Nie był to udany wieczór dla WKS-u Śląska Wrocław. Trójkolorowi po zaciętej końcówce przegrali na wyjeździe z MKS-em Dąbrowa Górnicza 70:68.
Mimo wyniku końcowego, w mecz lepiej weszli wrocławianie. Początek co prawda był wyrównany – przede wszystkim przez bardzo słabą skuteczność obu ekip. Po pierwszych pięciu minutach widniał dopiero wynik 6:4 dla gości za sprawą skutecznej akcji Adama Waczyńskiego. Nietrafione rzuty i sporo mocnej obrony sprawiło, że Trójkolorowi odskoczyli rywalom na ostatnie 90 sekund przed pierwszą syreną. Wtedy to dobry rajd Marcela Ponitki oraz zbiórka i dobitka Adriana Boguckiego dały trzy oczka przewagi, którą powiększył Błażej Kulikowski trafiając rzuty wolne.
Druga odsłona to trafienie z półdystansu MaCio Teague’a i siedmiopunktowe prowadzenie. Przez kolejne minuty drużyna trenera Jonchevskiego utrzymywała się na pułapie około pięciu oczek z przodu, aż do wyniku 23:17, gdzie gospodarze zrobili imponujący rajd 13:0 i po dwóch przerwach na żądanie macedońskiego szkoleniowca zrobiło się 30:23 dla dąbrowian. Ostatnie minuty to bilans 7:5 dla Śląska i po pierwszej połowie na plus byli gospodarze. Warto zaznaczyć, że obie ekipy oddały łącznie 29 rzutów zza łuku, które zakończyły się po jednej trafionej trójce – Ray’a Cowelsa i Jeremiego Senglina.
A po powrocie na parkiet to brązowi medaliści poprzedniego sezonu rozpoczęli trzecią kwartę z wysokiego „C”. Najpierw zza linii 6,75m. przymierzył Senglin, a po chwili powtórka w wykonaniu Adama Waczyńskiego. Gdy MKS próbował odjechać z wynikiem wtedy szybko straty były odrabiane. Przez dłuższy czas mieliśmy remis na tablicy bądź minimalne prowadzenie ekipy Jean-Denys Chouleta. Przed ostatnią partią widniał rezultat 56:54 dla gospodarzy.
Ostatnie dziesięć minut nie było zbyt przyjemne dla oczu widzów żadnej z drużyn. Dobrych akcji było niewiele, a grę zdominowały faule – w obronie, w ataku lub techniczne. Do tego dochodziły straty po jednej i drugiej stronie. Większość zdobytych oczek to trafienia z rzutów wolnych. Na ostatnie 100 sekund po trafieniu Cowelsa, trener Śląska poprosił o czas. Po nim najpierw Emmanuel Nzekwesi nie trafił z półdystanu, następnie udało mu się przechwycić pod własnym koszem i w kolejnej akcji został sfaulowany i wykonywał rzuty wolne na remis. Jeden z nich został przestrzelony, więc WKS musiał ratować się przewinieniem. Marcin Piechowicz nie trafił drugiego rzutu z linii i po zbiórce było 10 sekund na ostatnią szansę – ta została niewykorzystana przez Justina Robinsona i to MKS mógł cieszyć się ze zwycięstwa.
Wśród Trójkolorowych najlepszymi graczami byli Marcel Ponitka (14 pkt., 4 zb.), Emmanuel Nzekwesi (12 pkt., 4 zb.) i Jeremy Senglin (11 pkt., 3 as.). U dąbrowian wyróżniali się Raymond Cowels (23 pkt., 5 zb.), Cobe Williams (13 pkt., 2 as.) i Mattias Markusson, który może się pochwalić double-double (14 pkt., 11 zb.).
Najbliższe spotkanie WKS Śląsk Wrocław zagra w Hali Globus, gdzie rywalem będzie PGE Start Lublin. Ten mecz odbędzie się 16 marca o godzinie 17:30 – transmisja na Polsacie Sport 2.