Za nami weekend pełen sparingów, w trakcie którego po dwa mecze kontrolne rozegrały pierwsza i druga drużyna Śląska. Niestety nie możemy zaliczyć ostatnich dni do udanych – wszystkie spotkania, poza drugim starciem rezerw z Górnikiem Wałbrzych, zakończyły się dla nas przegraną.
W piątek drużyna prowadzona przez Jerzego Chudeusza przegrała w Kosynierce z wałbrzyszanami 64:84, podczas gdy ekstraklasowy skład, mimo wyrównanej rywalizacji z czeskim Nymburkiem, ostatecznie uległ rywalom 86:92. W sobotę Śląsk II w drugim starciu z ekipą Łukasza Grudniewskiego zaprezentował się już znacznie lepiej, ale ostatecznie w meczu mieliśmy remis 82:82. Ostatni weekendowy sparing, starcie podopiecznych Olivera Vidina z MKS-em Dąbrowa Górnicza niestety również nie poszło po naszej myśli – po słabej ostatniej kwarcie przegraliśmy w Orbicie 74:89. Zapraszamy na podsumowanie weekendowych gier.
WKS Śląsk Wrocław 86:92 ERA Basketball Nymburk
Mecz pomiędzy ekstraklasowym składem WKS-u a ERĄ Nymburk obie drużyny zaczęły dosyć niemrawo. Po stronie Śląska od początku meczu aktywny był Garrett Nevels, który z zaangażowaniem walczył o zbiórki i przechwyty, z powodzeniem kończył też akcje. Przewaga WKS-u zaczęła się zarysowywać po trójce Michała Gabińskiego i kilku akcjach w pomalowanym Akosa Kellera. Dobre wejście z ławki zaliczył Szymon Tomczak i po pierwszej kwarcie Śląsk prowadził 31:23.
Czesi w pierwszej części gry często pudłowali zza łuku (3/12), dlatego w kolejnych minutach zaczęli szukać większej ilości podań i gry bliżej kosza. Mimo dobrego początku ze strony wrocławian, niestety przyniosło to oczekiwany skutek – Trójkolorowi z upływem czasu coraz gorzej radzili sobie z obroną akcji rywala. Grę WKS-u ciągnęli Keller (16 pkt, 7 zb, 6/6 z gry) i Nevels (13 pkt, 5 zb, 3 ast, 6/7 z gry). Po 20 minutach gry na tablicy widniał remis 54:54.
Trzecia i czwarta kwarta przebiegły w podobny sposób. Choć przeciwnicy z Nymburka są drużyną notowaną zdecydowanie wyżej, podopieczni trenera Vidina stawiali zaciekły opór. Zawodnicy trenera Orena Amiela lepiej radzili sobie z rozrzucaniem akcji i grali bardziej drużynowo, ale brakowało im skupienia w obronie, co skrzętnie wykorzystywali wrocławianie często zdobywając łatwe punkty. Po pół godziny gry Śląsk przegrywał 74:76, ale nie wyglądał na drużynę wyraźnie słabszą.
Ostatnia ćwiartka nie zmieniła obrazu spotkania. Trójkolorowi długo nie pozwalali gościom odskoczyć, ale nieudane próby w końcowych minutach sprawiły, że Czesi zyskali kilka oczek bezpiecznej przewagi. Dzięki temu do najważniejszych akcji meczu podchodzili z handicapem i nie pozwolili już się dogonić. Po wyrównanym spotkaniu drużyna Olivera Vidina przegrała 86:92.
Śląsk II Wrocław 64:84 Górnik Trans.eu Wałbrzych
Już pierwsza kwarta meczu pokazała, że o wygraną z Górnikiem będzie bardzo trudno. Choć wynik po pierwszych 5 minutach nie był zły (9:11), to nie oddawał on jednak obrazu gry. Naprzeciwko siebie stanęły bowiem ekipy złożone z doświadczonych na poziomie 1. Ligi zawodników, jak Krzysztof Jakóbczyk czy Kamil Zywert, i młoda, zgrywająca się dopiero drużyna rezerw WKS-u. Drużyna Górnika zdecydowanie dominowała na parkiecie i swobodnie rozgrywała piłkę, jednocześnie bardzo utrudniając gospodarzom wyprowadzenie pomarańczowej z własnej połowy. Trójkolorowi mieli duże problemy z konstruowaniem akcji, a niemal wszystkie punkty zdobywali po trudnych próbach pod presją zegara i rywali. Po bardzo słabej pierwszej kwarcie przegrywali 13:27, po drugiej – 36:50.
