WKS Śląsk Wrocław przegrał na wyjeździe z Hapoelem Jerozolima 86:69. Tym samym wrocławianie mają obecnie bilans 2:2 w BKT EuroCupie.
Spotkanie otworzył punktami spod kosza Stefan Djordjević. Zawodnicy Śląska bardzo dobrze weszli w ten mecz – fizyczna gra i zbiórki pod własnym koszem. Po punktach Kadre Gray’a było 4:0 na start. Dobrze odpowiedzieli jednak rywale trafiając zza łuku. Ale po drugiej stronie parkietu tym samym zrewanżował się Jakub Nizioł. Po chwili kolejny świetny hak w wykonaniu serbskiego środkowego i kontra Noah Kirkwooda. Wśród graczy Hapoelu dwukrotnie trójkę trafił Zoosman zmniejszając przewagę WKS-u do dwóch punktów. W ciągu kolejnej minuty goście dwukrotnie przestrzelili, co wykorzystali rywale wychodząc na prowadzenie. W samej końcówce niezrozumiałe dla wielu decyzje arbitrów, za co Hapoel otrzymał rzuty wolne. Trójkolorowi potrafili jeszcze odpowiedzieć i po pierwszej kwarcie na tablicy widniał rezultat 18:15 dla ekipy z Izraela.
Druga odsłona rozpoczęła się od przechwytu Gray’a i punktów Urbaniaka. Pierwsze sekundy to wymiany punkt za punkt. Później pojawiły się dwie straty i błędy w obronie i przewaga urosła do sześciu oczek. Wtedy trener Bagatskis poprosił o przerwę. Nie przyniosła ona oczekiwanego rezultatu – kolejne straty i poważny dołek punktowy – po pięciu minutach było już 35:19. Niemoc przełamał w końcu Stefan Djordjević. Bardzo trudno w tym fragmencie gry było Śląskowi jakkolwiek kreować akcję – zawodnicy wbiegali na siebie i nie potrafili znaleźć przestrzeni do oddania rzutu. Do tego jeszcze faul przy rzucie trzypunktowym, wykorzystane rzuty wolne i całkowicie posypana gra Śląska. Poskutkowało to pierwszą połową zakończoną prowadzeniem Hapoelu 49:28.
Po powrocie na parkiet oglądaliśmy podobny fragment do tego, co widzieliśmy w trakcie drugiej kwarty. Ciężar gry na swoje barki przejął Gray, który dwukrotnie wymusił faul i trafił rzuty wolne. Do tego swój punkt dołożył Błażej Czerniewicz, który przy rzucie za trzy był faulowany niesportowo. Po drodze pojawiły się kolejne dziwne decyzję sędziów takie jak wybicie piłki Błażejowi Kulikowskiemu i piłka dla gospodarzy. Nie zmieniło to jednak obrazu tego meczu – bezpieczna przewaga Hapoelu i pojedyncze punkty z obu stron. Mogliśmy także oglądać dobry fragment Jakuba Urbaniaka – dwa świetne bloki mogły się podobać. Na ostatnią minutę pierwszy raz od dawna przewaga Izraelczyków spadła poniżej 20 punktów – 64:46. Przed finałową partią mieliśmy rezultat 68:47.
Pomimo wyniku Trójkolorowi starali się poprawiać swoją grę. Trafiali Wiśniewski, Penava, a kolejne błędy zaczęli popełniać gracze trenera Alona. Chwilę później trzy rzuty wolne wywalczył Jakub Nizioł – wszystkie wykorzystane i fragment 7:0 dla Śląska. Na sześć minut do końca nagle pojawiło się światełko nadziei, gdy z tej potężnej przewagi Hapoelu zrobiło się nagle tylko -11. Rywale jednak zdążyli powiększyć przewagę o kolejne cztery punkty. Po tym celną trójkę trafił Jakub Urbaniak, a później akcję 2+1 zanotował Jakub Nizioł. Kolejne fragmenty to już jednak przestrzelone rzuty i powrót bezpiecznego prowadzenia gospodarzy. Ostatecznie to oni wygrali 86:69, ale mimo to sama końcówka mogła napawać kibiców optymizmem.
Najlepszymi graczami WKS-u byli Jakub Nizioł (15 punktów, 2 zbiórki, 3 asysty) i Jakub Urbaniak (10 punktów, 4 zbiórki, 3 przechwyty, 3 bloki). Wśród zawodników Hapoelu wyróżniali się Jared Harper (20 punktów, 4 asysty) i Anthony Lamb (12 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty).
Przed wrocławianami teraz ważne starcie w ORLEN Basket Lidze. Po raz pierwszy w tym sezonie Śląsk zagra w rodzimych rozgrywkach przed własną publicznością – rywalem niepokonana jak dotąd AMW Arka Gdynia. Bilety na to spotkanie są dostępne na wks-slask.abilet.pl.






































