W niedzielę zawodników Śląska Wrocław czeka jedno z najtrudniejszych spotkań w sezonie. We Włocławku nasza drużyna zmierzy się bowiem z aktualnym Mistrzem Polski – Anwilem. I jesteśmy przekonani, że zawodnicy dołożą wszelkich starań, żeby sprawić niespodziankę i wygrać trzeci wyjazdowy mecz z rzędu. Początek spotkania w niedzielę o 17:30.
Śląsk w tym sezonie doskonale czuje się na wyjazdach. Z trzech meczów, jakie rozgrywaliśmy poza Halą Orbita, przegraliśmy tylko jeden – 5 października z MKS-em Dąbrowa Górnicza. A i tak była to porażka minimalna, bo zaledwie czterema punktami (94:98). Później przyszły zwycięstwa w Starogardzie z Polpharmą i Stargardzie ze Spójnią, dlatego na wyjazd do Włocławka można patrzeć z nadzieją.
Nawet mimo tego, że ostatnie dwa mecze wrocławian – rozgrywane we własnej hali – kończyły się przegranymi. Najpierw niestety nie udało nam się pokonać Trefla Sopot i było to chyba najsłabsze nasze spotkanie w całym sezonie. Z kolei w ostatni weekend górą w starciu ze Śląskiem okazała się ekipa GTK Gliwice. I znów różnica punktowa po końcowej syrenie nie była znacząca, bo goście zwyciężyli tylko trzema punktami. Po meczu od prowadzenia zespołu odsunięty został jednak trener Andrzej Adamek.
Mimo niezłej gry na wyjeździe, w najbliższą niedzielę nie będziemy faworytem. Wszak mierzymy się z aktualnym Mistrzem Polski, czyli Anwilem Włocławek. Drużyna z Kujaw w ubiegłym sezonie pokonała w finale EBL Polski Cukier Toruń, ale w bieżących rozgrywkach rozkręca się powoli. Na krajowym podwórku Anwil z ośmiu meczów wygrał pięć i zajmuje szóste miejsce w tabeli, a w Lidze Mistrzów z bilansem 3-3 znajduje się na 5. miejscu w ośmiozespołowej grupie.
A oczekiwania we Włocławku są duże, bo duże są też nazwiska grające dla Anwilu. Tony Wroten ze 151 spotkaniami w NBA na koncie, Ricky Ledo z niewiele gorszym CV czy bardzo doświadczony Rolands Freimanis – te transfery przed sezonem zrobiły wrażenie na wszystkich obserwatorach polskiej koszykówki. Początek rozgrywek pokazuje jednak, że nazwiska nie grają – Anwil u siebie między innymi w 5 minut roztrwonił 21 punktów przewagi w meczu z Treflem Sopot czy sensacyjnie przegrał z HydroTruckiem Radom. Często mówi się o tym, że utytułowani zawodnicy mają problem z motywacją na teoretycznie łatwiejsze spotkania. We Włocławku pod koszem wymieniono już Milana Milovanovicia na Shawna Jonesa, a niewykluczone są kolejne zmiany.
Nie zmienia to faktu, że w niedzielę Trójkolorowych czeka arcytrudne zadanie. Anwil od kilku lat jest w czołówce polskiego basketu, natomiast Śląsk wraca do ekstraklasy po trzech latach przerwy. Ponadto zawodnicy WKS-u zmagają się z problemami zdrowotnymi. Po meczu z GTK drobnych urazów nabawili się Devoe Joseph i Michał Gabiński. Ich występ stoi pod znakiem zapytania, podobnie jak Andrew Chrabascza, który złamał nos na jednym z treningów, i Aleksandra Leńczuka, który wraca do zdrowia po kontuzji.
„Święta wojna”, jak jednak wiemy, rządzi się swoimi prawami. Faworytem niedzielnej rywalizacji jest oczywiście Anwil, ale nasza drużyna już kilka razy w tym sezonie pokazała, że potrafi jak równy z równym rywalizować z teoretycznie silniejszymi rywalami. Ostatni mecz, jaki graliśmy z Rottweilerami, odbył się 6 marca 2016 roku. W naszej hali przyjezdni wygrali 86:69. Mimo to bilans ostatnich pięciu spotkań pomiędzy tymi drużynami jest korzystny dla Śląska, który wygrał trzy z nich (jedno w pucharze i dwa w lidze).
W niedzielnym starciu nie zabraknie zawodników, którzy zagrają przeciwko swojej byłej drużynie. Michał Gabiński niegdyś grał we Włocławku, dla Śląska z kolei punkty zdobywał Krzysztof Sulima, obecnie zawodnik Anwilu. Przede wszystkim jednak nadchodzący mecz będzie wyjątkowy dla Kamila Łączyńskiego, który do WKS-u przeniósł się właśnie z drużyny Rottweilerów. Wcześniej przez cztery lata występował we Włocławku, gdzie był kapitanem zespołu i zdobył dwa Mistrzostwa Polski.
– System trenera Igora Milicicia jest bardzo dobry i dopracowany po obu stronach parkietu. Jak wszystkie, ma on jednak swoje luki i słabe punkty – mówi Łączyński przed meczem z byłą drużyną. – Nie mogę oczywiście zdradzić szczegółów, ale ich wykorzystanie i znalezienie drogi do zdobywania punktów to nasze zadanie. Innym kluczem do zwycięstwa będzie też dobra gra w obronie, a więc zatrzymanie ogromnej siły i potencjału Anwilu w ataku. Mamy pomysł na grę przeciwko włocławianom, ale musimy wykorzystać każde małe niedociągnięcie z ich strony. Musimy być w tym bardzo skuteczni, bo tylko świetny mecz może pozwolić nam wywieźć z Hali Mistrzów dwa punkty.
Nikomu nie trzeba przypominać, że stawką meczów pomiędzy Śląskiem a Anwilem jest coś więcej, niż tylko dwa punkty. Anwil jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich klubów XXI wieku, zaś Śląsk to najlepsza ekipa wszechczasów pod względem sukcesów na krajowym podwórku. Pojedynek dwóch tak bogatych w trofea klubów to zawsze wielkie wydarzenie nie tylko dla fanów z Wrocławia i Włocławka, ale też kibiców koszykówki w całym kraju.
Miejmy więc nadzieję, że – pomimo wszystkich przeciwności losu – we Włocławku uda się sprawić niespodziankę. Choć na papierze Anwil wydaje się nie do pokonania, kilka drużyn pokazało już, że jest to możliwe. W niedzielę i my spróbujemy oszukać przeznaczenie i wywieźć z Hali Mistrzów dwa punkty. Transmisja meczu w Polsacie Sport – oglądajcie Wojskowych i trzymajcie kciuki za wygraną w „świętej wojnie”! Hej Śląsk!