Grę Śląska starali się ciągnąć Miłosz Góreńczyk czy Tomasz Żeleźniak, aktywny był też Kacper Marchewka. Niestety wysoki pressing wałbrzyszan prowadził do wielu strat i coraz większych problemów ze znalezieniem dobrej pozycji do rzutu. Podopieczni Łukasza Grudniewskiego grali z kolei uporządkowaną koszykówkę i zaplanowane akcje, konsekwentnie wykorzystując Damiana Durskiego (19 pkt, 6/9 z gry, 3/4 za 3) i Krzysztofa Jakóbczyka (11 pkt, 3/6 za 3). Po pół godziny gry WKS przegrywał 50:70, ostatecznie przegrał spotkanie taką samą różnicą punktów – 64:84. Słaba dyspozycja wrocławian objawiła się przede wszystkim w postaci 18 strat i ledwie 4 trafieniach zza łuku (na 18 prób).
Śląsk II Wrocław 82:82 Górnik Trans.eu Wałbrzych
Sobotnie spotkanie rozpoczęło się w podobnym tonie, co piątkowe – Wojskowi z trudem konstruowali akcje i zaczęli od 5/14 z gry w pierwszej kwarcie, w której przegrywali nawet 10 oczkami (11:21). Górnik był z kolei niemal bezbłędny w pomalowanym, a we znaki wrocławianom szczególnie dawał się ich były klubowy kolega – Jan Malesa. Na szczęście podopieczni Jerzego Chudeusza nie podążyli tą samą drogą, co poprzedniego dnia i w kolejnych minutach zaczęli odrabiać straty. Z dobrej strony pokazał się Szymon Walski (12 pkt, 7 zb, 5/7 z gry do przerwy) oraz walczący o faule i wykorzystujący rzuty wolne Tomasz Żeleźniak (11 pkt, 5/6 za 1). Górnicy na potęgę pudłowali zza łuku (0/12), co pozwalało Wojskowym nawiązać w miarę wyrównaną walkę. Do przerwy wałbrzyszanie prowadzili 42:41.
Po przerwie WKS naciskał jeszcze mocniej. Uaktywnili się Sebastian Bożenko i Paweł Strzępek, drużyna wygrywała zbiórkę i przede wszystkim zamieniała większość rzutów osobistych na punkty (22/29 po 3 kwartach). Po 30 minutach gry na prowadzeniu był już Śląsk – 66:63. Niestety to, co przez cały mecz rzucało się w oczy w grze Trójkolorowych, to olbrzymia ilość strat – w całym meczu popełnili ich oni aż 23. Pozwoliło to Górnikowi na przeprowadzanie aż o 27 akcji rzutowych więcej. Biorąc to pod uwagę, końcowy wynik 82:82 wydaje się być całkiem przyzwoity.
WKS Śląsk Wrocław 74:89 MKS Dąbrowa Górnicza
W niedzielny mecz ekstraklasowej ekipy z MKS-em dużo lepiej weszła drużyna z Dąbrowy Górniczej. Goście rozegrali kilka ładnych akcji w ataku, Trójkolorowi z kolei zanotowali kilka strat w – wydawałoby się – niegroźnych sytuacjach. Po pierwszych minutach MKS prowadził 11:2. Przez pozostałą część kwarty WKS stopniowo odrabiał jednak straty – dwoma dobrymi akcjami popisał się Nevels, akcję 2+1 zanotował Keller, chwilę po wejściu z ławki zza łuku trafił Strzępek. Tym samym po 1Q na tablicy wyników widniał remis 18:18.
