięki kolejnym trójkom Jakóbczyka i Żeleźniaka, ale pod koniec kwarty ich gra zaczęła się nieco zacinać. Mimo to, przed decydującą częścią meczu, prowadzili 76:66.
Czwartą ćwiartkę Wojskowi zaczęli od kolejnej trójki Źeleźniaka, ale następne 3 minuty przegrali aż 2:15. Kilkukrotnie swoje pozycje na obwodzie znaleźli Łukasz Seweryn i Wojciech Jakubiak, w efekcie czego Czarni doprowadzili do remisu 83:83. Atak wrocławian się zaciął, coraz trudniej było też podaniami rozprowadzić po parkiecie obrońców gospodarzy, którzy twardo bronili pozycji na obwodzie. Na domiar złego, za drugie przewinienie techniczne boisko opuścić musiał Norbert Kulon. Choć w końcówce było jeszcze parę szans, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ten moment wydawał się być początkiem końca Trójkolorowych. Czarni wyszli na niewielkie prowadzenie, które na niecałe 2 minuty przed ostatnią syreną zniwelował Mateusz Jarmakowicz (93:93). W kolejnych sekundach dwa kluczowe trafienia zanotował jednak Adrian Kordalski, a ważny rzut przestrzelił Krzysztof Jakóbczyk. Wrocławianie zmuszeni byli faulować taktycznie, by pozostać w grze. Na linii nie pomylili się Łukasz Seweryn i Wojciech Jakubiak. Gdy do końca meczu zostało 5 sekund, a przewaga Czarnych wynosiła 3 punkty, gospodarze popełnili stratę, w trudnej sytuacji za 3 tym razem nie trafił jednak Robert Skibniewski. Podopieczni Radosława Hyżego niestety na własne życzenie przegrali wygrany mecz. Ostateczny wynik to 103:101 dla drużyny ze Słupska.
– Trudno na gorąco powiedzieć coś mądrego. Zespół Czarnych nie miał nic do stracenia, wpadały im szalone rzuty. Poniosła ich publika, która była ich 6. zawodnikiem; podcięło nam to skrzydła. Jest to dla nas trudny moment, ale takie są play-offy. Seria trwa, trzeba zapomnieć o tym meczu i podejść na spokojnie do kolejnego spotkania. Przez naszą przegraną w drugim starciu u siebie, stan 2-2 wydawał się nam całkiem niezły przed przyjazdem do Słupska. Jednak przez tę przewagę i fakt, że nie dowieźliśmy zwycięstwa do końca, pozostaje duży niedosyt – mówił po meczu Krzysztof Jakóbczyk.
Statystyki ponownie nie oddają do końca przebiegu meczu. Śląsk zagrał bowiem z lepszą skutecznością niż Czarni (52% – 48% z gry; 45%, 18/40 – 42%, 13/31 zza łuku), przegrał jednak najważniejszą część spotkania. Wynik mógłby też wyglądać inaczej, gdyby Wojskowi nie przestrzelili 7 rzutów wolnych (71%, 17/24). Wrocławianie przegrali też rywalizację w zbiórkach (29:32) czy asystach (19:24). Najlepszymi punktującymi WKS-u byli odpowiednio: Krzysztof Jakóbczyk (21 pkt, 5 zb, 3 ast, 7/10 z gry, 4/5 za 3), Mateusz Jarmakowicz (21 pkt, 2 zb, 9/13 z gry), Norbert Kulon (14 pkt, 2 ast, 3/6 za 3), Aleksander Dziewa (13 pkt, 7 zb, 2 ast, 3 blk), Jakub Musiał (11 pkt, 3 zb, 2 ast, 3/7 za 3), Tomasz Żeleźniak (11 pkt, 5 zb, 2 ast, 3 blk, 3/5 za 3) i Robert Skibniewski (8 pkt, 3 zb, 8 ast). W drużynie Czarnych niesamowitą linijkę skompletował Adrian Kordalski (37 pkt, 7 zb, 9 ast, 16/28 z gry, EVAL 40), a poza nim wyróżnili się Wojciech Jakubiak (21 pkt, 3 zb, 4 ast, 4/8 za 3), Patryk Pełka (18 pkt, 9 zb, 3 ast) i Łukasz Seweryn (17 pkt, 2 zb, 4/7 za 3).
Pełne statystyki: https://bit.ly/2vCqAW3
Takie przegrane bolą najbardziej. Nie ma jednak czasu na ich przeżywanie. Tak, jak powiedział Krzysztof – seria trwa, trzeba zapomnieć o tym meczu i podejść na spokojnie do kolejnego spotkania. Z takim nastawieniem od poniedziałku zaczniemy przygotowania do decydującego, piątego starcia, które odbędzie się w środę wieczorem w hali AWF-u. Wówczas nie będzie już miejsca na błędy, a wynik może być tylko jeden – zwycięstwo. Hej Śląsk!