WKS Śląsk Wrocław – klub z wielkimi tradycjami, przez który przewinęły się dziesiątki wspaniałych graczy i reprezentantów Polski. Klub, z którym utożsamia się każdy kibic ze stolicy Dolnego Śląska. W końcu klub, który aż siedemnaście razy sięgał po Mistrzostwo Polski, co nie udało się żadnemu innemu klubowi w naszym kraju. I kto by o tym pomyślał w 1948 roku, kiedy to kilku żołnierzy OWKS-u Wrocław zaczęło zabawę w koszykówkę… Początkowo grano dla przyjemności i podtrzymania dobrej kondycji. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych drużyna awansowała jednak do II ligi, a następnie zdobyła Mistrzostwo Wojska Polskiego, ogrywając m.in. potęgę tamtych czasów – Legię Warszawa. Wojskowi poszli za ciosem i w 1956 roku po raz pierwszy wystąpili w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na pierwszy tytuł mistrzowski trzeba było jednak trochę poczekać. Mimo, że wrocławianie od kilku lat byli już w ścisłej krajowej czołówce, to złote medale na ich piersiach zawisły dopiero w 1965 roku. Głównymi autorami tamtego sukcesu byli Kazimierz Frelkiewicz i ojciec innego byłego zawodnika Śląska Mirosława Łopatki – Mieczysław – swego czasu jeden z najlepszych koszykarzy świata. Po sukcesach na własnym podwórku przyszedł czas na grę w europejskich pucharach. Trójkolorowi pokonali m.in. wielki Real Madryt, zyskując sympatię wielu fanów koszykówki w całej Polsce.
Z każdym rokiem Śląsk zyskiwał na marce i stawał się głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu. W 1977 roku doszło do sytuacji, w której WKS rządził na trzech frontach – w koszykówce, w piłce ręcznej oraz w piłce nożnej. Rok później koszykarze zdobyli „tylko” srebro, ale w kolejnych trzech latach nie mieli sobie równych, notując pierwszą złotą serię.
Do drużyny Śląska trafiali co raz to nowi utalentowani gracze. Bracia Kalinowski, bracia Chudeusz, Ryszard Białowąs, Jerzy Hnida – to oni z czasem stawali się głównymi postaciami wrocławskiej drużyny. Pod koniec lat 70. gwiazdami zespołu byli Ryszard Prostak, a także zaledwie 20-letni superstrzelec Dariusz Zelig, którego pozyskano z AZS-u Koszalin.
W końcu buty na kołku zawiesił Mieczysław Łopatka, który od razu jednak zasiadł na ławce trenerskiej Śląska, stając się najbardziej utytułowanym szkoleniowcem w historii klubu (8 tytułów mistrzowskich). Żaden inny trener w Polsce nie może poszczycić się takim osiągnięciem. W międzyczasie, w wieku 17 lat, zadebiutował w WKS-ie Maciej Zieliński – wielokrotny mistrz Polski ze Śląskiem, legenda klubu.
W 1991 roku po pasjonującym decydującym trzecim meczu finału Śląsk pokonał po dogrywce Lecha Poznań i zdobył swój ósmy tytuł w historii. „Kolejorz” miał ich na swoim koncie 11 i wydawało się , że w tej statystyce długo pozostanie jeszcze niedościgniony. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy, iż od tego momentu zapanuje moda na Śląsk. Do Wrocławia zawitał profesjonalizm. Sponsorem została firma PCS, a do zespołu dołączył Amerykanin Keith Williams. Nie dość, że grał fenomenalnie, to był szalenie medialnym zawodnikiem. Wszystko to sprawiło, że na mecze wrocławian często brakowało biletów, a w hali zasiadał nadkomplet widzów. Wojskowi wygrali wtedy ligę 4 razy z rzędu i już w 1994 roku zrównali się z Lechem w liczbie tytułów mistrza Polski.
1994 rok to ważna data także pod względem organizacyjnym. Klub przejęło lokalne Radio Eska, a jej właścicielem na długo został Grzegorz Schetyna. Do zmiany doszło także na ławce trenerskiej – Mieczysława Łopatkę zastąpił Arkadiusz Koniecki, który po roku swojej pracy został okrzyknięty bohaterem – Śląsk bowiem kolejny raz nie miał sobie równych, tym razem pokonując w finale Mistrzostw Polski Bobry Bytom 4:2. Zaraz po tym sukcesie szkoleniowiec odszedł do Pogoni Ruda Śląska, a jego obowiązki przejął dotychczasowy asystent – Jerzy Chudeusz. Za jego kadencji wrocławianie dotarli m.in. do ćwierćfinału Pucharu Europy.
