W 28. kolejce Suzuki 1. Ligi TBS Śląsk II Wrocław pokonał WKK Wrocław po dogrywce 94:92. Trójkolorowi zrewanżowali się więc za wysoką, derbową porażkę w grudniu. Ten mecz miał wszystko – od pięknych wsadów po efektowne bloki. Kacper Gordon w niebywały sposób zapewnił nam dogrywkę, a w niej nie pozwoliliśmy już sobie odebrać zwycięstwa.
Trener Dusan Stojkov przed spotkaniem miał twardy orzech do zgryzienia. Przede wszystkim kolejnego urazu dostał kapitan zespołu – Sebastian Bożenko, a z uwagi na dużą ilość minut w EBL Szymona Tomczaka czy Mateusza Szlachetki i z nich nie mógł skorzystać. Do drużyny na dobre powrócili z kolei Kacper Gordon czy Kacper Marchewka. Szkoleniowiec Wojskowych postawił od początku właśnie na Gordona, obok którego na plac boju wybiegli Aleksander Leńczuk, Tomasz Żeleźniak, Jan Wójcik i Sebastian Rompa. W pierwszej piątce WKK wyszli natomiast Michał Jędrzejewski, Tomasz Prostak, Jakub Patoka, Michał Sitnik i Fryderyk Matusiak.
Śląsk rozpoczął od dobrej akcji w ataku. Pierwsze punkty zdobył Sebastian Rompa, który staje się coraz ważniejszą częścią zespołu. Od początku spotkania widać było, na jaki styl gry zdecyduje się trener Tomasz Niedbalski, a był nią „small ball”. WKK wyszło na mecz bez typowego środkowego, ponieważ kontuzjowany jest Piotr Niedźwiedzki. Mogliśmy się zatem spodziewać wielu prób zza łuku i nie myliliśmy się. Oprócz tego przeciwnicy starali się szybko rozgrywać piłkę, jednak Trójkolorowi dobrze czytali grę i byli czujni. To właśnie podopieczni Dusana Stojkova jako pierwsi wypracowali sobie większe prowadzenie. Najczęściej wykorzystywany w ataku był Rompa, co zresztą było zrozumiałe ze względu na jego przewagę wzrostu. Gordon podaniami często prowadził do izolacji naszego środkowego i wówczas przynosiło to wymierne korzyści. W wypracowaniu przewagi Śląska pomógł również fakt, że WKK nie potrafiło wstrzelić się zza łuku – w ciągu dziesięciu minut mieli oni tylko dwie udane próby z dystansu. Swoje punkty zanotował również Aleksander Leńczuk, który okazał się najlepszym strzelcem w tej ćwiartce (8 oczek). Trzecia drużyna w lidze postawiła wtedy na krycie strefą 2-3 i przyniosło to pozytywny efekt. Równo z syreną trafił Łukasz Uberna, dzięki czemu po pierwszej kwarcie był remis 25:25.
Na początku drugich dziesięciu minut drużyna Niedbalskiego wyszła na pierwsze prowadzenie. To jednak w żaden sposób nie zraziło gospodarzy, którzy regularnie odpowiadali swoimi punktami, trzymając dystans do rywala. Później byliśmy świadkami małego konkursu wsadów. Najpierw Michał Sitnik niesamowicie efektownie dobił piłkę do kosza nad Janem Wójcikiem, a ten chwilę później zemścił się potężnym wykończeniem alley-oopa. Obie drużyny grały na bardzo dużej intensywności, a wspomniany wcześniej Wójcik w tej kwarcie wziął odpowiedzialność za zdobywanie punktów dla Śląska. Po przerwie na żądanie trenera Stojkova wyglądało to tak, jakbyśmy przyjęli sposób rozgrywania WKK – dużo zasłon bez piłki, obiegnięć i szukania czystych pozycji. Mimo to przeciwnicy zaczęli dyktować warunki gry i wyszli na pięć punktów przewagi, głównie dzięki Tomaszowi Prostakowi, który zaczął trafiać zza łuku. Na koniec kwarty rzutem 3+1 popisał się jednak Gordon, co pozwoliło zmniejszyć straty do WKK do trzech punktów. Trójkolorowi schodzili do szatni przy prowadzeniu rywali 45:42.
