Do Warszawy jechaliśmy z nadzieją na zwycięstwo, jednak to spotkanie nie poszło po naszej myśli. Mieliśmy dobre fragmenty gry, ale i przestoje, które spowodowały, że dwa punkty po tym meczu powędrowały na konto warszawskiej Polonii.
Niestety w ostatnich tygodniach jesteśmy zmuszeni grać w okrojonym składzie. Plaga kontuzji nas nie opuszcza, a wczoraj w składzie z różnych powodów zabrakło Aleksandra Wiśniewskiego, Mikołaja Adamczaka, Mateusza Czempiela, Edisa Kormana czy Oskara Hlebowickiego.
Mecz rozpoczęliśmy w składzie: Bożenko, Leńczuk, Piśla, Siembiga i Bender. Dobra i skuteczna gra naszego zespołu powodowała zamieszanie w warszawskich szeregach i ostatecznie po 10 minutach prowadziliśmy 18:16.
W początkowych fragmentach drugiej odsłony nic nie wskazywało na to, że tego dnia będą czekać nas duże problemy ze skutecznością. Najwyższe prowadzenie objęliśmy w 15. minucie spotkania i na tablicy wyników mieliśmy 26:18. Od tego momentu coś się w naszej grze zacięło i ta niemoc niestety trwała niemal do końca meczu.
Czarne Koszule zaliczyły run 17:0, co doprowadziło do wyniku 35:26 i kontrolowania przebiegu wydarzeń na parkiecie do samego końca. Nie prezentowaliśmy pełni naszych możliwości, długimi momentami nie potrafiliśmy zdobyć punktów i byliśmy nieskuteczni. Dobre fragmenty gry miał Miłosz Góreńczyk, który zdobył 14 punktów, co jest jego rekordowym osiągnięciem w tym sezonie.
Staraliśmy się nawiązać walkę, ale tego dnia rywal był od nas mocniejszy i odniósł zasłużone zwycięstwo.
W następnych kolejkach zdecydowanie musimy poprawić swoją skuteczność. Zagraliśmy na słabym procencie rzutów z gry i bardzo niskim z rzutów wolnych.
Okazję do poprawienia humorów sobie i kibicom nasi koszykarze będą mieli już w najbliższą środę we Wrocławiu. O 18:30 zagramy w Kosynierce z PGE Turowem Zgorzelec.