W pierwszym dniu Mieszczańska Cup 2021 TBS Śląsk II Wrocław pokonał Górnik Trans.eu Wałbrzych 93:81, a Dziki Warszawa wygrały z Weegree AZS Politechniką Opolską 76:68. W niedzielę Śląsk II przegrał z Dzikami 67:75, a Weegree AZS pokonało Górnik 78:76.
Do weekendowych zmagań w Mieszczańska Cup 2021 TBS Śląsk II Wrocław przystąpił bez Jana Wójcika, Macieja Bendera i Szymona Tomczaka. W walce podkoszowej duża odpowiedzialność spoczywała więc na barkach Szymona Walskiego oraz Michała Sitnika i Kamila Białachowskiego, którzy tego lata dołączyli do drużyny. Trójkolorowi rozpoczęli piątką Kacper Gordon, Kacper Marchewka, Miłosz Góreńczyk, Michał Sitnik i Szymon Walski.
Na początku spotkania lekką przewagę uzyskał Górnik Trans.eu Wałbrzych – gospodarze z Wrocławia mieli problemy z przedarciem się pod kosz, ale w grze utrzymywały ich celne rzuty zza łuku po wypracowaniu czystych pozycji. Dwukrotnie z niemal tego samego miejsca trafił Szymon Walski, a z dystansu przymierzył także Sebastian Bożenko. Wałbrzyszanie prowadzili 15:11, ale w następnych minutach do głosu zaczęli dochodzić gracze WKS-u. Kolejne trzy punkty dorzucił Gordon, a coraz lepiej wyglądało to także w trumnie – akcję z faulem wykończył Sitnik, rzuty wolne byli w stanie wywalczyć także inni zawodnicy. Śląsk wyszedł na prowadzenie, ale pierwszą kwartę zakończyła akcja 2+1 Jana Malesy. Zespół Dusana Stojkova prowadził 26:24.
W drugiej kwarcie oglądaliśmy zdecydowanie więcej szarpanej gry. W pewnym momencie WKS zafundował kibicom prawdziwy koncert trójek. Zza łuku trafili Miłosz Góreńczyk, Sitnik i Aleksander Leńczuk – dzięki temu Wojskowi prowadzili już 37:27. Gdy jednak przestały wpadać rzuty z dystansu, zaczęły się schody, a Górnik stopniowo odrabiał straty. Po trójce Marcina Dymały przewaga Śląska stopniała do jednego punktu, a po punktach w kontrze Jana Malesy wałbrzyszanie odzyskali prowadzenie. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Śląska – już 12 punktów miał na koncie Szymon Walski, a Trójkolorowi prowadzili 47:42. WKS rzucał ze świetną skutecznością zza łuku – 54% (7/13), ale zawodnicy z Wrocławia często mylili się z linii – 59% (10/17).
Drugą połowę młodzieżowa ekipa Śląska zaczęła z dużym animuszem i dosyć szybko zwiększyła rozmiary prowadzenia. Duet Szymon Walski – Michał Sitnik świetnie radził sobie w strefie podkoszowej z doświadczonymi Damianem Cechniakiem i Bartłomiejem Ratajczakiem. “Waluś” po 30 minutach miał na swoim koncie już 20 punktów! W pewnym momencie Śląsk prowadził nawet 62:44, ale od tej chwili Górnik wrzucił wyższy bieg i zaczął dynamicznie odrabiać straty. Swoje konto punktowe znacznie podreperowali Malesa i Dymała, a przed ostatnią kwartą prowadzenie WKS-u stopniało do wyniku 71:60.
Czwartą część gry Górnik zaczął od trójki Krzysztofa Jakóbczyka, zapunktował także Damian Durski i sześć minut przed końcem meczu było już tylko 75:69 dla Trójkolorowych. Wojskowi zaczęli bardzo twardo bronić, ale przełożyło się to na ilość fauli – z uwagi na piąte przewinienia boisko musieli opuścić Kacper Marchewka i Miłosz Góreńczyk. Gdy nieco szaloną trójkę pod presją zegara trafił Marcin Dymała, obie drużyny dzieliły już tylko cztery punkty (79:75), a po kolejnym rzucie zza łuku wałbrzyszan było już tylko 81:79. Sytuację uspokoiła nieco trójka Pawła Strzępka, a chwilę później świetnym rzutem z odchylenia popisał się Szymon Walski. Gospodarze nie oddali już kilkupunktowego prowadzenia, a nawet jeszcze je powiększyli, i ostatecznie wygrali 93:81 po trójce Sebastiana Bożenki w ostatniej akcji meczu. Walski zakończył mecz z 22 punktami i 7 zbiórkami, Michał Sitnik miał 16 oczek i 9 zbiórek, a Kacper Gordon 15 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek. 18 punktów dołożył kapitan Sebastian Bożenko.