Od początku 3Q Stojkov postawił na indywidualne krycie w obronie. WKK natomiast szukało w ataku prostych pick & rollów. Wojskowi zaczęli rzucać więcej zza łuku i skutecznie penetrować kosz. Już po chwili przyniosło to efekt – trójka Gordona i dwutakt Leńczuka dały nam bowiem ponowne prowadzenie w meczu. Na dodatek świetnie zafunkcjonowała obrona, dzięki której WKK przez połowę kwarty nie zdobyło ani jednego “oczka”. Wcześniej wspomniane pick & rolle nie przynosiły oczekiwanego skutku, ponieważ Śląsk świetnie zmieniał krycie w defensywie. W końcu szkoleniowiec gości poprosił o przerwę, a ta nieco odmieniła sytuację boiskową. WKK dość szybko nadrobiło straty i z powrotem wyszło na prowadzenie w meczu. Doświadczony Jakub Koelner zaczął dyrygować grą, co znacząco wpłynęło na organizację i dało więcej rozwiązań w ataku. Śląsk nie zamierzał jednak odpuszczać, dzięki czemu wynik wciąż oscylował wokół remisu. W końcówce dwa celne rzuty zza łuku oddał Tomasz Prostak, co zmusiło trenera Stojkova do wzięcia kolejnego czasu i uspokojenia wydarzeń boiskowych. Pomimo nieskutecznego fragmentu na początku kwarty, to WKK zakończyło ją na prowadzeniu 67:60.
Śląsk rozpoczął ostatnie dziesięć minut gry wysokim składem, bo na parkiecie byli zarówno Wójcik, jak i Rompa. Trójkolorowi dobrze rozpoczęli tę część, już na początku ważną trójkę trafił Aleksander Leńczuk, dzięki czemu na tablicy wyników ponownie pojawił się remis. Gra podopiecznych Stojkova w aspekcie defensywnym mogła się podobać, a wynik tylko to potwierdzał. Pomimo upływających minut, żaden z zespołów nie zamierzał odpuszczać, zatem zapowiadała się ciekawa końcówka. Niepokojący był fakt przekroczenia liczby fauli przez Śląsk. Właśnie przez ich nadmiar boisko musiał opuścić Jan Wójcik, co bardzo osłabiło gospodarzy. Ten stan rzeczy szybko wykorzystało WKK, a na dwie minuty przed końcem Prostak trafił za trzy z rogu i ponownie mieliśmy remis – 78:78. W jednej z następnych akcji Trójkolorowi zgubili krycie i goście po raz kolejny trafili zza łuku. Dusan Stojkov był zmuszony wykorzystać ostatnią przerwę na żądanie. W pierwszej akcji po time-oucie faulowany był Leńczuk, który z zimną krwią zamienił rzuty osobiste na dwa punkty. Chwilę później kluczowy wjazd pod kosz wykonał Michał Jędrzejewski i to WKK ponownie wyszło na trzypunktowe prowadzenie. Gospodarze w końcówce rzucali głównie z linii, po Leńczuku stanął na niej Gordon, który jednak nie trafił ani razu. Na szczęście dla Śląska piłkę udało się odzyskać. Trójkolorowi mieli dziesięć sekund na rozegranie akcji uwieńczonej rzutem na remis. Piłka powędrowała do Gordona, a ten z półobrotu trafił z rogu boiska za trzy punkty i z nawiązką zrewanżował się za nietrafione rzuty wolne! WKK nie wykorzystało swojej szansy w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry, a to oznaczało, że do rozstrzygnięcia wyniku potrzebne było dodatkowe pięć minut – na tablicy widniał wynik 83:83.
