WKS Śląsk Wrocław uległ w hali CRS Enea BC Zastalowi Zielona Góra 70:75. Po pierwszej połowie wrocławianie prowadzili 39:38, ale pozytywnego rezultatu nie udało się utrzymać do ostatniej syreny i po przerwie to gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Najlepiej w ekipie Trójkolorowych punktował Justin Bibbs, który zanotował 15 “oczek”.
W czwartym przedsezonowym sparingu WKS mierzył się z Enea BC Zastalem Zieloną Górą. W sobotnim meczu wrocławianie musieli radzić sobie bez Łukasza Kolendy, który zmagał się z lekkim urazem oraz bez kapitana Michała Gabińskiego, który wciąż leczy kontuzjowaną łydkę. Z powodu poważniejszych urazów niedysponowani są natomiast Jan Wójcik i Maciej Bender. Trójkolorowi rozpoczęli mecz piątką: Strahinja Jovanović, Justin Bibbs, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa i Cyril Langevine.
Pierwsze punkty w meczu z rzutów wolnych zdobył Dziewa, dając Śląskowi prowadzenie 2:0. Początek był jednak bardzo wyrównany, a trzy kolejne “oczka” zdobyte przez Langevine sprawiły, że po czterech minutach gry wrocławianie prowadzili 8:7. Chwilę później podopieczni Petara Mijovicia popisali się dwoma z rzędu szybkimi kontratakami, a trójka Jakuba Karolaka i efektowny wsad Ramljaka powiększyły różnicę między zespołami i było 13:7. W trakcie trwania kwarty na parkiecie pojawiali się też Kacper Gordon, Luka Asceric i Szymon Tomczak, a po punktach tego drugiego WKS prowadził 16:9. Gospodarze jednak cały czas trzymali kontakt, a “oczka” spod kosza Krzysztofa Sulimy na minutę przed końcem kwarty sprawiły, że Śląsk prowadził już tylko jednym punktem (18:17). W końcówce na parkiet powrócił jednak Munja, a jego “trójka” ponownie powiększyła przewagę wrocławian i ustaliła wynik po pierwszej ćwiartce na 23:18.
Drugą kwartę efektownym wsadem z góry rozpoczął Ramljak, powiększając przewagę Trójkolorowych do 25:18. Chwilę później świetną akcję dwójkową Munja/Cyril zakończył ten drugi i wydawało się, że dobrze naoliwiona maszyna WKS-u zaczyna się rozpędzać. Podopieczni Olivera Vidina jednak błyskawicznie odrobili straty i po niespełna 2,5 minuty drugiej kwarty na tablicy widniał wynik 27:25 dla Śląska i o przerwę poprosił trener Mijović. Po wznowieniu gry fantastyczną akcję całego zespołu pod koszem zakończył Langevine, ale później lepszy fragment zaliczyli gospodarze i po pięciu minutach gry w tej części Jarosław Zyskowski zdołał doprowadzić do remisu 29:29. Kolejna trójka Karolaka jednak ponownie dała prowadzenie Trójkolorowym (34:33). W końcówce znowu mocniej do głosu doszli gospodarze i po raz pierwszy od dawna prowadzili, na minutę przed końcem mając wynik 38:36. Ostatni akcent pierwszej połowy należał jednak do Bibbsa, który rzutem zza łuku ustalił wynik do przerwy na 39:38 dla WKS-u. W ekipie Śląska najlepiej w pierwszej połowie punktowali Langevine (8 pkt.) oraz Bibbs (7).
Po przerwie lepiej zaczęli gospodarze, którzy po półtorej minuty prowadzili 42:41. Mecz jednak w dalszym ciągu był bardzo wyrównany, a kilkuminutowy przestój z obydwu stron sprawił, że na półmetku trzeciej kwarty było 44:43 dla Zastalu. Skuteczność po przerwie pozostawiała jednak wiele do życzenia, a zawodnicy punkty zdobywali głównie po rzutach wolnych. Na trzy minuty przed końcem tej ćwiartki jeden z nich wykorzystał Sulima i Zastal podwyższył prowadzenie na 50:45. Później gospodarze dołożyli kolejne trzy “oczka” z linii i objęli najwyższe w tym meczu prowadzenie – 53:45. Po dziewięciu minutach trzeciej kwarty Trójkolorowi wciąż mieli na koncie zaledwie 6 zdobytych punktów i razili nieskutecznością pod koszem rywala. Niemoc dopiero w ostatnich sekundach rzutami wolnymi przełamał Bibbs, chwilę później dwa kolejne wykorzystał Ascerić i przed ostatnią ćwiartką Zastal prowadził tylko 55:49.
Ostatnie 10 minut znowu minimalnie lepiej rozpoczęli zielonogórzanie, ale dystans punktowy się nie zwiększył, a po rzutach wolnych Cyrila Śląsk przegrywał 55:61. Później wrocławianie zaliczyli fantastyczny fragment, kiedy Asceric najpierw wjechał pod kosz i zdobył dwa punkty, a chwilę później asystował do Dziewy i na 6:30 przed końcem meczu było już tylko 61:59 dla Zastalu. Śląsk w kolejnych akcjach wciąż trzymał kontakt, a skuteczne rzuty wolne Dziewy ponownie sprawiły, że dystans był zaledwie dwupunktowy (63:65). Emocji w końcówce nie brakowało, ale na niespełna trzy minuty przed końcem gry w lepszym położeniu byli gospodarze, którzy po trójce Zyskowskiego prowadzili 71:63. Wtedy też o przerwę poprosił Petar Mijović. Po czasie skuteczną akcją z góry po podaniu Munji popisał się Dziewa, ale nie zbliżyło to punktowo WKS-u i było 73:65. Kilkadziesiąt sekund później świetnie w obronie zachował się Ramljak, a trójką w kontrze popisał się Jovanović i na 40 sekund przed końcem meczu Zastal prowadził różnicą 5 punktów. Pomimo usilnych starań, wrocławianom nie udało się już dogonić gospodarzy, którzy ostatecznie wygrali 75:70.
W zespole Śląska najlepiej punktowała dziś amerykańska para Justin Bibbs (15 pkt.)/ Cyril Langevine (12 pkt.,), do spółki z Aleksandrem Dziewą (12 pkt.). W dzisiejszym meczu zabrakło tak naprawdę trochę szczęścia w końcówce, bo przy odrobinie lepszej skuteczności z pewnością wynik udałoby się przechylić na swoją korzyść. Cieszy z pewnością zwycięstwo w zbiórkach z wysokim składem Zastalu 38 do 30, ale pod względem asyst czy strat lepiej było już po stronie gospodarzy. Wiemy jednak co trzeba poprawić i spróbujemy wyeliminować swoje mankamenty w kolejnym tygodniu, którego zwieńczeniem będą dwa sparingi w Czechach. Gramy dalej, Trójkolorowi! Hej Śląsk!