Zapowiadane na duże widowisko derby Dolnego Śląska nie zawiodły. Pełna hala w Aqua Zdroju, gorący doping, wyrównana rywalizacja na boisku i otwarty wynik do ostatnich sekund. Nasi koszykarze zostawili serce na parkiecie i otarli się o zwycięstwo, a warto przypomnieć, że graliśmy bez pięciu podstawowych zawodników.
Przed wyjazdem do Wałbrzycha wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie z kilku względów. W zawsze gorącej atmosferze przy Ratuszowej 6 nie jesteśmy delikatnie mówiąc ulubieńcami publiczności, Górnik przed tą kolejka był na czwartym miejscu w tabeli i jest jednym z faworytów do awansu, a jak dodamy do tego duże osłabienia kadrowe to mamy pełen obraz sytuacji.
Na to spotkanie trener Grygowicz nie mógł zabrać ze sobą Mikołaja Adamczaka i Mateusza Czempiela (kontuzje), a Aleksander Wiśniewski, Michał Mindowicz i Edis Korman zostali desygnowali na wyjazd ekstraklasowego zespołu do Podgoricy.
Początek spotkania zaczął się dobrze dla gospodarzy, którzy po punktach Chidoma i Stopierzyńskiego prowadzili 4:0 jednak radość na trybunach nie trwała długo. Z naszej strony szybko odpowiedzieli Bender, Hlebowicki i rewelacyjnie grający tego dnia Bożenko (20 punktów, 83% za 2,3 zbiórki, 5 asyst i 8 wymuszonych fauli), a na tablicy wyników mieliśmy 12:6 dla Trójkolorowych. Po pierwszych 10 minutach prowadziliśmy 19:15.
Słabszy początek drugiej odsłony sprawił, że o pierwszy czas w meczu poprosił Marcin Grygowicz, żeby trochę uspokoić grę swoich podopiecznych i to przyniosło oczekiwany efekt. Przez kolejne minuty rywalizacja po obu stronach parkietu była wyrównana, trwała walka punkt za punkt i do przerwy mieliśmy 37:36 dla Górnika.
W drugiej połowie spotkania obraz gry nie uległ zmianie, żadna ze stron nie zamierzała odpuścić i walczyła o pełną pulę. Kapitalny fragment gry na przełomie trzeciej i czwartej kwarty miał Alek Leńczuk, który trafił trzy trójki z rzędu (w tym jedną równo z końcową syreną na zakończenie trzeciej kwarty) i wyprowadził nas na prowadzenie 61:55. Ostatnie fragmenty gry lepiej rozegrał Górnik, który zachował więcej zimnej krwi, a celna trójka na minutę przed końcem meczu Arinzy Chidoma miała ogromny wpływ na końcowy wynik meczu. To były derby, które chce się oglądać i które są dobrą reklamą koszykówki. W ostatnich sekundach mieliśmy jeszcze szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, jednak tym razem nam się to nie udało.