Zagrać na szóstkę!

0

Po budującym i efektownym zwycięstwie z Anwilem Włocławek WKS Śląsk Wrocław kontynuuje maraton meczów domowych. W 23. kolejce Energa Basket Ligi do hali Orbita przyjedzie Pszczółka Start Lublin, która także bije się o czołowe miejsca w tabeli. Początek meczu o 17:35; transmisja w Polsacie Sport Extra.

Wtorkowy wieczór był jednym z najbardziej udanych w tym sezonie dla kibiców koszykarskiego Śląska. Święta Wojna przebiegła dokładnie tak, jak sobie wymarzyliśmy – kontrola spotkania od początku do końca, swobodna gra w ataku i pewne zwycięstwo 107:77. Gra Trójkolorowych mogła przywołać wspomnienia ze złotej ery WKS-u – najlepiej świadczy o tym fakt, że tak wysoko z Anwilem po raz ostatni wygraliśmy w… 1993 roku! Wtedy w finałach PLK Wojskowi pokonali ówczesny Nobiles 121:73 w pierwszym meczu i 101:65 w trzecim spotkaniu, które dało im tytuł mistrzowski. W drużynie z Mieszczańskiej brylowali wówczas Jarosław Zyskowski, Dariusz Zelig czy Keith Williams…

Wróćmy jednak do współczesnej rzeczywistości. Zwycięstwo z Anwilem pozwoliło nam utrzymać 3. miejsce w tabeli; wciąż mamy jednak w garści zaległy mecz ze Stalą Ostrów Wielkopolski, a do drugiej Legii (bilans 15-7) tracimy tylko punkt (15-6). Jeszcze jedno spotkanie mniej rozegrał nasz najbliższy rywal, Pszczółka Start Lublin (14-6). Nawet szybki rzut oka na tabelę pokazuje więc, że nadchodzące spotkanie będzie z gatunku tych „za cztery punkty” i może mieć kluczowe znaczenie dla końcowej klasyfikacji sezonu zasadniczego.

Po bardzo udanych poprzednich rozgrywkach apetyty w Lublinie były bardzo duże. I choć Pszczółka cały czas utrzymuje się w czołówce Energa Basket Ligi, kibice i włodarze klubu nie są do końca zadowoleni z wyników zespołu. Świadczy o tym chociażby prawdziwa przebudowa składu w trakcie sezonu – co prawda Joshua Sharma sam wybrał ofertę hiszpańskiej Fuenlabrady, ale Armaniego Moore’a i Lestera Medfora pozbyto się dość ochoczo. Na ich miejsce ściągnięto trzech innych zawodników – do drużyny dołączyli Yannick Franke, Thomas Davis i ostatnio Devin Searcy. Na domiar złego kontuzji doznał niedawno Sherron Dorsey-Walker, którego występ ze Śląskiem stoi pod znakiem zapytania.

– Pszczółka to przeciwnik z najwyższej ligowej półki. Przed nami niezwykle ważne spotkanie, bo mamy niemal taki sam bilans punktowy – ocenia Michał Gabiński. – Start ma bardzo dobrą obronę, umieją przekazywać krycie w defensywie i wykorzystać to, że wysoki zawodnik pilnuje niższego, przez co trudno jest zdobywać przeciwko nim punkty. Mamy jednak pomysły na sforsowanie obrony rywala, a niektóre z nich funkcjonowały dobrze już w pierwszym spotkaniu w Lublinie, gdzie przegraliśmy tylko jednym posiadaniem. Mamy nadzieję, że w nadchodzącym meczu także zrealizujemy te założenia, ale zrobimy to jeszcze lepiej.

Trzon drużyny Davida Dedka tworzą zawodnicy, którzy już w poprzednim sezonie występowali dla Startu – Martins Laksa, Kacper Borowski czy Mateusz Dziemba. Dużym wzmocnieniem Pszczółki było też ściągnięcie Kamila Łączyńskiego, który w poprzednim sezonie cieszył swoją grą publiczność w hali Orbita. „Łączka” wykręca co prawda nieco gorsze liczby, niż w barwach Trójkolorowych (w tym sezonie średnio 8,9 punktu i 5,7 asysty na mecz), ale wszyscy wiemy, jak dużym wzmocnieniem dla drużyny jest jego doświadczenie. Nie pomogło ono jednak w rozgrywkach Ligi Mistrzów, gdzie Pszczółka zaliczyła dość bolesne zderzenie z europejskimi pucharami. Start przegrał wszystkie sześć meczów w BCL i zakończył rywalizację w grupie D na ostatnim miejscu.

– Te spotkania mogły im pomóc, bo grali z bardzo dobrymi drużynami, ale z drugiej strony mogą być nieco zmęczeni, a także podłamani kiepskimi wynikami. Na pewno będą jednak gotowi na mecz z nami, bo wiedzą, że też nie jesteśmy łatwym przeciwnikiem – mówi Mateusz Szlachetka. – Myślę, że kluczem do wygranej jak zawsze będzie obrona. Spróbujemy zagrać agresywnie i utrzymać dobrą skuteczność z poprzedniego spotkania. Przegraliśmy swój pierwszy mecz ze Startem, więc jesteśmy bardzo zmotywowani, żeby pokazać, że potrafimy ich pokonać we własnej hali.

– Występy w Lidze Mistrzów sprawiły, że Start mógł sobie pozwolić na sprowadzenie większej liczby zawodników z wyższej półki – dodaje Gabiński. – Z drugiej strony musieli być przygotowani na to, by grać co trzy dni, co dla zawodników zawsze jest męczące. Mam nadzieję, że uda nam się wykorzystać to, że rywale musieli podróżować chociażby do Hiszpanii. Kamil Łączyński? Oczywiście jesteśmy kolegami, ale na boisku nie będziemy o tym pamiętać. Dzięki temu, że się znamy i szanujemy, na pewno nikt nie będzie odpuszczał. Wręcz przeciwnie – damy z siebie 120 procent, żeby na koniec dnia wygrał zespół, który reprezentujemy.

Jak mówią nasi zawodnicy, pomimo wielu zmian personalnych Pszczółka Start wciąż jest bardzo groźnym rywalem dla każdego zespołu w Energa Basket Lidze. Udowodniła nam to zresztą w październiku, kiedy pokonała u siebie zespół Olivera Vidina 79:76. By odnieść szóste zwycięstwo z rzędu, będziemy musieli więc pokazać swoją najlepszą koszykówkę, czyli po prostu… zagrać na szóstkę! Jak wiemy, dla drużyny Śląska nie ma w tym sezonie rzeczy niemożliwych, więc liczymy na kolejną wygraną i przedłużenie efektownej serii. Trzymajcie kciuki i oglądajcie nas w Polsacie Sport Extra! Hej Śląsk!

Tagi: eblenerga basket ligalublinmateusz szlachetkamichał gabińskiOliver Vidinplkpszczółkapszczółka start lublinśląskśląsk wrocławstartwkswrocławzapowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

szesnaście − 10 =