2:0! FutureNet Śląsk Wrocław w pełni wykonał swoje zadanie na ten weekend. W drugim spotkaniu z Górnikiem Trans.eu Wałbrzych wrocławianie nie pokazali już takiej dominacji jak w sobotę, ale i tak prowadzili przez 37 minut i zasłużenie zwyciężyli 94:85. Prowadzenie 2:0 w serii oznacza, że następne, sobotnie spotkanie w hali Aqua Zdrój będzie dla drużyny Marcina Radomskiego meczem o przedłużenie sezonu.
Do niedzielnego starcia Górnicy podeszli jednak spokojnie. Zaczęli całkiem nieźle i przede wszystkim prezentowali dużo więcej energii niż w pierwszej potyczce. Wciąż grali jednak głównie „do” kosza, szukając przewagi Piotra Niedźwiedzkiego. Środkowy wałbrzyszan popisał się m.in. akcją 2+1 i zapewniał swojej drużynie pierwsze punkty. Po stronie WKS-u ponownie znakomicie prezentował się z kolei Krzysztof Jakóbczyk, który poza trójką wywalczył kilka fauli i spisał się na linii rzutów wolnych. Dwie trójki Norberta Kulona w pierwszej kwarcie dały gospodarzom prowadzenie 20:11 i pierwszą przerwę na żądanie dla Marcina Radomskiego. Górnikowi cały czas brakowało rzutów dystansowych, a po czasie zza łuku tym razem ukąsił Robert Skibniewski. Po 10 minutach FutureNet Śląsk prowadził 27:17.
Na początku 2. ćwiartki przyjezdni w poprawili nieco swoją skuteczność zza linii 6.75m, skąd trafili Krzysztof Spała i Hubert Kruszczyński. Drużyna Radosława Hyżego zagrała jednak kilka skutecznych akcji kończonych w pomalowanym i prowadziła już 35:23. Trener gości wziął kolejny czas, co nie pomogło, bo wrocławianie powiększyli swoją przewagę za sprawą dwóch kolejnych trójek Roberta Skibniewskiego (49:33). W końcówce kwarty nastąpiła jednak świetna mobilizacja ekipy z Wałbrzycha (głównie Rafała Glapińskiego), która po serialu punktowym 10:0 przegrywała do przerwy tylko 43:49.
W trzeciej części gry działo się sporo. Obie drużyny zaczęły raczej nieudanie i popełniały sporo strat. W jednym z podkoszowych starć Aleksandra Dziewy i Piotra Niedźwiedzkiego, ten drugi upadł na parkiet tak niefortunnie, że uderzył barkiem o konstrukcję kosza. Lider Górników zwijał się z bólu, ale po kilku minutach wrócił do gry. Gospodarze odskoczyli nieco za sprawą trójek Krzysztofa Jakóbczyka i Aleksandra Dziewy (69:56), ale przyjezdni ponownie zdołali zniwelować przewagę rywali (67:72). W końcówce z dobrej strony pokazał się jednak Karol Michałek, który trafił 2 rzuty osobiste i wykończył akcję nabierając na pompkę Niedźwiedzkiego. WKS prowadził 76:67.
W decydującej części gry kolejne trafienie zza łuku dołożył kapitalny tego weekendu Krzysztof Jakóbczyk, a w następnych minutach wrocławianie wypracowali sobie jeszcze większy kapitał i w połowie kwarty prowadzili pewnie 90:76. DO końca spotkania kontrolowali jego przebieg i trzymali rywala na dystans. Ostatecznie podopieczni Radosława Hyżego wygrali 94:85 i prowadzą 2:0 w serii do 3 zwycięstw.
– Gramy dzień po dniu, więc ciężko zaskoczyć rywala zagrywkami. Ten mecz był trudniejszy od wczorajszego ze względu na energię. W każdym spotkaniu gramy na dużej intensywności i obawiałem się troszeczkę tego, jak dzisiaj „zafunkcjonujemy”. Skuteczność była nieco słabsza, co tłumaczy właśnie zmęczenie. W drugiej kwarcie mieliśmy mały przestój, ale po przerwie wróciliśmy z nowymi siłami, koncentracją i udało się dowieźć zwycięstwo do końca. Tak jak wczoraj od początku pokazaliśmy, że gramy u siebie, a naszą halę zdobyć jest bardzo trudno. Cieszę się, że po raz kolejny udało nam się obronić swój parkiet – mówił po meczu Krzysztof Jakóbczyk.
Rzucający FutureNet Śląska był w ten weekend liderem swojej drużyny, zdobywając w obu meczach 24 i 22 punkty. W drugim spotkaniu dołożył do nich 7 zb, 2 prz i trafił 7/10 rzutów osobistych. Poza nim jeszcze 4 zawodników WKS-u zanotowało dwucyfrową zdobycz: Norbert Kulon (19 pkt, 3 ast, 8/8 z linii), Aleksander Dziewa (16 pkt, 4 zb, 2 blk, 9/12 z lini), Robert Skibniewski (14 pkt, 3 ast, 4/9 za 3) i Jakub Musiał (13 pkt, 4 zb, 3 ast, 9/10 z linii). Jak widać, gospodarze bardzo często stawali na linii rzutów wolnych, podobnie jak goście; mecz obfitował w faule ze względu na twardą obronę obu stron. W 4. kwarcie zagrożonych 5. faulem było aż 3 wysokich Śląska, ale ostatecznie parkiet przedwcześnie opuścił tylko Michał Sasik. Z kolei w Górniku na ławce zasiedli z tego powodu Piotr Niedźwiedzki, Rafał Glapiński czy Grzegorz Małecki. Obie drużyny spisały się przyzwoicie na linii (Śląsk 82%, 37/45; Górnik 80%, 21/26) i za łukiem (Śląsk 36%, 11/30; Górnik 36% 8/22). W porównaniu z wczorajszym meczem, gospodarze tym razem wygrali zbiórkę 36:34, ale rozdali mniej asyst (14:18). Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż rezerwowi ekipy spod Chełmca zdobyli tylko 7 pkt (32 po stronie Śląska). W drużynie Marcina Radomskiego najlepiej punktowali Piotr Niedźwiedzki (22 pkt, 9 zb, 2 ast, 6/11 z gry), Krzysztof Spała (18 pkt, 4 zb, 4 ast, 3/5 za 3), Hubert Kruszczyński (16 pkt, 3 zb, 5 ast) i Marcin Wróbel (15 pkt, 8 zb).
Pełne statystyki: https://bit.ly/2I3VkI2
Drugi krok w drodze na szczyt wykonany. Zostało ich jeszcze co najmniej 7. Póki co wszystko idzie zgodnie z planem – Trójkolorowi wygrali już 17 spotkanie z rzędu na własnym parkiecie i w następną sobotę pojadą do Wałbrzycha z zamiarem skończenia serii i awansu do drugiej rundy play-off. Czy tak się stanie? Mamy nadzieję. Czy będzie o to łatwo? Na pewno nie, ale pewne zwycięstwa w dwóch pierwszych meczach podpowiadają, że wygrana w trzecim starciu jest spokojnie w zasięgu ręki. Hej Śląsk!