W drugiej kwarcie w poczynania obu drużyn wkradło się nieco chaosu. MKS na sporo pozwalał Akosowi (kolejna akcja 2+1), a Wojskowi dwa razy stracili piłkę przy rozpoczęciu akcji i tym samym MKS wrócił na kilkupunktowe prowadzenie (31:24), a po trójce Konrada Dawdy był nawet 10 punktów „na plusie”. Wtedy do akcji wkroczył jednak Garrett Nevels – trzykrotnie trafił zza łuku, a do tego dołożył łatwe punkty po przechwycie. Trójkę rzucił też Jovanović i po 2Q obie ekipy remisowały 40:40.
Zły początek kwarty, kilka punktów straty, skuteczny pościg za przeciwnikiem i remis na koniec kwarty – tak wyglądały dwie pierwsze części gry i nie inaczej było w trzeciej. Kolejne 9 punktów dołożył Nevels, z dobrej strony pokazał się Tomczak, z kolei u gości szalał Sacha Killeya-Jones, który już po trzech kwartach był o jedną zbiórkę od double-double (30 pkt, 9 zb). Po 3Q było 66:66.
Ostatnie 10 minut znów źle rozpoczęło się dla Trójkolorowych. W ataku doszło do zbyt dużej ilości nieporozumień, które skutkowały stratami i aż 11 punktami rywali. Ci nakręcali się kolejnymi udanymi akcjami, złapali dobry rytm gry i nie dawali nam dojść do głosu w ataku. Tym razem nie byliśmy w stanie odrobić strat – w całej kwarcie rzuciliśmy tylko 8 punktów i musieliśmy pogodzić się z przegraną 74:89.
– Te dwa mecze, które rozgrywaliśmy w weekend, były dla nas bardzo ważne ze względu na paraliż treningów spowodowany COVID-em. Brakuje nam dwóch podstawowych graczy, do tego kontuzjowani są Zagórski i Gordon. Ta dwójka wróci do treningów we wtorek. Oba spotkania wykorzystaliśmy na to, żeby sprawdzić, jak może wyglądać nasza gra bez zawodników, których nam brakuje. Chcemy zrobić różnicę w naszym stylu gry, wprowadzić pewne zmiany, a żeby to zrobić, trzeba widzieć je na boisku. Dlatego traktowaliśmy te mecze bardzo poważnie. Jeśli chodzi o nowych graczy – Nevels to zawodnik, który grał już na wielu wyższych poziomach – w Hiszpanii, we Włoszech czy w EuroCup. Myślę, że to gracz, który będzie jednym z liderów naszej drużyny. Łabinowicz to młody koszykarz, który dopiero przechodzi na zawodowstwo, aklimatyzuje się w Europie i jest po kontuzji, przez którą w marcu przechodził operację. Na razie nie mamy wobec niego wielkich oczekiwań, ale wierzę, że będzie wartościową postacią w naszej drużynie. Póki co spędził z nami tylko tydzień na treningach, a przed dwoma sparingami to bardzo krótki okres. Potrzeba mu jeszcze czasu, aby zaadaptował się do naszej drużyny. Potrzeba nam też jeszcze zawodnika, bo osamotniony Akos nie zrobi różnicy pod koszem. Mamy w planie zakontraktować jednego Polaka, który ma papiery na granie na pozycji 4-5, ale jest też możliwość, że weźmiemy kogoś na pozycje 3-4. W każdym wypadku to musi być wysoki gracz, który będzie w stanie wspierać Gabińskiego i Kellera. Bardzo brakuje nam Olka Dziewy, który robi różnicę w naszej drużynie. Według mnie jest to najlepszy rodzimy zawodnik w naszym składzie – powiedział po meczach Oliver Vidin.
Jeden remis i trzy porażki – z takiego bilansu nie możemy być zadowoleni. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ekstraklasowa drużyna wciąż jest mocno osłabiona brakiem ważnych zawodników, a pierwszoligowa ekipa mierzyła się z wymagającym i doświadczonym przeciwnikiem. Inauguracja Energa Basket Ligi już za kilka dni – jeśli chcemy myśleć o zwycięstwie z Enea Astorią Bydgoszcz, na pewno musimy zagrać lepiej, niż w dwóch ostatnich sparingach. Nie uda się też pokonać przeciwnika bez waszego wsparcia z trybun hali Orbita – bądźcie z nami w piątek o 17:30! Bilety i karnety dostępne są w serwisie abilet.pl oraz w zakładce „KUP BILET” na naszej stronie internetowej. Hej Śląsk!