Kamil Łączyński po czterech latach spędzonych w Anwilu przeniósł się do Wrocławia. Teraz z drużyną Śląska wraca do Włocławka, gdzie jako kapitan drużyny zdobył dwa Mistrzostwa Polski. Porozmawialiśmy z „Łączką” na temat nadchodzącego spotkania i sytuacji w drużynie Trójkolorowych.
WKS: Z jakim nastawieniem będziesz jechał do Włocławka? Z jednej strony spędziłeś tam wiele wspaniałych chwil, ale z drugiej możesz mieć coś do udowodnienia paru osobom.
Kamil Łączyński: Jestem w takim wieku, że nie interesuje mnie udowadnianie czegokolwiek komukolwiek. W całej mojej karierze często zmieniałem kluby i miałem różnych trenerów, przez co często słyszałem, że „teraz Kamil musi coś udowodnić” – w lidze, Europie czy kadrze. Ja już nic nie muszę udowadniać – przez lata pokazałem, że mogę grać na najwyższym poziomie. Teraz chcę przede wszystkim być zdrowy, cieszyć się grą i pomagać Śląskowi w wygrywaniu. Na pewno nie jadę do Włocławka z nastawieniem, żeby zagrać świetny indywidualny mecz, bo to i tak nic nie zmieni. Chcę przede wszystkim pomóc wygrać zespołowi.
Jak wygląda sytuacja i atmosfera w drużynie przed jednym z najtrudniejszych meczów w sezonie?
Sytuacja na początku tygodnia była nieco napięta. Gdy zeszliśmy na trening i dowiedzieliśmy się, że trener Adamek został odsunięty od drużyny, poczuliśmy pewną niepewność i rozczarowanie. Niewątpliwie do utraty pracy przez trenera przyczyniła się nasza słaba postawa na boisku. To nie jest fajne, ale taki jest sport. Życie idzie dalej, a my musimy przygotować się na mecz z Anwilem najlepiej, jak potrafimy – mentalnie i taktycznie. Przed nami ogromne wyzwanie, ale chęć wygranej i mobilizacja w drużynie jest duża. Inne zespoły pokazały, że można tam wygrać. Z tak doświadczoną ekipą trzeba jednak zagrać niemalże perfekcyjnie spotkanie i w ataku, i w obronie. Przeciwko zawodnikom tej klasy tylko to może dać nam zwycięstwo.
Jakie są – Twoim zdaniem – słabe punkty Anwilu? Często mówi się o problemach z motywacją u Rottweilerów.
Trudno mi odpowiedzieć, bowiem motywacja i nastawienie to kwestia indywidualna każdego gracza. Niewątpliwie nie jest jednak tak, że to ekipa nie do pokonania. System trenera Igora Milicicia jest bardzo dobry i dopracowany po obu stronach parkietu. Jak wszystkie, ma on jednak swoje luki i słabe punkty. Nie mogę oczywiście zdradzić szczegółów, ale ich wykorzystanie i znalezienie drogi do zdobywania punktów to nasze zadanie. Innym kluczem do zwycięstwa będzie też dobra gra w obronie, a więc zatrzymanie ogromnej siły i potencjału Anwilu w ataku. Mamy pomysł na grę przeciwko włocławianom, ale musimy wykorzystać każde małe niedociągnięcie z ich strony. Musimy być w tym bardzo skuteczni, bo tylko świetny mecz może pozwolić nam wywieźć z Hali Mistrzów dwa punkty.
Czy Twoja znajomość systemu pracy trenera Milicicia może pomóc Tobie, drużynie i trenerom w osiągnięciu dobrego wyniku w niedzielę?
Oczywiście, ale ten system jest tak dobry i złożony, że te kilka dni to za mało czasu na rozpracowanie go. Wszystkie tajniki też nie są łatwe do przekazania trenerom czy kolegom z drużyny. Na pewno jednak chociażby w trakcie meczu może być nam łatwiej reagować na sposób gry Anwilu. Żeby wygrać, musimy wiedzieć, jak im odpowiedzieć. Jeśli trenerzy zapytają mnie o wskazówki, na pewno podzielę się tym, co wiem. Nie chcę jednak wychodzić przed szereg, ale z drugiej strony nie zamierzam też się zmieniać. Zawsze byłem osobą, która dużo „gadała” i tak już pozostanie. Jednak w tym momencie to, co mówi trener Grygowicz, jest święte. Ja mogę tylko starać się pomóc drużynie najlepiej, jak potrafię.