Spotkanie pomiędzy Enea Astorią a FutureNet Śląskiem okrzyknięte było hitem 13. Kolejki 1. Ligi – nie bez powodu. Kibice zgromadzeni w Artego Arenie obejrzeli w sobotę znakomite widowisko, jednak nie mieli po nim powodów do zadowolenia. Dwa punkty zainkasowała bowiem drużyna Radosława Hyżego, która wygrała ten mecz 91:86.
W wyjściowej piątce trener WKS-u desygnował do gry aż trzech wysokich zawodników; znaleźli się w niej Robert Skibniewski, Norbert Kulon, Aleksander Dziewa, Bartłomiej Pietras i Karol Michałek. Choć początek spotkania był wyrównany, to gospodarze sprawiali wrażenie nieco pewniejszych. Sporo zamieszania robił Paweł Śpica, a trafienie zza łuku zaliczył nawet Jakub Dłuski. Śląsk punktował głównie zza linii 6.75m, skąd po dwa celne rzuty w pierwszej kwarcie zaliczyli Aleksander Dziewa i Jakub Musiał. Po 10 minutach Astoria prowadziła 26:25.
Druga część gry to popis gry wrocławian. Po jej wyrównanym początku, przyjezdni kompletnie zdominowali rywala w kolejnych minutach. Aktywniejsza obrona sprawiła, że gospodarze mieli olbrzymie problemy z konstruowaniem ofensywnych akcji – w ciągu 7 min zdobyli tylko 6 oczek. Tymczasem Trójkolorowi znakomicie rzucali zarówno z dystansu (9/16) jak i ogółem z gry (20/32). Do tego na koncie mieli już 15 asyst. 6 z nich było autorstwa Roberta Skibniewskiego, którego trójka zwieńczyła drugą kwartę i dała wrocławianom prowadzenie 55:39.
Trzecia część meczu okazała się mieć dwa zupełnie przeciwne oblicza. Jej pierwsze minuty to dalsza dominacja Śląska i nawet 19-punktowe prowadzenie (64:45). Ciąg dalszy tej ćwiartki przyniósł jednak wielki ofensywny zryw gospodarzy, którego liderem był Marcin Nowakowski, zdobywca 9 pkt w trzeciej kwarcie. Gospodarze dosyć niepostrzeżenie zbliżyli się na dystans 11 pkt (59:70), a gra gości się posypała. Trójkolorowi popełnili kilka prostych strat i pozwolili bydgoszczanom się rozpędzić. Niesieni dopingiem swoich kibiców zawodnicy Grzegorza Skiby zdołali znacznie zniwelować wysoką przewagę rywali i przed czwartą kwartą przegrywali już tylko 68:72.
Decydująca część spotkania była prawdziwą wojną nerwów. Śląsk nadal miał sporo problemów, ale błędy w obronie nadrabiał skutecznymi próbami zza łuku. Drużyna Astorii nie grała już z takim polotem, udało jej się jednak dogonić gości, a nawet wyjść na prowadzenie. Wynik cały czas utrzymywał się na styku – na nieco ponad minutę przed końcową syreną akcję 1 na 1 wygrał Aleksander Dziewa i Śląsk prowadził 86:83. Niestety chwilę później skutecznym lay-upem popisał się Marcin Nowakowski. W końcówce spokój wrocławianom zapewnił mało widoczny tego dnia Norbert Kulon. Kapitan Wojskowych zdobył ważne punkty na 88:85, a w kolejnych sekundach nie zawiódł na linii rzutów osobistych. Pod presją czasu bydgoszczanie zmuszeni byli faulować taktycznie, w ostatniej minucie z gry nie trafili jednak ani razu. FutureNet Śląsk nie bez problemów, ale zasłużenie odniósł tym samym 11. w sezonie zwycięstwo. Końcowy wynik to 91:86.
– Było to bardzo dobre spotkanie, oba zespoły zaprezentowały wysoki, pierwszoligowy poziom. Uważam, że trener Grzegorz Skiba wykonuje bardzo dobrą robotę, gdyż Astoria z meczu na meczu gra coraz lepiej. Pokazała to też dzisiaj – razem z pomysłem na grę i charakterem. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki się nam przeciwstawili. Mimo słabszej trzeciej kwarty muszę też pochwalić moich zawodników. Jako młody zespół potrzebowaliśmy takiego spotkania, którego końcówka wymusi na nas podejmowanie dobrych decyzji – mówił po spotkaniu trener Radosław Hyży.
Zdołaliśmy już przyzwyczaić się do imponujących linijek statystycznych Aleksandra Dziewy. Co ciekawe, w sobotę środkowy zanotował tylko 1 zbiórkę, nie miało to jednak większego znaczenia, bo Olek pokazał swoją wszechstronność notując 22 pkt i trafiając 5/6 rzutów za 3. Najważniejszą postacią spotkania z Astorią wydaje się jednak być Robert Skibniewski, który zaliczył 18 pkt, 4 zb, 7 ast (7/10 z gry, 4/7 za 3). Dwucyfrową zdobycz zapisali przy swoim nazwisku także Jakub Musiał (16 pkt, 5 zb, 6 ast) i Norbert Kulon (10 pkt, 2 zb, 6 ast). Na pochwałę zasługuje Szymon Tomczak, który w ciągu niespełna 9 minut zanotował 7 pkt, 4 zb i 1 ast, zdołał też jednak w tym czasie popełnić 5 fauli. W drużynie gospodarzy najlepiej zagrali Paweł Śpica (18 pkt, 3 zb), Mikołaj Grod (16 pkt, 6 zb, 2 ast), Marcin Nowakowski (15 pkt, 3 zb, 7 ast) i Łukasz Frąckiewicz (9 pkt, 9 zb). WKS przegrał walkę o zbiórki (28:36), rozdał za to więcej asyst (22:16) i zagrał na dobrej skuteczności 49% z gry i 42% za 3. Spotkanie mogłoby wyglądać nieco inaczej, gdyby bydgoszczanie lepiej prezentowali się na linii rzutów osobistych (zaledwie 45%, 11/21).
Pełne statystyki: https://bit.ly/2E8pkQ1
Pierwszy z trzech trudnych, przedświątecznych egzaminów Trójkolorowi zaliczyli. Jak będzie z kolejnymi? Spotkania z WKK i Rawlplug Sokołem Łańcut mogą okazać się jeszcze bardziej wymagające niż batalia w Artego Arenie. Niezmiennie liczymy jednak, że podopieczni Radosława Hyżego ponownie staną na wysokości zadania i pierwszą rundę zakończą z bilansem 13-2. Na ostatnie domowe spotkanie w 2018 roku zapraszamy Was już w sobotę. Początek wrocławskich derbów w hali AWF-u o 18! Hej Śląsk!