WKS Śląsk Wrocław pokonał Legię Warszawa 76:72 w pierwszym spotkaniu finału Energa Basket Ligi. Trójkolorowi wypracowali sobie przewagę w pierwszej kwarcie, ale goście zdołali odrobić wynik, który był wyrównany już do końca meczu. Ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili wrocławianie i to oni obejmują prowadzenie w serii!
WKS Śląsk Wrocław po pasjonującej serii z Grupa Sierleccy Czarnymi Słupsk awansował do finału Energa Basket Ligi po raz pierwszy od 18 lat i o miano najlepszej drużyny w Polsce mierzył się ze stołeczną Legią Warszawa. Seria finałowa rozpoczęła się 16 maja o godzinie 20:40 w Hali Stulecia. Na to starcie trener Andrej Urlep posłał do boju wyjściową piątkę: Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Kerem Kanter i Aleksander Dziewa.
Inaugurujące punkty w serii zdobył kapitan gości – Łukasz Koszarek – który przy swoim trafieniu z dystansu nadepnął na linię, zdobywając dwa oczka. Chwilę później pierwszy powód do radości dał kibicom w Hali Stulecia Kanter, trafiając po świetnej walce pod koszem. Jego akcja wprowadziła Śląsk na dobre tory i była początkiem świetnej kwarty Trójkolorowych. Już po chwili na prowadzenie wyprowadził wrocławian Dziewa, a po trójce gości do wyniku 6:5 doprowadził Ramljak. Od tego momentu podopieczni trenera Urlepa zaczęli przejmować inicjatywę w spotkaniu, a kolejne trafienie Ivana, rzuty wolne Justice’a i akcja 2+1 Olka ustabilizowały sytuację na parkiecie.
Chwilę później reprezentant Polski dorzucił jeszcze trafienie z dystansu, utrzymując ośmiopunktowe prowadzenie Trójkolorowych. W ostatnich czterech minutach kwarty kibicom przypomniał o sobie Travis Trice. Amerykanin zdobył 9 kolejnych punktów Śląska, wyprowadzając wrocławian na najwyższe jak do tej pory prowadzenie – 25:13. Na zakończenie kwarty trafił jeszcze Łukasz Kolenda, a po ostatniej skutecznej akcji Legii mieliśmy wynik 27:18.
Po krótkiej przerwie prowadzenie Trójkolorowych błyskawicznie podwyższył D’mitrik Trice, który zastąpił na parkiecie swojego brata Travisa. Goście jednak natychmiast wzięli się za odrabianie strat, zdobywając 14 (!) punktów z rzędu. Zaliczyli w tym czasie aż 4 trzypunktowe akcje i wyszli na prowadzenie 32:29. Wrocławianie zdecydowanie przespali początek drugiej kwarty, ale w końcu musieli się obudzić, do czego przyczynił się Kanter.
Turek przywrócił Śląsk do życia i kolejne punkty były tylko kwestią czasu. Następne trafienie zaliczył Ramljak, a po skutecznym haku Dziewy Trójkolorowi wrócili na prowadzenie. Legia jednak cały czas była groźna i mimo trafień T. Trice’a, Ramljaka i Kantera, utrzymywał się wyrównany wynik. W końcówce skuteczniejszy był Śląsk, a po trafieniach Kolendy i Travisa wrocławianie wyszli na prowadzenie 44:43 przed przerwą.
Drugą połowę mocnym akcentem rozpoczęła Legia, gdy z dystansu trafił Robert Johnson. Wrocławianie szybko wyrównali i przez pierwsze minuty trzeciej kwarty obraz gry nie zmieniał się, ponieważ żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie przewagi. Goście odpowiadali na kolejne punkty T. Trice’a i Dziewy, utrzymując wyrównany wynik. Zmieniło się to za sprawą MVP sezonu zasadniczego, który akcją 2+1 doprowadził do wyniku 55:50.
Wrocławianie utrzymywali prowadzenie dzięki trafieniu Kantera i trzem rzutom wolnym T. Trice’a. Po tych trafieniach Amerykanin miał na swoim koncie już 22 punkty. Chwilę później kolejnym skutecznym wjazdem pod kosz popisał się Kolenda, ale ostatnie słowo w trzeciej kwarcie należało do gości, który zdołali zmniejszyć stratę. Przed ostatnimi dziesięcioma minutami Trójkolorowi prowadzili 62:57.
Pięć punktów przewagi to było jednak o wiele za mało dla wrocławian, którzy błyskawicznie chcieli ustabilizować sytuację w czwartej kwarcie. Podopieczni trenera Urlepa grali po wznowieniu gry jak natchnieni, a skuteczne akcje Dziewy, Justice’a i Kolendy dały Śląskowi prowadzenie 68:57. Goście odpowiedzieli trafieniem z dystansu Raymonda Cowelsa, ale Dziewa i Justice pozostali niewzruszeni i błyskawicznie powiększyli prowadzenie do 12 punktów. Wszyscy w Hali Stulecia wiedzieli jednak, że Legia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Warszawianie wzięli się za odrabianie strat, poprawiając szczególnie grę w defensywie. Trójkolorowi nie byli w stanie zdobyć punktów przez prawie 5 minut, a goście w tym czasie zbliżyli się na zaledwie 4 oczka. Niemoc wrocławian przerwał w kluczowym momencie Justice, a mimo tego goście na 48 sekund przed końcem doprowadzili do wyniku 74:72. Śląsk potrzebował do szczęścia zaledwie jednej skutecznej akcji, a jej autorem okazał się Ivan Ramljak. Chorwat wykorzystał dwa rzuty wolne, zapewniające Trójkolorowym końcowy sukces. Warszawianie nie wykorzystali ostatniej szansy i pierwsze spotkanie finału zakończyło się ostatecznie wynikiem 76:72 dla WKS-u.
Najskuteczniejszym zawodnikiem w drużynie Śląska był po raz kolejny w tym sezonie Travis Trice. Amerykanin do 22 punktów dołożył także 5 asyst i 10 wywalczonych fauli. Świetny występ zanotował również Aleksander Dziewa. Reprezentant Polski zdobył 18 punktów i zaliczył 7 zbiórek. Na wyróżnienie zasłużył także Ivan Ramljak, zdobywca double-double (10 pkt, 10 zb). Wśród gości najwięcej punktów (24) zdobył Robert Johnson.
– Spodziewaliśmy się trudnego meczu, ale zaczęliśmy go bardzo dobrze. Niestety nie utrzymaliśmy takiego rytmu gry i pozwoliliśmy rywalom wrócić do spotkania. W drugiej połowie obrona obu drużyn stała na bardzo wysokim poziomie. Cieszymy się zwycięstwem, ale to dopiero pierwszy mecz i przed nami jeszcze długa droga do końcowego sukcesu – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Andrej Urlep.
Pierwszy krok wykonany! Śląsk triumfuje w Hali Stulecia i obejmuje prowadzenie w serii finałowej. Kolejne spotkanie już w czwartek, 19 maja, tym razem jednak w Hali Orbita. Kibiców, którym nie udało się kupić biletów, zapraszamy do strefy kibica WrocLove Basketball na placu pod Iglicą przy Hali Stulecia. Liczymy na dwupunktową zaliczkę przed podróżą do Warszawy! Hej Śląsk!