Wielki triumf w Zielonej Górze!

0

Ależ to było spotkanie! W starciu pełnym bardzo twardej, fizycznej walki, taktycznych zawiłości i wielu zmian prowadzenia WKS Śląsk Wrocław jako pierwsza ligowa drużyna w sezonie pokonała w Zielonej Górze Zastal 84:80! Podopieczni Olivera Vidina zaprezentowali kawał dobrej koszykówki, byli równorzędnym rywalem dla mistrzów Polski i zasłużenie zrewanżowali się za porażkę z pierwszej rundy.

W składzie WKS-u na ten mecz znalazł się wracający po kontuzji Kacper Marchewka, z kolei w ekipie zielonogórzan zabrakło Marcela Ponitki. W pierwszej piątce na parkiet wybiegli Strahinja Jovanović, Kyle Gibson, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa i Akos Keller.

Trójkolorowi już po minucie gry mieli na koncie 3 przewinienia. Obie drużyny grały bardzo twardo i chaotycznie, raz za razem w prosty sposób tracąc piłkę. Gospodarze częściej dochodzili do pozycji rzutowych, ale wykazywali się naprawdę dużą indolencją w ataku. Po stronie Śląska najlepiej prezentował się Dziewa, który był w stanie punktować i wymuszać faule rywali. Zza łuku trafili Kris Richard, Elijah Stewart i Janis Berzins, a później Cecil Williams – zielonogórzanie prowadzili 14:10. Z kolejnymi minutami przewaga gospodarzy rosła, wrocławianie ewidentnie mieli z kolei problemy w ataku i cierpieli przez przekroczony limit przewinień. W ostatnich sekundach kontrę wykończył Kyle Gibson, a pojedynek 1 na 1 Łukaszem Koszarkiem celnym rzutem z półdystansu skończył Strahinja Jovanović. Podopieczni Żana Tabaka prowadzili po 10 minutach 24:19.

Drugą kwartę zaczęliśmy od trójki Gibsona, ale w kolejnych akcjach niemal nieustannie traciliśmy piłkę za sprawą świetnej defensywy Zastalu. Grę WKS-u indywidualnymi akcjami ciągnął Ivan Ramljak, ale przewaga gospodarzy stale oscylowała w okolicach 5-6 punktów. Gorącą rękę tego dnia prezentował Elijah Stewart, który trafił nawet z 8 metra, ale po drugiej stronie równie dobrze zza łuku rzucali Cecil Williams czy Rolands Freimains. Po chwili czwartą trójkę (na cztery próby) trafił ponownie Stewart! Przy stanie 35:32 o czas poprosił Żan Tabak. To nie pomogło, bowiem Trójkolorowi czuli się coraz lepiej i po rzutach osobistych Mateusza Szlachetki, przechwycie „Stew” na Geoffrey’u Grosselle’u i drużynowej akcji wykończonej przez Dziewę doprowadzili do remisu 36:36 i drugiej przerwy dla Zastalu. W kolejnych minutach goście zastosowali wysoką obronę, co doprowadziło do kilku przechwytów. Kilka oczek z rzędu zdobył Ivan Ramljak i zaliczyliśmy serię 8:0. Gdy zaczęło się robić naprawdę dobrze, akcją 2+1 i trafionym rzutem z półdystansu popisał się Janis Berzins. Wrocławianie znów stracili rytm w ataku, stratę i faul techniczny zanotował Dziewa, a przewaga została błyskawicznie roztrwoniona. Po 20 minutach na tablicy widniał wynik 44:44.

Trzecią część gry zaczęliśmy od nietrafionej próby za trzy Gibsona i straty naszego rzucającego. Po chwili czwarty, a potem piąty faul zanotował Akos Keller, dla którego występ w tym spotkaniu w tym momencie się skończył. Gospodarze zaczęli czuć większą swobodę i prowadzili już 53:46, kiedy ważną trójkę na przełamanie trafił z narożnika Jan Wójcik. W kolejnych minutach przechwyt i punkty z kontry zaliczył Ramljak, ale niestety już 4. faul zapisał na koncie Dziewa. Widać było, że ze względu na dużą ilość przewinień nasza eksperymentalna piątka ma problem ze złapaniem rytmu w ataku. W trudnym momencie dwie akcje z faulem skończył jednak Jovanović, ważną trójkę trafił Ramljak i prowadziliśmy 60:53. Po chwili za bardzo ekspresyjną reakcję i nakrzyczenie na sędziów do szatni powędrował… Żan Tabak, trener Zastalu. Ponownie gdy zaczęliśmy odjeżdżać rywalom, ci byli w stanie wrócić – po trójkach Iffe Lundberga i Krisa Richarda Zastal prowadził 61:60, a o czas poprosił Oliver Vidin. Po przerwie akcję 2+1 dla Trójkolowych skończył świetny tego dnia Ivan Ramljak, dzięki czemu przed czwartą kwartą prowadziliśmy 65:63.

