WKS Śląsk Wrocław wygrał trzy kwarty z Eneą Zastal BC Zielona Góra, ale przegrał całe spotkanie po słabej czwartej części gry 90:97. Drużyna Żana Tabaka prowadzi 1:0 w półfinałowej serii Energa Basket Ligi rozgrywanej podczas bańki w Ostrowie Wielkopolskim. Drugi mecz już w środę o godzinie 20:05; transmisja w Polsacie Sport Extra.
Do Wielkopolski zespół Olivera Vidina przyjechał w takim samym składzie personalnym, jak w ćwierćfinałowej serii do Sopotu. Serb zaskoczył natomiast wyborem wyjściowej piątki, desygnując do gry dwóch nominalnych rozgrywających – Strahinję Jovanovicia i Mateusza Szlachetkę. Obok nich na parkiet wybiegli Kyle Gibson, Aleksander Dziewa i Michał Gabiński. Żan Tabak wybrał natomiast następujące zestawienie: Skyler Bowlin, Kris Richard, David Brembly, Janis Berzins i Geoffrey Groselle.
Trójkolorowi kapitalnie rozpoczęli spotkanie i tym samym całą serię. Dwie skuteczne akcje pod koszem zanotował Jovanović, zza łuku przymierzył Gibson i po zaledwie 90 sekundach Śląsk prowadził 7:0! Bowlin odpowiedział akcją 2+1 po stronie nominalnych gospodarzy, ale Michał Gabiński nie pozostał im dłużny i przymierzył za trzy punkty. Chwilę później dla Zastalu zapunktował Brembly, a pierwsze trzy oczka na swoim koncie zapisał Groselle – WKS prowadził już tylko 11:8.
Po trójce Rolandsa Freimanisa i celnym rzucie wolnym Bowlina Enea Zastal wyprzedziła nawet Wojskowych, ale trwało to zaledwie 3 sekundy. Munja miał tylko tyle czasu na rozegranie akcji z autu po tym, jak popełnił faul techniczny, który pozwolił rywalom wyprzedzić Śląsk. Serbski rozgrywający sprytnie odbił piłkę od Freimanisa i trafił spod kosza, przywracając swojej drużynie prowadzenie. Chwilę później znów zza łuku trafił Łotysz, ale i tym razem odpowiedział mu Jovanović. Dobrą zmianę i punkty dał też Szymon Tomczak, a pierwszą kwartę Śląsk zakończył rewelacyjnym alley-oopem duetu Gibson – Stewart! WKS prowadził 20:17 po 10 minutach.
Zielonogórzanie drugą część gry rozpoczęli od wykorzystanych rzutów wolnych Berzinsa i Bowlina. Gorzej na linii radzili sobie Trójkolorowi – Jovanović i Szlachetka wykorzystali tylko po jednej próbie, ale po zbiórce w ataku celnie rzucił Olek Dziewa. Następnie celnymi trójkami popisali się Cecil Williams i Gibson, a w tym korespondencyjnym pojedynku lepszy okazał się Kyle, który dorzucił do tego skuteczny wjazd pod kosz. Śląsk w tym fragmencie gry bardzo dobrze bronił – po akcji 2+1 Dziewy WKS prowadził już ośmioma punktami i trener Tabak poprosił o czas. Po przerwie na żądanie najlepsza drużyna sezonu zasadniczego zmniejszyła straty, ale po celnej trójce niepilnowanego Szlachetki wrocławska ławka eksplodowała, a zespół Vidina prowadził 36:28.
Szlachta chwilę później popisał się także celnym lay-upem, a po trzech rzutach wolnych Stewarta przewaga Trójkolorowych wzrosła do 10 punktów. Zastal w minutę odrobił jednak większość strat – dwa razy przymierzył Freimanis, dwa punkty dołożył Williams. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do Kyle’a Gibsona – Amerykanin najpierw zanotował akcję 2+1, a już w kolejnym ataku celnie przymierzył zza łuku! Wydawało się, że Śląsk schodząc do szatni będzie miał 7 punktów przewagi, ale w ostatniej akcji pierwszej połowy za trzy trafił Freimanis. Do przerwy Wojskowi prowadzili 47:43, ograniczając rywali do 4 asyst i zaledwie 40% skuteczności z gry.
Przerwa nie przyniosła poprawy w grze Enei Zastalu. W szybkim ataku łatwe punkty zdobył Dziewa, z dystansu trafił Jovanović i Śląsk znów odskoczył na dosyć bezpieczną odległość. Ponadto zielonogórzanie bardzo szybko przekroczyli limit fauli w tej kwarcie, a z kolei Trójkolorowi na swoim koncie wciąż mieli 0 przewinień. Tego dnia skuteczność tych ostatnich z linii była jednak bardzo słaba, w związku z czym wymuszone faule nie zawsze zamieniali oni na punkty. Świetna gra po obu stronach parkietu pozwalała Wojskowym jednak wciąż powiększać prowadzenie. Świetny fragment i dwie skuteczne akcje z rzędu zaliczył Szlachetka, a po trafieniu z faulem Olka Dziewy Śląsk prowadził już 65:50!
Po przerwie na żądanie przewaga szybko stopniała do 10 punktów po trójce Bowlina i i lay-upie Freimanisa. Nieco oddechu wrocławianom dał jednak celny rzut z dystansu Jovanovicia. Na parkiecie pojawił się Szymon Tomczak, który miał niezwykle trudne zadanie, kryjąc Geoffrey’a Groselle’a. Młody środkowy szybko złapał trzy faule na Amerykaninie, a ten niemal w pojedynkę zdobywał kolejne punkty, odrabiając straty swojego zespołu. Z kolei w ofensywie Śląsk było stać jeszcze jedynie na trójkę znakomitego tego dnia Mateusza Szlachetki. Kwartę trafieniem pod presją zegara znów zakończył Freimanis, który skierował do kosza niezwykle trudny rzut z odchylenia pomimo dobrej obrony Elijaha Stewarta. Przed ostatnimi minutami WKS prowadził 72:65.
