WKS Śląsk Wrocław lepszy od Legii Warszawa w trzecim spotkaniu finału Energa Basket Ligi! Po kolejnym thrillerze wrocławianie wygrali 81:74 i wyszli na prowadzenie 2-1 w serii. Kluczową rolę wśród podopiecznych Andreja Urlepa odegrał Aleksander Dziewa, zdobywca 21 punktów.
Po dwóch pasjonujących spotkaniach we Wrocławiu w finale mistrzostw Polski był remis 1-1. Przyszedł jednak czas na zmianę lokalizacji i tym razem Trójkolorowi walczyli na terenie rywala w Hali OSiR Bemowo w Warszawie. W sezonie zasadniczym stolica nie była straszna wrocławianom, gdzie wygrali 87:73. Wszyscy liczyliśmy na podobny rezultat w trzecim starciu finału. Trener Andrej Urlep zdecydował się na jedną zmianę w pierwszej piątce, w której znaleźli się Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Kerem Kanter i Martins Meiers.
Pierwsze punkty w spotkaniu zdobył Ramljak, wykorzystując dezorganizację defensywy rywali chwilę po rozpoczęciu. Gospodarze odpowiedzieli bardzo mocno, gdy trójkę z dalekiej odległości rzucił Raymond Cowels. Był to wyraźny znak dla Trójkolorowych, że Legia po raz kolejny będzie szukała swoich szans w rzutach z dystansu. Warszawianie od samego początku byli groźni, a w szczególności Jure Skifić. To głównie Chorwat punktował dla miejscowych w początkowej fazie spotkania. Wrocławianie zachowywali jednak spokój, a trafienia Kantera czy Meiersa utrzymywały Śląsk blisko rywali i nie pozwoliły im na wczesne wypracowanie przewagi. Nawet przy wyniku 6:10 dla gospodarzy Trójkolorowi grali cierpliwie i szukali błędów w defensywie przeciwników.
Kluczowe dla przebiegu pierwszej połowy było wejście na parkiet Aleksandra Dziewy. Reprezentant Polski błyskawicznie zdobył punkty i z każdą minutą rozpędzał się coraz bardziej. Zarówno on, jak i Travis Trice byli bezwzględni dla przeciwników i zapewnili Śląskowi prowadzenie po pierwszej kwarcie. Na 3 minuty przed przerwą Andrej Urlep wprowadził do gry Łukasza Kolendę, który był autorem kilku świetnych akcji. Najpierw popisał się asystą do Dziewy, a chwilę później sam zdobył punkty. Pierwszą kwartę zakończył nikt inny jak środkowy Śląska, tym razem jednak celnym rzutem z dystansu. Reprezentant Polski zdobył 12 oczek w niespełna 7 minut, zapewniając Trójkolorowym prowadzenie 26:19.
Początek drugiej kwarty nie należał do najlepszych w wykonaniu Śląska. Najpierw błyskawiczne punkty zdobyli gospodarze, a chwilę później wrocławianie nie trafili do kosza mimo dwóch zbiórek ofensywnych. Wszystko jednak szybko wróciło do normy, gdy do głosu doszedł Dziewa. Najpierw popisał się świetnym blokiem, aby 10 sekund później ograć przeciwnika pod koszem i zdobyć kolejne punkty.
Gospodarze z czasem zaczęli grać coraz lepiej w defensywie, co pozwoliło im na odrobienie strat. Koszykarze Śląska nie byli w stanie trafić przez niemal 4 minuty, a zmienił to dopiero T. Trice po wejściu na parkiet. Trójkolorowi bardzo potrzebowali tego odblokowującego trafienia, gdyż już chwilę później kolejne 3 oczka dołożył z dystansu Kolenda, a celnie z rzutów wolnych rzucał Kanter. Wrocławianie wypracowali sobie kilkupunktową przewagę i utrzymali ją do końca drugiej kwarty. Trafiali ponownie Dziewa, Trice i Meiers, a swoje pierwsze oczka wsadem zdobył Kodi Justice. Ostatecznie Śląsk schodził na przerwę, prowadząc 46:39.
