WKS Śląsk Wrocław pokonał Legię Warszawa 83:77 w meczu 17. kolejki Energa Basket Ligi. Wrocławianie po słabej pierwszej połowie wrócili do gry i po raz drugi w tym sezonie zdołali pokonać wicemistrzów Polski.
Zespół Andreja Urlepa rozpoczął mecz w takim samym zestawieniu, jak w Podgoricy: Jeremiah Martin, Łukasz Kolenda, Justin Bibbs, Conor Morgan i Aleksander Dziewa. Ze względu na kontuzje w meczowej dwunastce zabrakło Ivana Ramljaka, Jakuba Nizioła i Conora Morgana. Szansę na debiut w barwach Śląska miał z kolei nowy zawodnik WKS-u, Serhij Pawłow.
Mecz rozpoczął się od akcji 2+1 Dziewy, ale w początkowej fazie spotkania to Legia wyglądała nieco lepiej. Jak najlepiej chciał pokazać się Kyle Vinales, nowy zawodnik klubu z Warszawy, który po kilku minutach miał na koncie siedem punktów. Znakomicie w mecz wszedł także Grzegorz Kulka, który trafił za trzy i w akcji 2+1. W drużynie gospodarzy ciężar gry nieustannie brał na siebie Martin, który kilka wjazdów pod kosz zakończył celnymi rzutami. Skutecznością zza łuku imponował z kolei Daniel Gołębiowski. Po 10 minutach wyrównanej gry wicemistrzowie Polski prowadzili 24:22.
Początek drugiej kwarty to ponownie walka niemalże punkt za punkt. Trójkolorowi zaliczyli bardzo dobry rzutowo fragment – zza łuku celnie przymierzyli Gołębiowski, Bibbs i Dziewa. Na tablicy widniał wynik 33:33 i niestety od tego momentu gra Śląska w ataku mocno zwolniła. Travis Leslie z kolei pokazywał, że mocno przyłożył się do treningu rzutowego w Hali Stulecia. Amerykanin aż trzy razy z rzędu trafił zza łuku i wyprowadził swój zespół na dziesięciopunktowe prowadzenie. Za sprawą duetu Dziewa-Kolenda straty przed przerwą udało się jeszcze zmniejszyć do wyniku 38:44.
Choć drugą połowę zaczęliśmy od trójki Morgana, ta na początku też nie układała się po naszej myśli – Legia zaliczyła run 8-2 i znów odskoczyła. Szybko jednak wróciliśmy do gry, w dużej mierze za sprawą celnych rzutów zza łuku Morgana i Dziewy. Gdy za trzy przymierzył także Bibbs, na tablicy widniał już remis 54:54! Po chwili Trójkolorowi wyszli nawet na prowadzenie, jednak w końcówce trzeciej odsłony Legioniści zdołali wyjść na minimalne jednopunktowe prowadzenie.
W ostatniej odsłonie oglądaliśmy mistrzów Polski w swoim najlepszym wydaniu. Ponownie zaczął punktować Martin, a swoje dokładali również Bibbs i Dziewa. Przewaga WKS-u regularnie się zwiększała i z każdą kolejną minutą można było odnieść wrażenie, że zespół trenera Urlepa ma coraz większą kontrolę nad spotkaniem. Trójkolorowi przed decydującym fragmentami uzyskali nawet dwucyfrową przewagę, po tym jak Łukasz Kolenda, który nie miał dziś swojego dnia, trafił równo z syreną. Legia próbowała, ale była bezradna na wersję zespołu WKS-u, która pojawiła się na parkiecie Hali Stulecia w drugiej połowie.
WKS Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 83:77 (22:24, 16:20, 23: 18, 22:15)