W dogrywce Śląsk objął prowadzenie jako pierwszy, po trafionym osobistym Leńczuka. Już po chwili jednak zza łuku odpowiedział Jakub Patoka i ławka WKK wpadła w euforię. Po chwili Rompa popisał się dobrą pracą nóg pod koszem, a zza łuku trafił Kacper Marchewka i to Śląsk mógł przynajmniej przez moment poczuć się komfortowo. W międzyczasie Aleksander Leńczuk złapał piąty faul i musiał opuścić parkiet, co zapowiadało kolejne tarapaty Trójkolorowych. W jego miejsce pojawił się Igor Kozłowski, któremu udało się chwilę później trafić spod kosza z bardzo trudnej pozycji i dołożyć swoją punktową cegiełkę do dorobku Śląska. Po tym rzucie Tomasz Niedbalski poprosił o czas, bowiem na minutę przed końcem dogrywki Trójkolorowi prowadzili 91:87. Po przerwie goście ponownie nie wykorzystali swojej okazji w ataku, a ważną zbiórką w obronie popisał się Tomasz Żeleźniak. Później Wojskowym udało się jeszcze podwyższyć rezultat i w pewnym momencie było nawet 93:87. WKK jednak walczyło do końca i na dwanaście sekund przed końcem Koelner udowodnił swoje boiskowe doświadczenie, trafiając arcyważną trójkę. Dusan Stojkov poprosił o przerwę przy wyniku 93:92 dla Śląska. Czas dał szansę ochłonąć zawodnikom, a po nim goście sfaulowali Żeleźniaka i ten trafił jedną z dwóch prób z linii, powiększając prowadzenie Śląska do dwóch “oczek”. Czekała nas jednak jeszcze jedna akcja ofensywna WKK, które miało sześć sekund na zmianę rezultatu. Szansę na wyrwanie zwycięstwa miał Łukasz Uberna, który rzucał niekryty zza łuku, jednak piłka odbiła się od obręczy i wróciła na boisko. Śląsk rewanżuje się WKK i wygrywa derby Wrocławia w Kosynierce 94:92!
– Ostatnia akcja regulaminowego czasu miała wyglądać trochę inaczej i nie tak rozrysował nam ją trener Stojkov. Dostrzegłem jednak, że róg jest otwarty. Pobiegłem, dostałem piłkę, odwróciłem się, oddałem rzut i na szczęście wpadło. W końcówce zagrałem słabo, więc cieszę się, że udało mi się trafić tak ważną piłkę. Brakowało nam w końcówce Jasia i Alka. Nie da się ukryć, że są to jedni z najważniejszych zawodników w zespole. Drużyna pokazała jednak w końcówce, że nawet bez dwóch kluczowych graczy potrafi przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Brawo też dla Igora Kozłowskiego, który wszedł w bardzo trudnym momencie i wykazał się niesamowitą koncentracją – komentował po meczu Kacper Gordon, rozgrywający Śląska.
To było bardzo ważne zwycięstwo dla TBS Śląska II Wrocław w kontekście zbliżających się play-offów. Wciąż mamy szansę na wyrwanie 8. miejsca, które obecnie okupujemy dzięki lepszej różnicy punktów. Tuż za nami z takim samym bilansem jest Weegree AZS Politechnika Opolska. Czekają nas jednak jeszcze dwa piekielnie trudne spotkania, a w następnej kolejce na wyjeździe zmierzymy się z liderem tabeli – Czarnymi Słupsk. Kilka dni później zakończymy sezon zasadniczy w Kosynierce meczem ze Zniczem Pruszków, który na ten moment zajmuje 7. lokatę w Suzuki 1. Lidze. Trzymajcie kciuki i kibicujcie naszym młodzieżowcom. Hej Śląsk!