W drugim sobotnim meczu Dziki Warszawa mierzyły się z Weegree AZS Politechniką Opolską. Kibice w Kosynierce mogli zobaczyć nieco znanych twarzy – Tomasza Żeleźniaka i Michała Jodłowskiego na parkiecie oraz Marcina Grygowicza jako trenera drużyny z Opola. To właśnie ta ostatnia zdecydowanie lepiej weszła w mecz, szybko wypracowując sobie przewagę i w pewnym momencie prowadząc nawet 31:22. Ostatnie pięć minut drugiej kwarty było jednak piorunujące w wykonaniu warszawskich Dzików. Podopieczni Krzysztofa Szablowskiego zaliczyli kapitalną serię 18-3 (!) i choć przez blisko 17 minut pierwszej połowy przegrywali, to do szatni schodzili z… sześciopunktową zaliczką (40:34).
O ile w pierwszej połowie obie drużyny punktowały seriami, o tyle w drugiej przez niemal cały czas żadna z ekip nie potrafiła odskoczyć rywalowi. Dopiero cztery minuty przed końcem spotkania Karol Nowakowski z warszawskiej drużyny rzucił trójkę i łatwo wjechał pod kosz, wykorzystując nieuwagę obrońców Weegree – tym samym wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 68:61. Niedługo później Nowakowski ponownie trafił zza łuku, ale tym samym odpowiedział Paweł Krefft. Chwilę później szansę na zmniejszenie strat do dwóch punktów miał Michał Jodłowski, ale w prostej sytuacji nie trafił spod kosza, następnie faulując rywala w obronie. Dziki wykorzystały rzuty wolne i nie dały już sobie wydrzeć zwycięstwa, ostatecznie wygrywając 76:68.
Niedzielny mecz z Dzikami, a więc spotkanie dwóch drużyn, które wygrały swoje sobotnie spotkania, TBS Śląsk II rozpoczął taką samą wyjściową piątką, jak dzień wcześniej. Niestety już w pierwszej akcji na parkiet upadł Kacper Gordon, który z grymasem bóli i złości na twarzy musiał opuścić boisko. Kontuzja podstawowego rozgrywającego nieco wytrąciła z równowagi jego kolegów, którzy zanotowali dwie proste straty prowadzące do zdobycia punktów przez Tomasza Żeleźniaka – wściekły Dusan Stojkov poprosił o czas, a WKS przegrywał 4:8. Po chwili było już 6:15, ale wtedy WKS mocno poprawił grę w defensywie i zaczął trafiać w ataku. Sygnał do odrabiania strat dał trójką Miłosz Góreńczyk, skuteczny wjazd pod kosz zaliczył Michał Sitnik, a kolejny tego weekendu rzut z dystansu trafił Szymon Walski, kończąc serię ośmiu punktów dla Śląska z rzędu. Końcówka pierwszej kwarty należała jednak do Dzików, które po 10 minutach prowadziły 20:15.
Druga kwarta przyniosła kolejne powody do zmartwienia trenerowi młodzieżowej drużyny Śląska. Dziki zaczęły tę część gry od zdobycia 11 punktów z rzędu, a Trójkolorowi – grający bardzo wąską rotacją – nie potrafili przebić się pod kosz przeciwników. W połowie kwarty było już 33:17, ale wtedy trójki trafili Sebastian Bożenko i Szymon Walski (po efektownym podaniu za plecami kapitana Śląska II). Konto Dzików odblokował rzutem z dystansu pod presją zegara Tomasz Żeleźniak, a kosz warszawskiej drużyny znów był jak zaczarowany – piłka nie wpadała do niego nawet po wypracowaniu przez Wojskowych dobrych pozycji rzutowych. Do przerwy goście prowadzili aż 42:25 – Trójkolorowi bardzo dobrze rzucali zza łuku (45%, 5/11), ale próby za dwa punkty niestety sporadycznie znajdowały drogę do celu (16%, 3/19).
