Śląsk Wrocław zalicza 6. wygraną z rzędu w lidze, pokonując na wyjeździe HydroTruck Radom 67:64. Gospodarze postawili bardzo trudne warunki, ale dobra gra wrocławian w defensywie i trafienia w kluczowych momentach przesądziły o ostatecznym rezultacie. WKS zaliczył tym samym trzecie wyjazdowe zwycięstwo w PLK i przesunął się na 5. miejsce w tabeli.
Śląsk przystępował do meczu w Radomiu z pięcioma wygranymi w lidze z rzędu, a także po świetnym meczu w EuroCupie z Hamburg Towers. Będący na fali wrocławianie stawali naprzeciwko koszykarzy HydroTrucka Radom, którzy poprawili grę po przyjściu trenera Mihailo Uvalina. Dodatkową motywacją dla gospodarzy była także nowa, wypełniona po brzegi hala w Radomskim Centrum Sportu. Trener WKS-u, Andrej Urlep, rozpoczął mecz piątką Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Kerem Kanter i Aleksander Dziewa.
Mecz rozpoczął się od dobrej gry w defensywie obu zespołów, a pierwsze punkty zdobyli po minucie gospodarze. Koszykarze HydroTrucka bronili wysoko i agresywnie, przez co wrocławianie nie potrafili stworzyć sobie sytuacji rzutowych. Dopiero po prawie trzech minutach trafił Ramljak, a chwilę później podanie Trice’a wykorzystał Dziewa. Trójkolorowi z upływem czasu grali coraz lepiej, szczególnie w obronie, przez co radomianie w ogóle nie mieli okazji na zdobycie punktów. Gospodarze sporo faulowali, a pierwsze rzuty wolne dla Śląska wykorzystał Kanter. Dobrą grę w defensywie Wojskowi wspierali skutecznością w ataku, a Ramljak i Dziewa zdobyli łącznie 13 punktów w pierwszej kwarcie. Na zakończenie punktowali jednak radomianie i po 10 minutach Śląsk prowadził 15:12.
Na początku drugiej kwarty gospodarze szybko wyrównali, co zapowiadało zaciętą partię. Już po pierwszych dwóch minutach mieliśmy wynik 22:21 dla Śląska, a punktowali Ramljak, Trice i zza łuku Jakub Karolak. Kolejne dwie skuteczne akcje wrocławian i wynik 26:21 zmusiły trenera gospodarzy do poproszenia o czas. Koszykarze HydroTrucka ożywili się po przerwie i szybko zmniejszyli stratę do jednego punktu. Wrocławianie próbowali rzutów z dystansu, jednak pozostawali nieskuteczni i dopiero akcja pod koszem Cyrila Langevine’a przyniosła punkty Śląskowi. Gospodarze wykorzystywali niemoc Trójkolorowych i na dwie minuty przed końcem wyszli na prowadzenie 31:29. Po przerwie na żądanie Andreja Urlepa skutecznie wjechał pod kosz Kanter, a Langevine doprowadził do wyrównania. Ostatnie punkty dla Śląska przed przerwą zdobył z dystansu Justice, ale radomianie odpowiedzieli skutecznie z rzutów wolnych i na tablicy widniał wynik 36:35.
Gospodarze świetnie rozpoczęli drugą połowę i szybko wyszli na prowadzenie 40:36. Ich agresywna obrona przynosiła efekty i Trójkolorowi gubili się w ataku. W końcu do głosu zaczął dochodzić Trice, a jego 4 punkty doprowadziły do wyrównania. Rozkręcił się także Kanter, którego dwie akcje przywróciły prowadzenie wrocławianom. Przez większość trzeciej kwarty dominowała nieskuteczność z obu stron. Gospodarze zdołali jednak odrobić straty, a nawet wyjść na prowadzenie. Ostatecznie dzięki dwóm rzutom wolnym Trice’a, Śląsk doprowadził do remisu 48:48 przed ostatnią partią.
