Niestety, ale po wyrównanym i emocjonującym meczu TBS Śląsk II Wrocław okazał się nieco gorszy od AZS UMCS Startu II Lublin i przegrał 88:92. Jest to pierwsza w tym sezonie porażka Śląska na własnym parkiecie. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Kacper Gordon, który zdobył 20 punktów i zaliczył 3 asysty.
Początek spotkania należał do bardzo wyrównanych. Obie drużyny bardzo długo rozgrywały piłkę, a obrona stała na wysokim poziomie. Świetny start zaliczył Michał Sitnik, który w dwóch akcjach z rzędu najpierw przejął piłkę, a potem samodzielnie przeprowadził szybki atak (raz został sfaulowany). Jednak nawet te dwie akcje w rezultacie nie dały przewagi, bo drużyna z Lublina potrafiła szybko odrobić straty i wyjść na siedmiopunktowe prowadzenie. Goście imponowali organizacją gry defensywnej i umiejętnością podejmowania dobrych decyzji rzutowych. Na szczęście w bardzo trudnym dla nas momencie Kacper Gordon przeprowadził spektakularną akcję “2+1”, która zbliżyła Śląsk do Startu na pięć oczek. Wejście młodego rozgrywającego usprawniło grę w ataku, ale defensywa z minuty na minutę wyglądała coraz gorzej. Gordon w pierwszej kwarcie był wręcz fenomenalny – w samej pierwszej kwarcie zdobył aż 13 punktów (100% skuteczności zza łuku!), ale niestety Śląsk schodził na ławkę z sześciopunktową stratą do rywala.
To, co rzuciło się w oczy od początku drugiej kwarty, to poprawa Śląska w grze obronnej. Dzięki lepszej organizacji defensywy udało się odrobić straty i wyjść na remis. Na pochwałę zasługiwała również skuteczność rzutów za trzy. W tym elemencie biliśmy rywali na głowę, którzy w pewnym momencie mieli ledwie 14% celności (Śląsk – 55%). Bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie Miłosz Góreńczyk. 20-letni niski skrzydłowy zaliczył świetne wejście na parkiet. Nie bał się kontaktu z rywalem, a jego wejścia pod kosz zazwyczaj były udane. W zasadzie to cała drużyna zasługiwała na brawa. Po trudnej pierwszej kwarcie odrobiliśmy straty i odzyskaliśmy kontrolę nad spotkaniem. W pewnym momencie prowadziliśmy nawet ośmioma, ale nie trwało to zbyt długo. Podopieczni Przemysława Łuszczewskiego nawet przez chwilę nie odpuszczali i nie dali odskoczyć Śląskowi jeszcze bardziej. Co więcej, rozpędzony Start okazał się nie do zatrzymania i odzyskał prowadzenie. Śląsk pracował całą kwartę, ale chwila dekoncentracji doprowadziła do powrotu koszmarów z pierwszych dziesięciu minut. Na przerwę schodziliśmy przegrywając 46:49.
Druga połowa rozpoczęła się niezwykle intensywnie. Zarówno, Śląsk, jak i Start starały się grać bardzo szybko, by zaskoczyć rywala. Cały czas jednak to lublinianie byli na prowadzeniu. Znów wejście Kacpra Gordona wniosło wiele pozytywnego do drużyny. Ataki gospodarzy były składniejsze, a obrona tak dobrze ustawiona, że Start zaczął popełniać niewymuszone błędy w rozegraniu. Przez całą trzecią kwartę nie pozwoliliśmy odskoczyć drużynie z Lublina i powiększyć przewagi, ale gdy tylko było blisko remisu, popełnialiśmy błąd albo przy rzucie, albo przy podaniu. Brakowało po prostu chłodnej głowy. W ostatnich minutach obie strony popełniły niezliczoną ilość błędów i niepotrzebnych fauli, a zacięta walka w trzeciej kwarcie zakończyła się wynikiem 64:70.
Oczywiste było, że ostatnia kwarta zmusi TBS Śląsk II do postawienia wszystkiego na jedną kartę. Na nasze nieszczęście lepiej rozpoczął Start, który podwyższył prowadzenie do dziesięciu punktów. Martwiąca była również sytuacja z faulami. Podopieczni Dusana Stojkova przez niecałą minutę uzbierali ich już aż trzy. Ważne, że w odpowiednim momencie sprawy w swoje ręce wziął kapitan Sebastian Bożenko. Jego umiejętności przywódcze i wizja gry pozwoliły Śląskowi wrócić do walki. W niecałe trzydzieści sekund przewaga Startu stopniała do czterech oczek. Dzięki ciężkiej pracy i sumienności w ataku naszych koszykarzy, na tablicy ponownie ujrzeliśmy remis. Ostatnie minuty zwiastowały niesłychane emocje. Wielką ambicją wykazał się ponownie Bożenko. Choć najpierw popełnił prosty błąd przy podaniu do Leńczuka, chwilę później odebrał piłkę pod własnym koszem i rozpoczął akcję, która ponownie dała Śląskowi remis. Niestety, ale pół minuty później nasz kapitan nie wykorzystał dwóch rzutów wolnych i Start oddalił się na trzy punkty. Końcówka należała do gości, którzy nie wypuścili prowadzenia z rąk. Tym samym AZS UMCS Start II Lublin wygrał w Kosynierce 92:88 z TBS Śląskiem II Wrocław i ma już na koncie trzy zwycięstwa.
Trójkolorowi zostawili serce na boisku i każdemu z zawodników należą się brawa. Tego dnia jednak rywale okazali się nieco mocniejsi. Okazja do poprawy nastrojów już za tydzień. W niedzielę 24 października o godz. 19 wrocławianie podejmą w Kosynierce Dziki Warszawa. Walczymy dalej, hej Śląsk!