W lidze szło mu jednak znacznie gorzej. Śląsk zajął „dalekie” 4. miejsce, po czym (po raz pierwszy w historii) zdecydował się sięgnąć po szkoleniowca z zagranicy – drużynę miał poprowadzić Słoweniec Andrej Urlep. Postać niezwykle kontrowersyjna, które jednak na lata odmieniła całą polską ligę. Jego znakiem rozpoznawczym stały się nerwowe meczowe gestykulacje, wywieranie presji na sędziach, no i przede wszystkim nacisk na agresywną obronę swojej drużyny. Z czasem zaczęto nawet mówić „na problemy – Andrej Urlep”. Wszystko dlatego, że dotąd nikomu nieznany, wręcz anonimowy trener w czterech sezonach swojej pracy we Wrocławiu wykazał się stuprocentową skutecznością. Do klubowej gabloty Śląska trafiły kolejne cztery puchary za Mistrzostwo Polski.
Urlep stał się wizytówką sukcesów Trójkolorowych. Zespół przeniósł się do gigantycznej, mieszczącej ponad 7 tys. widzów Hali Ludowej. To w niej gościł najlepsze drużyny Starego Kontynentu w ramach Suproligi (2000 r.) i Euroligi (od 2001 r.). Słoweniec pod swoimi skrzydłami miał takie gwiazdy jak Maciej Zieliński, Joseph McNaull, czy Rajmonds Miglinieks. W 2002 roku nie przedłużono z nim jednak kontraktu, a Śląsk zatrzymał się na siedemnastu tytułach Mistrza Polski.
W 2004 roku we Wrocławiu zbudowano niezwykle silny zespół, z Amerykaninem Lynnem Greerem na czele i Muli Katzurinem na ławce trenerskiej. Wydawało się niemożliwe, by ktokolwiek mógł Śląskowi przeszkodzić w zdobyciu mistrzostwa. W mieście wisiały m.in. plakaty „Zapraszamy na 18-stkę”, odwołujące się do kolejnego tytułu. W finale lepszy okazał się jednak budujący swoją potęgę Prokom Trefl Sopot, za którego sterami stali bogaci nadmorscy biznesmeni. Wrocławianie musieli zadowolić się drugim stopniem podium i… ostatnim, jak się okazało, miejscem w finale na lata.
W kolejnych sezonach młode, waleczne drużyny budowane za nieporównywalnie mniejsze pieniądze nie potrafiły przebić się do półfinału play-off, dwukrotnie plasując się na piątej pozycji. Dopiero zmiana właściciela – wiosną 2006 roku – dało nadzieję na powrót do sukcesów sprzed lat. Receptą miał być nie kto inny, jak Andrej Urlep. Świetnie ułożona przez niego drużyna w znakomitym stylu dotarła do półfinału Mistrzostw Polski, gdzie jednak musiała uznać wyższość lokalnego rywala – Turowa Zgorzelec. Kibicom na pocieszenie zostały brązowe medale i zwycięstwo nad odwiecznym rywalem Anwilem Włocławek.
WKS wrócił do Europy i choć w Pucharze ULEB nie dawano mu zbyt wielkich szans, awansował z grupy w tyle zostawiając ekipy z Niemiec, Francji, Hiszpanii i Estonii. Los sprawił jednak, że w kolejnej fazie Śląsk trafił na faworyta całych rozgrywek – Dynamo Moskwa. Zielono-biało-czerwoni dwukrotnie napędzili Rosjanom strachu, ulegając w dwumeczu bardzo nieznacznie.
W kolejnych latach, po dość nieudolnym zarządzaniu klubem, ówczesne władze zdecydowały się ogłosić upadłość klubu i wycofać go z rozgrywek PLK zaraz na początku sezonu 2008/09. Faktycznie Śląsk ciągle istniał, ale swoje wojaże musiał kontynuować w drugiej lidze.
Przed sezonem 2011/2012 posadę prezesa drużyny objął Maciej Zieliński, a na współpracę z klubem zdecydowali się liczni sponsorzy, nie tylko polscy. Do zespołu dołączyli tacy zawodnicy jak Adrian Mroczek-Truskowski, Mirosław Łopatka czy Radosław Hyży mający na swoim koncie nie tylko grę w ekstraklasie, lecz także występy w Eurolidze, czy reprezentacji Polski. W końcu powstał zespół, który obrał sobie jasny cel – awans do I ligi i systematyczną, sportową walkę o nawiązanie do imponującej historii. Drużynie udało się wywalczyć upragniony „sportowy awans” na zaplecze ekstraklasy, oczywiście nie bez przeszkód. Największy opór w półfinałach fazy play-off postawiła ekipa Pogoni Prudnik, która wygrała pierwszy mecz we Wrocławiu i w rywalizacji do dwóch zwycięstw miała przed sobą mecz na opolszczyźnie. Wojskowi prowadzeni przez Norberta Kulona odnieśli zwycięstwo na trudnym terenie. W spotkaniu numer trzy nie mogło dojść do podobnej sensacji i Śląsk pewnym zwycięstwem przypieczętował swój udział w finale.
Droga do I ligi usłana była od początku wieloma klubami, z którymi historia często kojarzyła WKS. Nie mogło być inaczej w finale, gdzie o awans „Trójkolorowi” stoczyli bój ze Stalą Ostrów Wielkopolski. Ostatecznie zwycięstwo w stosunku zwycięstw 3:1 wysłało jasny komunikat w stronę koszykarskiej Polski – WRACAMY! Zawodnicy, trenerzy, pracownicy klubu i kibice świętowali awans w koszulkach z napisem „Awans. Bez drogi na skróty”, co bezpośrednio komunikowało w jaki sposób Śląsk Wrocław ma zamiar wrócić do walki o kolejne trofea w Polskiej Lidze Koszykówki.