Na początku decydującej ćwiartki prowadzenie Zastalowi dał na krótko trójką Cecil Williams. Po chwili kapitalny tego dnia Stewart z impetem zapakował piłkę do kosza nad Janisem Berzinsem i Rolandsem Freimanisem, następnie trafił dwa rzuty osobiste, potem kosz zaatakował Jovanović i prowadziliśmy 70:66. Kolejna akcja i tym razem trójka Michała Gabińskiego. Wrocławianie trzymali rywali na lekki dystans, ale w obronie kosztowało ich to bardzo dużo wysiłku. Z boiska za 5. faul wyleciał Berzins, a po przewinieniu w ataku Groselle’a Dziewa zebrał piłkę i dał nam prowadzenie 77:70! Pozbawiony swojego trenera Zastal zdawał się być lekko zagubiony. Niestety ponownie w momencie, gdy szło nam najlepiej, nastąpiło lekkie załamanie – akcję 2+1 na Dziewie wykończył amerykański środkowy rywali, tym samym umieszczając Olka na stałe na ławce. Przy stanie 77:73 ważnym i skutecznym atakiem na kosz popisał się Mateusz Szlachetka, ale następnie 4 oczka z rzędu zdobył Freimanis. Dwa wykorzystane rzuty osobiste Gibsona dały nam prowadzenie 81:77. Na minutę przed końcem ważną trójkę spudłował Lundberg, ale stratę zaliczył Jovanović. 30 sekund przed ostatnią syreną zza łuku przymierzył Freimains i ponownie o czas poprosił trener Vidin. W decydującej akcji „Munja” miał zagrać z Krisem Richardem 1 na 1 – przy zasłonie od Michała Gabińskiego odskoczył od zmieniającego krycie Groselle’a i trafił idealnie czystego daggera zza linii 6,75! Do końca meczu zostało około 10 sekund – w ostatniej akcji Lundberg nie trafił dosyć otwartego rzutu za 3, w kontrze z rzutem nieco pospieszył się Kyle Gibson, czym zaskoczył chyba i rywali, którym zostały ostatnie sekundy, ale ponownie z dystansu spudłował duński rozgrywający gospodarzy. Jako pierwsza drużyna w lidze w tym sezonie pokonaliśmy w Zielonej Górze Zastal! Ostateczny wynik to 84:80!

Ależ to było zwycięstwo! Od pierwszych do ostatnich minut gryźliśmy parkiet i pokonaliśmy teoretycznie silniejszą sportowo drużynę. Wielki wkład w wygraną mieli Ivan Ramljak, Elijah Stewart czy Strahinja Jovanović, ale triumf to wielka zasługa całej drużyny i każdy miał swój wkład w zwycięstwo. Brawo, Trójkolorowi!

– Myślę, że dzisiaj zagraliśmy bardzo dobry mecz, głównie w obronie. Różnica była taka, że nie byliśmy “miękcy jak pomidory”, tylko twardzi i agresywni. Nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele szans na zdobycie punktów spod kosza. Pokazuje to 37 rzutów za 3 po stronie Zastalu, to na pewno dużo. My z kolei oddaliśmy wiele prób z pomalowanego po wejściach pod kosz i to według mnie główna przyczyna naszej wygranej. Pokazaliśmy, że nie jesteśmy “dżemową drużyną”, tylko po porażce potrafimy zareagować. Po takim spotkaniu musimy jednak pozostać spokojni. Przed nami jeszcze dużo pracy i przygotowań przed następnym starciami. Do końca roku mam trudny terminarz – gramy u siebie ze Spójnią i Anwilem, a później czekają nas wyjazdy do Gdyni i Starogardu. Każdy mecz to szansa na zwycięstwo, ale podchodzimy do tego w myśl zasady “krok po kroku” – powiedział po meczu Oliver Vidin.

Kolejne spotkanie gramy w przeddzień Wigilii, gdy na własnym parkiecie w ostatnim przedświątecznym spotkaniu podejmiemy PGE Spójnię Stargard. Po kolejne zwycięstwo! Heeeej Śląsk!

Statystyki

Tagi: 17basketbceneaenergagórakolejkaligaplkrelacjaśląskstelmetwkswrocławwygranazastalzielonazwycięstwo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

dziewięć − dwa =