Pierwsza porażka na własnym parkiecie

0

Nie tak wyobrażaliśmy sobie zakończenie hitowego starcia 7. kolejki Suzuki 1. Ligi Mężczyzn. Niestety nasze rezerwy po bardzo wyrównanym spotkaniu musiały uznać wyższość GKS-u Tychy. 

Nastawienie przed meczem było iście bojowe. Wiadomym było, że w Kosynierce dojdzie do meczu dwóch rewelacji tego sezonu. Niepokonany GKS Tychy przyjechał podtrzymać wspaniałą serię wygranych. My natomiast celowaliśmy w piątą wygraną na własnym parkiecie. Jedna seria musiała wczoraj dobiec końca.

Mecz rozpoczął się od szybkiej wymiany ognia – po celnej trójce trafili Wieloch i Bereszyński, a kolejną dołożył Kędel. Dobrze od początku spotkania wyglądał podkoszowy tyskiej drużyny Andrzej Krajewski. Agresywnie atakował naszych defensorów i walczył na zbiórce dzięki czemu GKS potrafił zbudować minimalną przewagę. Nasi zawodnicy potrafili zniwelować straty – po celnej trójce Hlebowickiego mogliśmy się cieszyć prowadzeniem. Końcówka pierwszej kwarty ponownie należała do gości, którzy zeszli na ławkę z prowadzeniem 18:17.

Druga odsłona meczu zaczęła się od impasu strzeleckiego ze strony obu drużyn. Niskie zdobycze punktowe spowodowały, że po siedmiu minutach drugiej kwarty prowadziliśmy 28:22. Ostatnie minuty pierwszej połowy to akcje cios za cios, dzięki czemu na przerwę schodziliśmy na prowadzeniu 36:30. Najlepiej w naszych barwach spisywał się Sebastian Bożenko, który w pierwszej połowie zanotował 9 punktów i rozdał 5 asyst.

Niestety mecz wymknął nam się spod kontroli od początku trzeciej kwarty. Nie mogliśmy wbić się w ulubiony rytm meczowy na bazie szybkich kontrataków i zespołowej obrony. Tyszanie świetnie rozbijali naszą defensywę i sami genialnie bronili, czego efektem było zdobycie przez nas zaledwie ośmiu punktów w trzeciej części gry. Goście rzucili w tym czasie 21 punktów, dzięki czemu wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie.

Mimo wszystko, dla naszej drużyny nie ma rzeczy niemożliwych. Już po 2,5 minuty ostatniej odsłony spotkania doprowadziliśmy do remisu 52:52. Wydawać by się mogło, że nabieramy wiatru w żagle i wyjdziemy za chwilę na prowadzenie. Nic bardziej mylnego. Tyszanie znów wrócili do nieprawdopodobnej gry w defensywie, sami konsekwentnie atakując skutecznie nasz kosz. Zaliczyliśmy czterominutowy impas punktowy, przez który znów traciliśmy sześć oczek do rywali.

W ostatnich trzech minutach spotkania zdobyliśmy zaledwie dwa punkty. Tyszanie kontrolowali przebieg końcówki meczu i to oni mogli się cieszyć z siódmej wygranej w siódmym meczu. Końcowy wynik to 64:56 dla drużyny gości. Nasi zawodnicy zostawili kawał zdrowia na parkiecie i pokazali, że drzemią w nich niezliczone pokłady charakteru i woli walki. Mamy nadzieje, że wszystko to zaprocentuje w nadchodzących kolejnych spotkaniach Suzuki 1. Ligi Mężczyzn.

Najbliższy mecz rozegramy już 6 listopada o godz. 15:00. Będzie to starcie wyjazdowe w Starogardzie Gdańskim, przeciwko lokalnym Kociewskim Diabłom.

Tagi: GKS TychyMłodzi Gniewniśląsk ii wrocławSuzuki 1. Liga Mężczyzn

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

dziesięć − sześć =