Śląsk Wrocław niestety nie był w stanie przeciwstawić się dzisiaj efektownie grającemu Polskiemu Cukrowi. Goście, jak na lidera przystało, zdominowali nasz zespół od początku spotkania i spokojnie kontrolowali jego przebieg. Po prowadzeniu przez cały mecz torunianie wygrali 108:86.
Spotkanie rozpoczęliśmy piątką: Kamil Łączyński, Devoe Joseph, Michał Gabiński, Maciej Wojciechowski oraz Michael Humphrey. Niestety zaczęliśmy słabo. Słabo przede wszystkim w obronie, gdzie mieliśmy mnóstwo problemów w indywidualnym kryciu i często gubiliśmy rywali. W ataku brakowało z kolei pomysłu. Goście zaliczyli świetny start – po szybkich atakach oraz trójce Wrighta prowadzili 7:0 i trener Vidin już po 2 minutach był zmuszony poprosić o czas. Wrocławian do walki pobudziła trójka Kamila Łączyńskiego i alley-oop Michaela Humphrey’a, jednak była to krótka chwila lepszej gry. W pierwszej kwarcie trafiliśmy zaledwie 6/21 rzutów z gry, a rywale 10/16, w tym 5/8 zza łuku. Po 10 minutach przegrywaliśmy 16:27.
Drugą cześć gry rozpoczęliśmy od rzutu zza łuku Łączyńskiego, lecz Twarde Pierniki momentalnie odpowiedziały trójkami Ratajczaka i Cela, po których goście prowadzili już 40:23. Trójkolorowi wyglądali na parkiecie na zdezorientowanych i brakowało im pomysłu na grę. Trochę na siłę uparli się, by – tak jak rywale – rzucać za trzy punkty, lecz niestety drużyna prowadzona przez Sebastiana Machowskiego zdecydowanie przewyższała gospodarzy kulturą gry. Nawet wejścia pod kosz nie dawały nam kolejnych punktów, a Pierniki trafiały w niemal każdej akcji. Wrocławianie zupełnie nie nadążali za atakami gości, a ci umiejętnie kontrolowali mecz i konsekwentnie budowali swoją przewagę, która w pewnym momencie wynosiła nawet 22 punkty. W ostatniej minucie Śląsk mocniej przycisnął, odrabiając część strat, ale na przerwę schodziliśmy z wynikiem 36:51.
Na drugą połowę Śląsk wyszedł bardzo zmotywowany. Punkty zdobywali dla nas głównie Maciej Wojciechowski i Michael Humphrey, jednak po paru minutach zespół ponownie wrócił do gry sprzed przerwy. Znów zaczęła szwankować skuteczność i ruch piłki, a obrona w dalszym ciągu nie była w stanie zatrzymać zawodników Polskiego Cukru. W pewnym momencie goście stracili czujność, w ich akcje wkradła się niedokładność i na parę minut ich gra całkowicie stanęła. Wrocławianie wykorzystali przestój torunian i po serii 10:0 przegrywali już tylko 12 punktami. Końcówka należała jednak do zawodników Polskiego Cukru, którzy trafiali z każdej pozycji i przed ostatnią kwartą przegrywaliśmy 58:81.
Mecz był już praktycznie rozstrzygnięty, ale Trójkolorowi próbowali jeszcze wrócić. Twarde Pierniki spisywały się tego dnia jednak wyśmienicie i ani myślały się zatrzymywać. Goście pewnie rozgrywali swoje akcje i w ekspresowym tempie budowali przewagę. Obrona Śląska, która przez większość meczu nie sprawiała torunianom problemu, w ostatniej kwarcie już w ogóle nie istniała. W naszej ekipie niestety dopiero w ostatniej kwarcie obudził się Joseph, zdobywając w niej 12 punktów. W ostatnich minutach na parkiecie pojawili się Jakub Musiał, Tomasz Żeleźniak i Michał Jodłowski, co oznaczało, że trener Vidin daje minuty młodym, by się ogrywali. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 86:108.
Statystyki: https://bit.ly/2PKkSLt
– Z pewnością od początku nie był to dla nas dobry mecz. Zaczęliśmy od zablokowanego rzutu i punktów rywali z kontry, w pewnej chwili zrobiło się 5:12. W ataku nie byliśmy wystarczająco skupieni, a w tej sytuacji nie mieliśmy szans na dobrą obronę, dopuszczaliśmy do kontrataków. Nie jest tajemnicą, że Polski Cukier Toruń to najlepsza drużyna w lidze pod względem grania szybkich kontr. Wiedzieliśmy o tym, ale nie zatrzymaliśmy tego. Przestrzeliliśmy wiele rzutów i włożyliśmy sporo wysiłku w walce o zbiórki ofensywne – mieliśmy problem z egzekucją i z 16 zbiórek zdobyliśmy tylko 9 punktów. Na 16 prób trafiliśmy tylko 4 razy, czyli aż 12 razy spudłowaliśmy. Zwracam uwagę również na naszą obronę, gdy broniliśmy na własnej połowie – to były wzloty i upadki. Momentami prezentowaliśmy świetną defensywę, a dosłownie chwilę później fatalną – wszystko sprowadza się do skupienia. Nie byliśmy dzisiaj skupieni na naszych zadaniach i wynik jest tego efektem. Nie jest tajemnicą, że Polski Cukier w każdym meczu ma więcej posiadań piłki. W każdym meczu zdobywają około 100 punktów, robią to zarówno w Europie, jak i rodzimej lidze. Wiedzieliśmy, kogo i w jakiej sytuacji się obawiać, ale nie udało nam się tego zrealizować. Jestem zawiedziony, że nie pokazaliśmy jeszcze więcej dodatkowego wysiłku, by zagrać chociaż wyrównane spotkanie. Oczekuję od moich zawodników, że pokażą się z dużo lepszej strony w kolejnym meczu wyjazdowym. Oczywiście mamy tylko 5 dni, ale musimy przeanalizować porażkę i wyciągnąć lekcję z tej przegranej – obszernie skomentował spotkanie na pomeczowej konferencji prasowej Oliver Vidin.
Niestety, w tym spotkaniu zmierzyliśmy się z ekipą, która do tej pory w lidze znalazła tylko jednego pogromcę. Twarde Pierniki udowodniły, że nie bez powodu są liderem tabeli i pokazały różnicę klas. O tym meczu będziemy chcieli jak najszybciej zapomnieć i w dalszym ciągu skupiamy się na walce o kolejne wygrane. Następna okazja do zdobycia punktów już w czwartek, gdy w Warszawie podejmiemy przedostatnią drużynę w lidze – Legię. Liczymy na odniesienie kolejnego zwycięstwa na wyjeździe, gdzie przecież radzimy sobie najlepiej. Hej Śląsk!