Zakończyć maraton zwycięstwem

0

W sobotę Biofarm Basket Poznań podejmie u siebie FutureNet Śląsk Wrocław. Przy lekkiej nadinterpretacji faktów, mecz 9. kolejki 1. Ligi można zapowiedzieć jako starcie dwóch najbardziej utytułowanych drużyn w historii polskiej koszykówki. Początek spotkania o 17:00.

Wojskowi to 17-krotni Mistrzowie Polski, 6-krotni Wicemistrzowie i 14-krotni zdobywcy brązowych medali. Z kolei Lech Poznań ma na koncie 11 Mistrzostw oraz po 7 srebrnych i brązowych medali, co czyni go drugim najbardziej utytułowanym klubem w kraju. I choć Biofarm Basket Poznań oficjalnie istnieje od 2010 roku, można uznać go za spadkobiercę tradycji Lecha. Po wycofaniu tego ostatniego z rozgrywek PLK w 1997 roku, drużyna z Wielkopolski wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej w latach 2008-2012 pod nazwą PGB Basket Poznań. Historia powtórzyła się jednak i klub po 15 latach odbudowy znów został rozwiązany, ponownie zaczynając grę od 2. Ligi pod nową nazwą.

Obecnie w Poznaniu poważnie myśli się o odbudowie koszykarskiej potęgi i powrocie do Energa Basket Ligi. Klub ma duże wsparcie od miasta: obok szczypiornistów oraz żeńskiej drużyny koszykarskiej otrzymał największe wsparcie finansowe od samorządu z wszystkich poznańskich klubów. W dwóch pierwszych meczach rozgrywek publiczność wypełniła halę CityZen do ostatniego miejsca, a w mieście mówi się o budowie nowej hali i przebudowie Areny, gdzie największe sukcesy święcił Lech.

W parze z ambicjami Biofarm Basketu poszło zatrudnienie nowych, dobrze znanych w koszykarskim światku nazwisk. Stanowisko honorowego prezesa piastuje Eugeniusz Kijewski, najlepszy strzelec w historii PLK i 4-krotny Mistrz Polski z Lechem. Nowym dyrektorem wykonawczym klubu został Grzegorz Ardeli, który wcześniej jako generalny menedżer i wiceprezes BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski zdobywał z nią brązowy i srebrny medal Mistrzostw Polski. Zmiana nastąpiła także na stanowisku trenera – Przemysława Szurka zastąpił Paweł Blechacz, który ostatnio prowadził Energa Kotwicę Kołobrzeg. W tym sezonie za wcześnie jeszcze, by mówić o awansie, ale niewątpliwie w Poznaniu położono fundamenty pod bardzo ciekawy i przyszłościowy projekt.

– Wiem, że to klub z wielkimi tradycjami. Praca w Poznaniu to dla mnie duże wyzwanie i zaszczyt. Dołożę wszelkich starań, żeby całe miasto żyło tym sportem, a drużyna odnosiła sukcesy. Poznań kocha koszykówkę, jest tu niepowtarzalny klimat, którego mogliśmy doświadczyć w dwóch pierwszych meczach. To tylko motywuje do cięższej pracy, możemy osiągnąć naprawdę duże rzeczy – mówił dla portalu WP SportoweFakty na starcie sezonu wspomniany Grzegorz Ardeli, dyrektor wykonawczy klubu.

Sporo zmian nastąpiło także w kadrze Biofarm Basketu. Z drużyny odeszli czołowi zawodnicy: dla Filipa Struskiego i Mariusza Konopatzkiego dobre występy w Poznaniu okazały się trampoliną do ekstraklasy; ten pierwszy gra obecnie dla Polpharmy Starogard Gdański, a drugi dla Legii Warszawa. Jakub Fiszer odszedł z kolei do Rawlplug Sokoła Łańcut, a Piotr Wieloch do GKS-u Tychy. Z kolei najgłośniejszym transferem Biofarm Basketu było pozyskanie Marcina Fliegera, który powędrował w kierunku przeciwnym do Struskiego. W zeszłym sezonie 34-letni rozgrywający notował dla Polpharmy w PLK średnio 10,6 pkt w 24 minuty, a przed kilkoma laty rozegrał jeden sezon dla Śląska. Ponadto ściągnięto Macieja Rostalskiego z Jamalex Polonii 1912 Leszno i… właściwie tyle. Pierwszoplanowe role zaczęli odgrywać zawodnicy przez poprzedniego trenera wykorzystywani jedynie w rotacji. 20-letni środkowy Mikołaj Kurpisz na starcie sezonu notuje średnio 14,3 pkt i 10,3 zb, Tomasz Smorawiński 12,1 pkt i 3,9 ast, a Michał Samsonowicz 9,1 pkt. Za wzmocnienie zespołu trzeba uznać także Mateusza Bręka, który niemal cały ubiegły sezon stracił z powodu kontuzji.

Klubowa historia sobotnich rywali jest więc podobna: wielkie sukcesy w przeszłości, krótki powrót do PLK, problemy organizacyjno-finansowe, powolna odbudowa od gry w 2. Lidze i w końcu cel powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Bliżej szczęśliwego końca tej podróży zdecydowanie jest FutureNet Śląsk Wrocław. Drużyna Radosława Hyżego świetnie zaczęła sezon i po zwycięstwie w derbach Dolnego Śląska z Górnikiem Trans.eu Wałbrzych 91:78 zajmuje 1. miejsce w tabeli z bilansem 8-1; wizja Trójkolorowych w PLK w przyszłym sezonie jest bardzo realna. Biofarm Basket o awans w tym sezonie jeszcze nie walczy, ale nawet mimo to początek rozgrywek okazał się dużym rozczarowaniem. Poznaniacy z bilansem 2-6 zajmują dopiero 13. miejsce w ligowej tabeli. Po dwóch zwycięstwach w trzech pierwszych kolejkach nastąpiła seria pięciu bolesnych, bo nieraz minimalnych, porażek – w ostatniej kolejce z Elektrobud-Investment ZB Pruszków 61:67. Poznaniacy największy problem mają ze skutecznością; Biofarm Basket bardzo słabo rzuca zarówno z gry (42,3% skuteczności), jak i z linii rzutów wolnych (60,6% – najgorzej w 1. Lidze). Część winy Paweł Blechacz może zrzucić na kontuzje, które nie oszczędziły najbardziej doświadczonych zawodników Basketu: Macieja Rostalskiego, Adama Metelskiego i Marcina Fliegera. Dwaj pierwsi wrócili już do treningów i prawdopodobnie wystąpią w sobotę, jednak największej gwiazdy drużyny z Wielkopolski nie zobaczymy na parkiecie.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem działaczy obu klubów, być może za kilka lat FutureNet Śląsk i Biofarm Basket ponownie spotkają się w PLK. Na razie pozostaje im jednak walka na zapleczu ekstraklasy. Liczby i forma obu drużyn jasno wskazują na Trójkolorowych, lecz poznaniacy na pewno będą chcieli przerwać serię porażek. Po spotkaniu w stolicy Wielkopolski, kończącym maraton 5 meczów w 15 dni, podopiecznych Radosława Hyżego czekają 2 tygodnie przerwy od ligowych rozgrywek; miejmy nadzieję, że będą podczas niej trenować w dobrych humorach po zwycięstwie w Poznaniu! Hej Śląsk!

Tagi: 1 ligabasketbiofarmfuturenethistoriapoznańśląskwrocławzapowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

jeden × dwa =