Lepsi po wznowieniu gry ponownie byli gospodarze, tym razem za sprawą Łukasza Koszarka. Polski rozgrywający zdobył swoje pierwsze punkty po celnym rzucie z dystansu, a już chwilę później gospodarze zmniejszyli stratę do jednego oczka za sprawą Roberta Johnsona. Na szczęście Trójkolorowych w końcu trafił Kanter, nieco opanowując sytuację na parkiecie. Warszawianie jednak się nie zatrzymywali, a najwięcej szczęścia ponownie przynosiły im rzuty z dystansu. Kolejne trafienia Skificia i Cowelsa zapewniły gospodarzom prowadzenie, mimo skutecznych akcji Justice’a i Kantera.
Koszykarze Andreja Urlepa musieli się obudzić, a było to możliwe dzięki Travisowi Trice’owi. Amerykanin szybko zdobył 4 punkty i nie pozwalał Legii uciec z wynikiem. Przyczynił się również do tego Kolenda, który za sprawą celnych rzutów wolnych ponownie doprowadził do remisu. W kolejnej akcji gospodarze znowu trafili z dystansu, ale ostatnie słowo należało do Trójkolorowych, a konkretnie do D’mitrika Trice’a. Brat Travisa wyprowadził błyskawiczną, indywidualną kontrę, ustalając wynik na 61:60 dla Legii przed ostatnią kwartą.
Warszawianie szybko powiększyli przewagę po wznowieniu gry, ale Śląsk był w stanie wyrównać po trafieniach Meiersa i Ramljaka. Kolejne punkty zdobył Kolenda po swoim firmowym wjeździe pod kosz, a wrocławian na prowadzenie wyprowadził młodszy z braci Trice, trafiając z dystansu. Był to początek przewagi Trójkolorowych, którzy wykorzystywali błędy gospodarzy i nie pozwalali im na wiele w ofensywie. Wrocławianie odpowiadali na każde trafienie Legii, nic nie zmieniła nawet przerwa na żądanie trenera Kamińskiego.
Niedługo po wznowieniu gry na parkiecie pojawił się Travis Trice, który zapewniał wrocławianom kolejne punkty. Najpierw sam trafił do kosza, aby po chwili asystować Dziewie przy akcji 2+1. Po 30 sekundach nasz środkowy ponownie stanął na linii rzutów wolnych, powiększając przewagę Trójkolorowych do 5 punktów. Ostatnie słowo w spotkaniu należało do Ramljaka, który efektownym wsadem ustalił wynik spotkania numer 3. WKS Śląsk Wrocław pokonał Legię w Warszawie 81:74.
Najlepszy na parkiecie był tego dnia Aleksander Dziewa. Reprezentant Polski zdobył 21 punktów i całkowicie zdominował spotkanie w pierwszej połowie. Dwucyfrową liczbę punktów zdobyli także Travis Trice (15) i Kerem Kanter (12). Amerykanin dołożył do tego jeszcze 7 asyst, a Turek był jednym ze sprawców przewagi Trójkolorowych na tablicach (9 zbiórek). Lepsi w tym aspekcie byli tylko Martins Meiers (10) i Ivan Ramljak (10).
– Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się zniwelować stratę po przegranej na własnym parkiecie we Wrocławiu. Legia ma wielu dobrych graczy, których niezwykle trudno zatrzymać. Nie licząc pierwszych pięciu minut trzeciej kwarty, jestem bardzo zadowolony z naszej gry. To jest jednak tylko 2-1 i wciąż potrzebujemy dwóch zwycięstw, by osiągnąć nasz cel. Legia na pewno ma taką samą chęć triumfu, jak my, więc we wtorek będziemy musieli być równie dobrze przygotowani i skoncentrowani – podsumował mecz na konferencji prasowej trener Śląska, Andrej Urlep.
Cel minimum wykonany – nie przegrywać po meczach w Warszawie. Ale po co ograniczać się do minimum, skoro możemy wrócić do Wrocławia z zaliczką dwóch zwycięstw. Szansa na to już we wtorek, a początek tego spotkania również o 20:40. Wszystkich kibiców ponownie zapraszamy do strefy kibica pod Halą Stulecia – WrocLove Basketball! Hej Śląsk!