W meczu 27. kolejki Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław zdecydowanie pokonał GTK Gliwice 89:61. Trójkolorowi od początku do końca kontrolowali przebieg spotkania, stopniowo powiększając swoją przewagę i bezpiecznie dowożąc wygraną do ostatniej syreny.
Wrocławianie do Gliwic przyjechali osłabieni brakiem Ivana Ramljaka, który zmaga się z urazem od spotkania w Toruniu. Do gry gotowy nie jest także jeszcze Martins Meiers, lecz Łotysz znalazł się już w składzie meczowym. W tym wypadku Andrej Urlep zdecydował się na następującą piątkę: Travis Trice, Kodi Justice, Jakub Karolak, Kerem Kanter oraz Aleksander Dziewa.
Obie drużyny rozkręcały się powoli, ale lepiej w to spotkanie weszli Trójkolorowi. Po trójce Dziewy szybko zrobiło się 5:0. Momentalnie rzutem za trzy odpowiedział Filip Put, aczkolwiek były to jedyne punkty gospodarzy w pierwszych minutach meczu. Śląsk w początkowej fazie spotkania też nie był zbyt skuteczny, ale punkty naszych podkoszowych pozwalały budować pewną przewagę. Przez długi czas to właśnie duet Kanter-Dziewa był naszym jedynym dostarczycielem punktów.
Po kilku nieudanych próbach z dystansu trafił w końcu Travis Trice. Chwilę później Amerykanin zaliczył też świetne asysty przy punktach Szymona Tomczaka oraz Kantera, po których nasza przewaga wynosiła już 11 punktów. Gliwiczanie starali się odrabiać straty, głównie punktując spod kosza. Wojskowi jednak również świetnie radzili sobie pod obręczą rywali. Pod koniec 1Q brylował tam Tomczak, który po kolejnym znakomitym zagraniu Travisa zaliczył akcję 2+1. Na koniec pierwszej kwarty starszy z braci Trice po faulu przy rzucie z dystansu wykonywał jeszcze trzy rzuty wolne. Trafił dwa z nich, co oznaczało prowadzenie 27:17.
Po naradzie z trenerem gospodarze szybko wzięli się za odrabianie strat. Już w pierwszej akcji zza łuku trafił Hinds. Po drugiej stronie wjazdem pod kosz popisał się z kolei Łukasz Kolenda. Następne minuty nie były zbyt udane, gdyż po obu stronach mieliśmy kilka nieudanych prób. W naszej drużynie trochę słabszy okres przełamał dobrze spisujący się Kolenda. Chwilę później za trzy trafił Justice i mieliśmy już wynik 35:22. W tym momencie trener gospodarzy postanowił poprosić o pierwszą przerwę na żądanie.
Nie podziałała ona jednak najlepiej na zespół z Gliwic. Miał on dalej spore problemy ze skutecznością lub też popełniał proste błędy. WKS powiększał z kolei prowadzenie za sprawą swoich podkoszowych. Po indywidualnej kontrze D’mitrika Trice’a oraz trójce Kantera nasza przewaga urosła już do 18 oczek. Maroš Kovačik poprosił w tym momencie o następny czas, jednak po raz kolejny na niewiele się on zdał. GTK do końca pierwszej połowy nie trafił już do kosza, a rozpędzeni wrocławianie nie zamierzali się zatrzymywać. Obaj bracia Trice wykonali jeszcze po jednej skutecznej akcji i tym samym do szatni drużyny schodziły przy wyniku 48:26 dla Śląska.
Młodszy z braci dobrze zakończył pierwszą połowę, ale jeszcze lepiej rozpoczął drugą. D’mitrik najpierw trafił za trzy, by w kolejnej akcji wykorzystać dwa rzuty wolne. Po drugiej stronie zespół do walki starał się pobudzić Kristijan Krajina, który – podobnie jak Amerykanin – zdobył pięć punktów z rzędu. Chwilę później Chorwat trafieniem z dystansu odpowiedział też na celny lay-up Kolendy. W kolejnych minutach przewaga Śląska utrzymywała się na poziomie dwudziestu-kilku oczek. Po trafieniu D’mitrika z dystansu na tablicy mieliśmy wynik 58:35.
Przy takiej przewadze wrocławianie nie forsowali na siłę tempa, wiedząc, że już w najbliższych dniach czeka ich podróż do Hiszpanii. Niemniej Śląsk grając swoje spokojnie powiększał przewagę. Po kolejnej trójce młodszego z braci Trice oraz alley-oopie Jana Wójcika wynosiła ona już 30 oczek. Pod koniec trzeciej kwarty cztery punkty zdobył dla nas niezawodny w tej części meczu D’mitrik (15 pkt. w samej 3Q). W ostatnich sekundach celnie zza łuku rzucił z kolei jeszcze Put, aczkolwiek przed ostatnią ćwiartką Trójkolorowi prowadzili już 71:42.
Ostatnie dziesięć minut dobrze rozpoczęli wrocławianie, a w szczególności nasza młodzież. W pierwszej akcji kolejne punkty w tym meczu zdobył Wójcik, natomiast chwilę później świetnie pod koszem zachował się Tomczak. W tym momencie dali o sobie jeszcze znać gliwiczanie. Mimo iż zdobyli oni osiem punktów z rzędu, na tablicy wciąż było zaledwie 75:52. Serię GTK w końcu przełamał Justice, a chwilę później po raz kolejny w tym spotkaniu z dystansu trafił D’mitrik.
Kolejne minuty należały w naszej drużynie do Dziewy, który najpierw celnie rzucił spod kosza, a następnie wykończył kontrę zespołu efektownym dunkiem, trafiając z faulem. Następnie kolejną małą serię zaliczyli gospodarze, zdobywając siedem punktów z rzędu. Na pogoń było już jednak za późno, gdyż mecz był już dawno rozstrzygnięty. W samej końcówce punkty dla Śląska zdobyli jeszcze Dziewa oraz Wójcik (po drugim alley-oopie w tym meczu) i ostatecznie WKS wygrał to spotkanie 89:61.
Choć Śląsk nieznacznie przegrał zbiórkę, to zdołał rozdać aż 25 asyst i ograniczyć liczbę strat do 7. Kiepską skuteczność zza łuku (24%) Trójkolorowi byli w stanie “nadrobić” poprzez aż 71% trafionych rzutów za dwa. Na wyróżnienie bez wątpienia zasłużył D’Mitrik Trice, który zanotował aż 22 punkty (4/8 za trzy), 5 asyst i 4 zbiórki. 16 oczek i 7 zbiórek dołożył Aleksander Dziewa, a 13 punktów i 5 zbiórek zdobył Kerem Kanter. Wśród gospodarzy najjaśniejszym punktem był Kristijan Krajina (13 punktów i 14 zbiórek).
Spotkanie w Gliwicach planowaliśmy pewnie wygrać i tak też się stało. Mecz nie miał większej historii, ale – co najważniejsze – do swojego konta możemy dopisać kolejne dwa punkty bardzo istotne w walce o czołową czwórkę tabeli. W nadchodzącym tygodniu przed nami dwa następne wyjazdy – najpierw do Badalony na mecz z Joventutem w 7DAYS EuroCup (wtorek, 21:00), a następnie do Stargardu na ligowe starcie ze Spójnią (niedziela, 19:30). Hej Śląsk!