Miażdżąca porażka w Słowenii [RELACJA]

0

Po fatalnym spotkaniu WKS Śląsk Wrocław przegrał z Cedevitą Olimpiją Lublana 108:74 i kończy pierwszą rundę BKT EuroCupu bilansem 4:5.

Od pierwszych minut w obu ekipach widać było pewność siebie – z nieco lepszą skutecznością rozpoczęli gospodarze, ale Trójkolorowi starali się utrzymywać kontakt w postaci jednego posiadania różnicy. Warto zaznaczyć także fantastyczny wsad Stefana Djordjevicia, a tablica wyników po premierowych pięciu minutach wskazywała 9:7 dla Słoweńców. Wtedy kolejne dwa punkty z rzutów wolnych zdobyli lublańczycy, ale mimo to Śląsk bardzo dobrze prezentował się na parkiecie – świadczy o tym między innymi szybka trójka Aleksandra Wiśniewskiego i Angela Nuneza. Tym samym wrocławianie doprowadzili do wyrównania. Mało tego – po skutecznym rajdzie Noah Kirkwooda i wsadzie Ajdina Penavy goście byli na prowadzeniu. W ostatnich sekundach dobry fragment zanotowali gospodarze, którzy prowadzili po pierwszej kwarcie 24:19.

Kolejna partia to wymiana celnych rzutów wolnych. Następnie strata Kadre Graya i po skutecznej kontrze trener Bagatskis poprosił o czas. Przyniosła ona świetny rezultat w postaci celnego rzutu z dystansu Nuneza. W mgnieniu oka jednak sytuacja obróciła się o 180 stopni, gdzie gospodarze trafili z otwartych pozycji i zrobiło się +9. A nawet +11, kiedy łatwy przechwyt zanotował Gibson. Ten sam dołożył jeszcze trzecią trójkę z rzędu Olimpii. Impas został przełamany przez Kadre Graya, który trafił z faulem. Taką samą sekwencją popisał się chwilę później Kirkwood, ale to drużyna ze stolicy kraju utrzymywali bezpieczną przewagę w okolicach 10-12 punktów. Mijały kolejne sekundy, a Trójkolorowi mieli problemy z wykończeniem akcji spod obręczy. Wykorzystywali to gracze Lublany i ich przewaga urosła nawet do 17 punktów. Największym problemem w przeciągu dwóch kwart były zbiórki, w których to wyraźnie górowali gospodarze. Dodatkowo nie najlepiej wyglądała skuteczność zza łuku. Na plus fakt, że WKS bardzo dobrze wymuszał faule Słoweńców. Na przerwę schodziliśmy jednak z wynikiem 61:42.

Po powrocie na parkiet wyglądało to podobnie słabo – dwukrotnie zablokowani najpierw Gray potem Kulikowski, a w kontrze trójka Gibsona. Gdy Penava odpowiedział zza łuku, z faulem trafił tym razem Stewart. W kolejnych sekundach co raz gorzej grali Wrocławianie – mnóstwo spudłowanych rzutów i głupie straty pogłębiały tylko kryzys. Przewaga Olimpii tylko rosła – na dwie i pół minuty do końca trzeciej kwarty było już blisko 30 punktów różnicy. Trener Bagatskis dał pograć młodszym zawodnikom – na parkiecie pojawili się między innymi Tymoteusz Sternicki czy Błażej Czerniewicz, który zanotował swoje punkty z przewinieniem. Przed ostatnimi 10 minutami gospodarze prowadzili 85:61.

Ostatnia odsłona od początku wyglądała podobnie do poprzedniej – Trójkolorowi bili głową w mur, a gospodarze konstruowali powoli swoje kolejne akcje – raz skuteczne, a raz nie. Swoje punkty w tym meczu dołożył też chociażby Błażej Kulikowski. Szybko jednak Trójkolorowi będą musieli o tym meczu zapomnieć.

Mimo to najlepszymi graczami Śląska byli Noah Kirkwood (14 pkt., 9 as.) i Stefan Djordjević (12 pkt., 5 zb.). W drużynie Olimpii wyróżniali się Umoja Gibson (19 pkt., 8 as.) i Aleksej Nikolić (17 pkt., 3 as.).

Przed WKS-em teraz powrót do ORLEN Basket Ligi. Wrocławianie 7. grudnia zmierzą się z Arrivą Lotto Twardymi Piernikami Toruń.

Tagi: BKT EuroCupCedevita Olimpija Lublanarelacjawyjazd

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

18 − 17 =