Drugi wyjazd i druga porażka. W 7. kolejce Suzuki 1. Ligi TBS Śląsk II przegrywa z Księżakiem Łowicz 81:95. Najlepszym zawodnikiem Trójkolorowych był Kacper Gordon, który rzucił 18 oczek (8/8 z rzutów wolnych), rozdał 9 asyst i wywalczył 9 fauli.
Pierwsza kwarta była bardzo dobra z obydwu stron przede wszystkim pod względem ofensywnym. W mecz bardzo dobrze weszli podopieczni Dusana Stojkova, którzy po punktach Tomczaka i trójce Leńczuka prowadzili 5:0. Później jednak do głosu doszli gospodarze. Najpierw dogonili wynik, a później wyszli na prowadzenie, które utrzymywali do końca kwarty. W ostatniej minucie ćwiartki wrocławianie podkręcili tempo, a trzy kolejne “oczka” zdobyte przez Sebastiana Bożenko dały remis 24:24. Ostatnie słowo w 1Q należało jednak do Księżaka, a konkretniej Świderskiego, który celnym rzutem zza łuku ustalił wynik na 27:24.
Zdobywanie punktów w drugiej odsłonie ponownie rozpoczął Tomczak, który dobrze zachował się pod koszem i dał Śląskowi kolejne dwa punkty. Gra toczyła się łeb w łeb, ale później WKS zaliczył niemal 2,5 minutowy przestój punktowy, co skrzętnie wykorzystali gospodarze, którzy od stanu 30:30 szybko odskoczyli i przy stanie 30:35 trener Stojkov poprosił o przerwę. Pomimo pogoni za dobrze dysponowanym rywalem, Trójkolorowym brakowało jednak jakże potrzebnej skuteczności. Brakowało również lidera, który w trudnym momencie mógłby pociągnąć zespół do góry. Dlatego też z minuty na minutę łowiczanie powiększali swoją przewagę, a po trafieniu zza łuku Staniosa mieli już 12 punktów przewagi (50:38). Taki stan rzeczy utrzymał się do samego końca drugiej kwarty i na przerwę Śląsk schodził przegrywając 40:52.
W pierwszych 20 minutach WKS największe problemy miał z trafianiem zza łuku, bowiem udało im się zamienić na punkty zaledwie 4 z 18 prób. To właśnie brak skuteczności na odpowiednim poziomie sprawił, że tak trudno było dogonić ekipę z Łowicza, która rzucała na dobrym procencie z gry (53%). W drugiej połowie wrocławianie musieli znacząco poprawić celność, jeśli myśleli o odwróceniu losów meczu.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od dość długiego przestoju punktowego z obydwu stron, dopiero po prawie 2,5 minuty pierwszy basket dla Księżaka zdobył Stanios i od razu była to celna trójka, która powiększyła przewagę gospodarzy do 15 “oczek”. Na tę akcję momentalnie odpowiedział Jan Wójcik i zrobił to bardzo efektownie, kończąc akcję z góry. Tak wyglądała niemal cała trzecia ćwiartka – za każdym razem, kiedy goście próbowali nadgonić choć trochę wynik, to łowiczanie odpowiadali, dzięki czemu utrzymywali różnicę +10 punktów. Trójkolorowi jednak mieli wreszcie swojego lidera, na którego wyrósł Kacper Gordon. Rozgrywający swoimi celnymi rzutami wolnymi na 30 sekund przed końcem kwarty dołożył swój 17 i 18 punkt, do tego miał również 4 asysty. W ostatniej akcji Kacper próbował jeszcze rzucać za trzy punkty, ale ostatecznie piłka nie znalazła drogi do kosza i po 3Q Wojskowi przegrywali bardzo wyraźnie – 60:73.
Ostatnią kwartę fenomenalnie rozpoczął Śląsk: najpierw celny lay up Walskiego, później kolejne dwa “oczka” Marchewki, a na koniec skuteczny rzut zza łuku Leńczuka i po nieco ponad 1,5 minuty tej odsłony wrocławianie tracili do rywala już tylko 6 punktów (67:73). Gospodarze momentalnie się otrząsnęli, ale na ich dobry fragment ponownie kapitalnie odpowiedzieli przyjezdni, najpierw Tomczak pod koszem, a potem zza łuku Marchewka i na 7 minut przed końcem spotkania było już tylko 77:72 dla Księżaka, a trener Trepka poprosił o czas. Po przerwie po raz kolejny błysnął Marchewka, który najpierw przechwycił, a później zdobył łatwe punkty i było tylko -3! Zapowiadała się niesamowicie ciekawa końcówka meczu w Łowiczu, w której wszystko pozostawało otwarte.
Po niecelnym rzucie Jankowskiego zza łuku i zbiórce Walskiego Śląsk miał szansę dojść rywala nawet na dwa punkty, ale niecelnie spod kosza rzucał Tomczak, a w kontrze punkty dla łowiczan zdobył Kobus i dystans znowu niebezpiecznie się zwiększył (76:82). Trener Stojkov zmuszony był poprosić o przerwę. Po niej gra Wojskowych się nie poprawiła, a fenomenalny fragment zaliczył Robak: najpierw przechwyt i dwa wykorzystane rzuty wolne, a w kolejnej akcji 2+1 i zamiast walki punkt za punkt, WKS ponownie przegrywał różnicą aż 11 “oczek” (76:87). Trójkolorowym nie można było odmówić ambicji, ale demony z początku meczu wróciły i skuteczność rzutów była na bardzo słabym poziomie. Na minutę przed końcem Księżak wrócił do swojej bardzo wysokiej przewagi, a po rzutach wolnych Robaka było już 95:78 i zwycięzca tego meczu był już znany. Ostatnie punkty w meczu rzutem zza łuku zdobył Walski i ostatecznie ta sinusoida zakończyła się bardzo pewną wygraną łowiczan 95:81.
Kolejny mecz młodych Trójkolorowych już w czwartek. O 18:30 w Opolu zagramy z Weegree AZS Politechniką i spróbujemy przełamać złą wyjazdową passę. Do trzech razy sztuka, hej Śląsk!