Wrocławskie święto koszykówki niestety tym razem nie dla nas. WKK po bardzo dobrym meczu swojego lidera, Szymona Kiwilszy, wygrywa 80:71 i pnie się w górę tabeli. Podopieczni Marcina Grygowicza walczyli do samego końca, jednak to nie wystarczyło do osiągniecia oczekiwanego wyniku.
Derby. To słowo zwiastowało, że atmosfera będzie gorąca nie tylko na trybunach, ale i na parkiecie. Niestety Śląsk przystąpił do spotkania bez kilku podstawowych zawodników. Z powodu kontuzji na parkiecie nie mogli pojawić się Sebastian Bożenko, Mikołaj Adamczak, Mateusz Czempiel czy Mikołaj Wojciechowski.
Mimo znacznego osłabienia, początkowe fragmenty spotkania układały się po naszej myśli. Punkty Oskara Hlebowickiego i Miłosza Góreńczyka sprawiły, że na tablicy mieliśmy wynik 4:2 (niestety to było jedyne prowadzenie Śląska w tym meczu). Spotkanie dobrze zaczęli gospodarze, którzy po kilku minutach prowadzili 21:12, a bardzo dobrą premierową kwartę rozgrywał Szymon Kiwilsza, który po kilku minutach miał na swoim koncie 9 oczek.
Po kilku nieudanych zagraniach swoich podopiecznych trener Grygowicz reagował na wydarzenia na parkiecie i wprowadził rezerwowych. Na parkiecie pojawili się Leńczuk, Piśla czy Bender, jednak i to nie przyniosło efektów. Szybko złapane 3 faule Olka Wiśniewskiego, kilka niecelnych rzutów naszych zawodników i trójka Jakuba Koelnera w ostatniej sekundzie akcji, minutę przed końcem pierwszej połowy, doprowadziła do tego, że na przerwę schodziliśmy przy stanie 41:27 na rywali.
Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia – piłka wpadała do kosza po obu stronach parkietu, ale po celnych trójkach Maksymiliana Wilczka, WKK znalazło się na wysokim prowadzeniu 49:32. To jednak nie podłamało Trójkolorowych. Dobra gra w obronie, pressing, odpowiednie zastawienie bronionej deski pozwalało wyprowadzać Śląskowi efektywne ataki. Punktowali Bender, Piśla czy Wiśniewski i prowadzenie podopiecznych Sebastiana Potocznego zmalało do 6 oczek.
Odpowiedź gospodarzy była jednak błyskawiczna. Rzutem trzypunktowym z faulem popisał się grający tego dnia dobre zawody Tomasz Ochońko. Za chwilę zza linii 6.75 m przymierzyli kolejny raz tego dnia Dominik Rutkowski z Jakubem Koelnerem i zrobiło się +18 dla WKK.
Mimo gry do końca i prób odwrócenia wyniku, tego dnia rywal był dla nas po prostu za mocny. Nie zwieszamy jednak głów, gdyż okazja do dopisania dwóch punktów w tabeli nadarzy się już w sobotę. Czeka nas wyjazd do Krakowa i liczymy, że z tej podróży wrócimy w dobrych humorach.