Po dwóch trudnych wyjazdach FutureNet Śląsk Wrocław przez trzy kolejne weekendy będzie rozgrywał swoje mecze u siebie. Do hali AWF-u przyjadą drużyny z dolnych rejonów tabeli, więc cel może być tylko jeden: 6 punktów! Na początek starcie z SKK Siedlce – w niedzielę o 20:00.
Cztery dni po bolesnej porażce z GKS-em Tychy 84:97 zawodnicy Radosława Hyżego będą mieć idealną okazję na poprawę humorów i powrót na zwycięską ścieżkę. Do stolicy Dolnego Śląska przyjeżdża bowiem SKK Siedlce, ostatnia drużyna w tabeli 1. Ligi. Zespół Michała Spychały wygrał tylko 4 z 19 spotkań, a na wyjeździe nie triumfował jeszcze ani razu (0-10). Ciężko się spodziewać, by w niedzielę było inaczej, bo dwie hale wrocławskich pierwszoligowych drużyn to ostatnie niezdobyte twierdze na zapleczu ekstraklasy.
Strach pomyśleć, gdzie byłaby drużyna z Siedlec, gdyby nie Bartosz Wróbel (śr. 21,3 pkt, 4,5 zb, 3,2 ast). Mimo słabej dyspozycji całej drużyny 23-latek notuje świetny sezon i jest drugim najlepszym punktującym ligi. Lepszy jest od niego tylko Aleksander Dziewa, który zdobył w tym sezonie… o jeden punkt więcej. Dodatkowym smaczkiem sobotniego spotkania będzie więc starcie dwóch najlepszych strzelców 1. Ligi. Pretensji kibice nie mogą mieć także do Rafała Króla, który rozgrywa już trzeci z rzędu sezon w Siedlcach i z sezonu na sezon poprawia swoje statystyki (w obecnym śr. 15,9 pkt, 7,7 zb i 1,8 ast). Reszta drużyny mocno jednak zawodzi i wydaje się jedynie tłem dla dwóch graczy ciągnących siedlecki wózek.
Innym – obok postawy Wróbla i Króla – światełkiem w tunelu dla kibiców SKK może być transfer Michała Sadły. Mimo zaledwie 24 lat na karku ma on na koncie już ponad 100 występów w 1. Lidze, a ostatnio grał w AZS AGH Kraków. W pięciu pierwszych występach w nowej drużynie notował średnio 6,4 pkt i 3,6 zb.
„Sytuacja jest trudna, ale nie dramatyczna, bo potrzeba nam 2-3 zwycięstw do walki o pozycje 9-10, które dają utrzymanie. Wszystko jest w zasięgu ręki, tylko musimy solidnie rozpocząć drugą rundę. Każdy zawodnik jest w 100 procentach zmotywowany, żeby utrzymać zespół na tym szczeblu rozgrywkowym” – mówił w wywiadze dla klubowej strony nowy nabytek SKK.
Okazję do występu przeciwko byłym kolegom z drużyny będzie miał w sobotę Marcin Pławucki (śr. 8,3 pkt, 4,6 ast, 3,4 zb). 29-letni rozgrywający nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii Śląska, ale jego sumienność na parkiecie i serdeczność poza nim została zapamiętana przez wrocławskich kibiców. Teraz „Spławik” łączy występy na parkiecie z rolą ojca małego Wojtka, a w nadchodzącym meczu będzie chciał przypomnieć o sobie publiczności zgromadzonej w hali AWF-u.
Najlepszą motywacją przed teoretycznie łatwym spotkaniem mogłoby być dla zawodników FutureNet Śląska obejrzenie pierwszego meczu między obiema drużynami. W Siedlcach SKK postawiło gościom bardzo trudne warunki i po 40 minutach gry na tablicy widniał wynik 91:91. Dogrywka również była niezwykle zacięta i dopiero celny floater Roberta Skibniewskiego 2 sekundy przed jej końcem przesądził o zwycięstwie Trójkolorowych. Dziś drużyna WKS-u wydaje się dużo bardziej rozpędzona niż przed trzema miesiącami, ale mając w pamięci mecz z października nie może zlekceważyć przyjezdnych.
Tylko w jednym spotkaniu obecnego sezonu 1. Ligi zdobyto więcej punktów niż w pierwszym starciu FutureNet Śląska z SKK. Siedlczanie są dość ofensywnie usposobionym zespołem – choć znajdują się na ostatnim miejscu w tabeli, pod względem zdobytych oczek na mecz plasują się na 7. miejscu. W sobotę liczymy więc nie tylko na zwycięstwo Trójkolorowych, ale także pokaz efektownego basketu z obu stron! Hej Śląsk!