Do tego momentu o grze Śląska można było mówić niemal w samych superlatywach, ale po raz kolejny w tym sezonie Wojskowi zaliczyli bardzo kosztowny przestój, kompletnie zacinając się w ofensywie. Co prawda kwarta zaczęła się od punktów Stewarta i Szlachetki, ale w kolejnych minutach zawodnicy Vidina nie potrafili znaleźć sposobu na strefową obronę rywali, nie trafiając do ich kosza przez ponad 180 sekund. Zastal z kolei rozkręcił się w ataku, rozrzucając piłkę po obwodzie i trafiając z dystansu z kapitalną skutecznością. Dwie trójki Bowlina, dwie Koszarka, jedna Freimanisa i z kilkupunktowej przewagi zrobiła się spora strata – 79:85.
Nadzieję wrocławskim kibicom przywrócił fenomenalny tego dnia Kyle Gibson, który w dwóch kolejnych akcjach dwa razy trafił z dystansu, zmniejszając odległość do rywali do trzech punktów. Tak celnie nie rzucali jednak jego koledzy, co skrzętnie wykorzystali zielonogórzanie, a konkretnie Janis Berzins. Jego dwie celne trójki były gwoździem do trumny Śląska i przypieczętowaniem niesamowitej skuteczności z dystansu Zastalu w czwartej kwarcie. Wojskowi do samego końca walczyli o powrót do gry, ale wsad Berzinsa ostatecznie zakończył ich marzenia o zwycięstwie. Enea Zastal wygrała 97:90 i wyszła na prowadzenie w serii.
Śląsk przegrał walkę na deskach (33-43), rzucał z nieznacznie gorszą skutecznością zza łuku (39% – 42%) i zanotował tylko 4 punkty ze strat i 6 z szybkiego ataku. Wpływ na porażkę Trójkolorowych miała jednak przede wszystkim bardzo rozczarowująca skuteczność z linii – 38 rzutów osobistych wrocławianie zamienili na zaledwie 24 punkty (58%). Nieco zawiodła też ławka rezerwowych WKS-u – zmiennicy zanotowali ledwie 16 punktów przy aż 41 po stronie rywali.
Na pochwały zasłużyli z kolei niemal wszyscy zawodnicy pierwszej piątki. Fenomenalne zawody rozegrał Kyle Gibson, który zdobył aż 27 punktów przy skuteczności 5/8 zza łuku, dorzucając do tego 6 asyst i 4 zbiórki. Jeden z najlepszych meczów w sezonie zanotował Mateusz Szlachetka – bezbłędny z gry (5/5, 2/2 zza łuku), autor 15 punktów i 4 asyst. Wysoką formę potwierdził Strahinja Jovanović, zapisując na swoim koncie 16 punktów i 6 zbiórek. 13 punktów i 5 zbiórek zanotował z kolei Aleksander Dziewa. Wśród rywali prym wiodło trio Geoffrey Groselle (17 punktów, 12 zbiórek, 13 wywalczonych fauli) – Rolands Freimanis (26 punktów, 6 zbiórek) – Skyler Bowlin (21 punktów).
– Przez większość meczu graliśmy bardzo dobrze, ale w końcowej fazie spotkania nie atakowaliśmy strefowej obrony rywali. By wygrać takie starcie, nie można też pudłować aż 16 rzutów wolnych. To kosztowało nas zwycięstwo. Gratuluję przeciwnikom, którzy mieli dwa razy więcej zbiórek w ataku. W ostatniej kwarcie trafili parę trudnych rzutów, u nas z kolei kilku zawodników nie wykorzystało otwartych pozycji. Jutro jednak wszystko zacznie się od początku i mam nadzieję, że będzie dużo lepiej – komentował na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Oliver Vidin.
– Mieliśmy już 15 punktów przewagi, ale Zastal przeszedł do obrony strefowej, my nie trafiliśmy kilku rzutów z wypracowanych pozycji i w tym momencie rozstrzygnął się mecz. Mamy nadzieję, że jutro utrzymamy podobną intensywność, a liderzy zespołu z Zielonej Góry odczują trudy gry dzień po dniu. Jest tylko 1:0, pierwsza runda tej walki dla rywali, ale walczymy dalej – dodawał Michał Gabiński.
Na pierwszy mecz półfinałowej serii z Eneą Zastalem możemy spojrzeć z dwóch stron. Z jednej wielka szkoda zwycięstwa, które było przecież w rękach Wojskowych – prowadziliśmy 15 punktami i wydawało się, że spotkanie jest pod naszą kontrolą. Z drugiej pokazaliśmy, że ekipa z Zielonej Góry jest jak najbardziej w naszym zasięgu i trener Vidin ma pomysł, jak grać z tak silnym rywalem i dyktować mu swoje warunki na parkiecie. By jednak to robić, potrzebujemy dobrej i równej gry przez 40 minut, a nie trzy czy nawet trzy i pół kwarty. W tej fazie sezonu nie ma już miejsca na błędy i by wygrywać mecze, nie możemy pozwolić sobie na tak słabe fragmenty, jak ostatnia kwarta wtorkowego starcia. Mamy nadzieję, że w środę uda nam się wyrównać stan rywalizacji i jeszcze raz pokazać kawał dobrej koszykówki, tym razem od pierwszej od ostatniej akcji spotkania. Początek transmisji o 20:00 w Polsacie Sport Extra – bądźcie z nami! Hej Śląsk!
fot. Rafał Jakubowicz