Początek drugiej połowy mógł wlać nieco optymizmu w serca kibiców z Wrocławia. Trójkolorowi ambitnie próbowali odrabiać straty, a w połowie trzeciej kwarty po punktach Kacpra Marchewki udało im się zmniejszyć różnicę między drużynami do 11 punktów. Zapunktowali także Aleksander Leńczuk czy po raz kolejny Szymon Walski, ale warszawskie Dziki odgryzały się po drugiej stronie parkietu. Trójka Karola Nowakowskiego ponownie pozwoliła zawodnikom Krzysztofa Szablowskiego uzyskać dwucyfrową przewagę, a po punktach Jana Piliszczuka goście prowadzili 60:45 przed ostatnimi 10 minutami.
W połowie czwartej kwarty Śląsk po punktach Walskiego zniwelował różnicę do dziesięciu punktów, a po trójce Kacpra Marchewki było już tylko 59:66. Ponadto Dziki miały na koncie pięć fauli drużynowych, a Trójkolorowi wciąż ani jednego przewinienia. Trener gości wziął przerwę na żądanie, ale tuż po niej Marchewka po raz kolejny celnie przymierzył zza łuku na 62:66! To był jednak ostatni zryw zawodników Dusana Stojkova. Chwilę później Jan Piliszczuk trafił za trzy, ponownie odzyskując bezpieczną przewagę dla swojej drużyny. Ostatecznie warszawianie wygrali 75:67, kończąc Mieszczańska Cup 2021 z kompletem zwycięstw. W drużynie Śląska najskuteczniejszym zawodnikiem ponownie był Szymon Walski (23 punkty), dla Dzików 16 oczek zdobył Karol Nowakowski.
W ostatnim meczu Mieszczańska Cup 2021 zmierzyły się ze sobą Górnik Trans.eu Wałbrzych i Weegree AZS Politechnika Opolska. W pierwszej połowie obie drużyny nie grzeszyły skutecznością zza łuku, trafiając łącznie tylko 3 z 18 takich prób. W zespole Górnika prym wiedli Jan Malesa i Damian Cechniak, którzy zdobyli w sumie ponad połowę punktów dla wałbrzyszan w pierwszej i drugiej kwarcie. Zawodnicy Łukasza Grudniewskiego notowali nieco lepszą skuteczność z pomalowanego i pomimo tego, że nieznacznie przegrywali zbiórkę, do przerwy prowadzili 41:35.
Na początku trzeciej kwarty Górnik zdołał wypracować sobie nieco większą przewagę, ale Weegree AZS jeszcze przed syreną kończącą tę część gry odrobiło dużą część strat. Cztery minuty przed końcem spotkania wałbrzyszanie prowadzili już tylko 71:68, a chwilę później zrobiło się 73:72 dla… zespołu Marcina Grygowicza. Gdy Szymon Kiwilsza dobił spod kosza rzut swojego kolegi, opolanie prowadzili 75:72 minutę przed końcem spotkania, a trener Łukasz Grudniewski poprosił o czas. Górnik rozegrał skuteczną akcję, a Kiwilsza 15 sekund przed końcem meczu stanął na linii i trafił tylko jeden rzut wolny. Dzięki temu Górnik miał szansę na przeprowadzenie zwycięskiej akcji przy stanie 76:74 dla Opola. Jakub Kobel sfaulował jednak Kamila Zywerta, który wykorzystał dwa rzuty osobiste, doprowadzając do wyrównania – tym razem piłeczka była po stronie drużyny Weegree AZS. Rozrysowaną przez trenera Grygowicza akcję wykończył Patryk Wilk, tym samym dając swojej drużynie zwycięstwo 78:76!
Mieszczańska Cup 2021 na pewno dostarczył dużo materiału do analizy dla trenerów wszystkich czterech drużyn oraz sporo emocji kibicom zgromadzonym w Kosynierce. Z optymizmem możemy patrzeć na nadchodzący sezon w kontekście młodzieżowej ekipy Śląska Wrocław po zwycięstwie z Górnikiem oraz nieznacznej porażce z Dzikami w mocno okrojonym składzie. Z niecierpliwością czekamy na start rozgrywek nie tylko Energa Basket Ligi, ale i Suzuki 1. Ligi Mężczyzn! Hej Śląsk!