Czwartą kwartę rozpoczął Kanter rzutem zza łuku, jednak gospodarze nie pozostawali dłużni i szybko wrócili na prowadzenie. Śląsk nie pozwolił radomianom odskoczyć z wynikiem, a to za sprawą Langevine’a, który wykorzystał swoją siłę w dwóch akcjach pod koszem. Sytuację Trójkolorowych pogorszyły dwa faule niesportowe, przez które gospodarze utrzymywali prowadzenie. Przy niekorzystnym wyniku 55:59 sygnał do ataku dał Karolak, trafiając z dystansu. Kolejne dwie akcje radomian były nieskuteczne, a to wykorzystali Langevine i Karolak, wyprowadzając Śląsk na prowadzenie 62:59. Trójkolorowi nie potrafili jednak ustabilizować swojej gry, a kolejne straty w ataku doprowadziły do wyniku 64:62 dla gospodarzy i przerwy na żądanie Andreja Urlepa. Jak się okazało, była ona kluczowa, gdyż Śląsk perfekcyjnie rozegrał końcówkę spotkania. Najpierw trzeci raz z dystansu trafił Karolak, a punktowanie zakończyli widowiskowym alley-oopem Trice i Langevine! Gospodarze z kolei ani razu nie trafili już do kosza i spotkanie zakończyło się wynikiem 67:64 dla Śląska.
Radomianie mimo dobrej gry w obronie nie potrafili odskoczyć z wynikiem, a to za sprawą bardzo słabej skuteczności, szczególnie w rzutach z dystansu (4/21, 19%). Trójkolorowi także nie imponowali pod koszem rywali, ale potrafili zachować chłodną głowę w kluczowych momentach spotkania. Na wyróżnienie z pewnością zasługuję Jakub Karolak, który aż trzykrotnie trafił z dystansu na pięć prób. Zapewnił on także prowadzenie Śląskowi na 50 sekund przed końcem, którego wrocławianie już nie wypuścili z rąk. Dobry powrót na parkiet zaliczył Cyril Langevine, zdobywając 12 punktów. Amerykanin trafiał ze skutecznością z gry na poziomie 75% (6/8). Po 11 oczek zdobyli Kerem Kanter i Ivan Ramljak, dopisując do tego kolejno 9 i 8 zbiórek. 9 punktów i 9 asyst zanotował Travis Trice.
Śląsk wydawał się być zdecydowanym faworytem przed spotkaniem w Radomiu. Gospodarze pokazali jednak, że nie należą do najłatwiejszych przeciwników i gdyby byli skuteczniejsi w ofensywie, prawdopodobnie wygraliby to spotkanie. Trójkolorowi mimo problemów z tworzeniem sytuacji rzutowych, nie pozwolili jednak rywalom uciec z wynikiem. Kluczowe znaczenie miała przerwa na żądanie Andreja Urlepa na minutę przed końcem spotkania. Po niej koszykarze Śląska grali bezbłędnie i rozstrzygnęli spotkanie na swoją korzyść. Jak mówi stare sportowe porzekadło, nie sztuką jest wygrywać, gdy wszystko układa się po twojej myśli, ale wtedy, gdy danego dnia gra kompletnie się nie “klei”.
– Dobrą drużynę poznaje się po tym, że potrafi “przepchnąć” takie brzydkie mecze, w których jej nie idzie. Tak było dzisiaj w naszym przypadku w Radomiu. Od początku spotkania brakowało nam skuteczności, a gospodarze wybijali nas z rytmu skuteczną obroną i podwojeniami. Mieliśmy spory problem z organizacją gry w ataku, ale koniec końców udało nam się wygrać i z tego się cieszymy – mówił Jakub Karolak, który nie uważa się za bohatera spotkania. – Cała drużyna gra na boisku, a w końcówce równie ważnego alley-oopa wykończył Cyril. W obronie także tworzyliśmy jeden kolektyw. Tak wyszło, że to ja trafiłem te najważniejsze rzuty, ale pracował na to cały zespół.
Po tym spotkaniu Śląsk ma 22 punkty przy bilansie 8-6 i traci do lidera z Torunia zaledwie 3 oczka. Zwycięstwo z HydroTruckiem pozwoliło także przynajmniej tymczasowo przesunąć się Trójkolorowym na 5. miejsce w tabeli. O siódme zwycięstwo z rzędu w Energa Basket Lidze wrocławianie powalczą ze Startem Lublin w hali Orbita w sobotę o 20:30. Wcześniej jednak Trójkolorowych czeka niezwykle trudny wyjazd do Belgradu na mecz z Partizanem w ramach 7DAYS EuroCup. Hej Śląsk!