Śląsk kontynuował zapoczątkowany przed rokiem plan powrotu do ekstraklasy i zapowiadał awans już w pierwszym sezonie gry w I lidze. Zespół wzmocnili zawodnicy z przeszłością na parkietach PLK: Paweł Kikowski, Łukasz Diduszko, Marcin Flieger oraz Krzysztof Sulima, a w trakcie sezonu do najsilniejszego składu w lidze dołączył – wszechstronny skrzydłowy – Michał Gabiński. Zmian dokonano również w sztabie szkoleniowym, gdzie parę Rafał Kalwasiński i Grzegorz Krzak zamienili Tomasz Jankowski z Jerzym Chudeuszem. Nie zmienił się za to kapitan – Adrian Mroczek-Truskowski nadal miał być zawodnikiem czuwającym nad resztą zespołu.
Wyczekiwana inauguracja rozgrywek skończyła się porażką ze Spójnią Stargard Szczeciński, co wzbudziło wątpliwości dotyczące siły tego zespołu oraz możliwości zrealizowania celu. Drużyna jednak szybko osiągnęła oczekiwany poziom i kolejno gromiła wszystkie ekipy w lidze, bijąc rekord 25 zwycięstw z rzędu. Sezon zasadniczy „Trójkolorowi” zakończyli na pierwszym miejscu i byli niekwestionowanym faworytem do gry w finale. W pierwszej rundzie play-off Śląsk wygrał kolejno trzy spotkania ze Startem Lublin.
Kolejnym rywalem w drodze do ekstraklasy miał być Siden Toruń. Po dwóch zwycięstwach w „Kosynierce” zespół trenera Jankowskiego przegrał dwukrotnie na parkiecie rywala. Śląsk, podobnie jak przed rokiem, czekał mecz o wszystko w półfinale. W piątym meczu wrocławianie nie pozostawili złudzeń ekipie z Torunia, pewnym zwycięstwem meldując się w finale. Ostatnim przeciwnikiem w sezonie była drużyna MOSiR-u Krosno prowadzona przez Dusana Radovicia. Po zaciętym pierwszym meczu w Hali Orbita Śląsk zwyciężył, jednak przegrana w drugim meczu stawiała faworytów do awansu w niełatwym położeniu. W daleką podróż do Krosna zawodnicy jechali ze świadomością, że najważniejsze jest zwycięstwo w pierwszym meczu na trudnym terenie. To gwarantowało powrót do Wrocławia na ostatni mecz, w przypadku przegranej w czwartym meczu.
Po niezwykle zaciekłym spotkaniu zakończonym dogrywką, Śląsk uzyskał przewagę 2:1 i wrocławianom brakowało już tylko jednego zwycięstwa do mistrzostwa. Po drugim meczu na Podkarpaciu „Trójkolorowi” wrócili tam, gdzie od zawsze było ich miejsce – na parkiety ekstraklasy.
Trzy kolejne lata to walka na parkietach Polskiej Ligi Koszykówki z różnym skutkiem. Przebudowy składu, zmiany na ławce trenerskiej i brak stabilizacji przełożyły się na sportowe wyniki. W pierwszym sezonie po powrocie na najwyższy poziom Śląsk po raz pierwszy w historii nie awansował do fazy play-off. Słaby wynik w lidze osłodziło jednak zdobycie czternastego w historii Pucharu Polski. Sezon 2014/15 Śląsk zaczął od siedmiu zwycięstw, a w rundzie zasadniczej na własnym parkiecie przegrał tylko raz. Drużyna pod wodzą Emila Rajkovicia do końca pierwszej fazy sezonu walczyła o trzecie miejsce, lecz ostatecznie zakończyła ją na piątej pozycji. W pierwszej rundzie play-off rywalem Śląska byli Czarni Słupsk. W nadmorskiej miejscowości Wojskowi walczyli dzielnie, lecz dwukrotnie ulegli rywalom po dogrywkach. Czarni, którzy byli jedyną drużyną, która pokonała Śląsk w tym sezonie w Hali Orbita, ponownie wygrali we Wrocławiu i wyrzucili Trójkolorowych z rozgrywek. Kolejny rok był pełen przetasowań zarówno w kadrze drużyny, jak i na trenerskiej ławce – w trakcie sezonu Mihailo Uvalina zastąpił Rajković, który wrócił do Wrocławia po krótkiej przerwie. Odbiło się to na postawie zespołu, który zakończył zmagania w PLK dopiero na 14. pozycji.
Z powodu kłopotów finansowych przed sezonem 2016/17 klub ponownie spadł do II ligi. Trzon drużyny oparty został na młodych zawodnikach pod wodzą legend Śląska – Dominika Tomczyka i Jacka Krzykała. Nowy zespół sprostał stawianym wobec niego oczekiwaniom. W sezonie zasadniczym Śląsk przegrał zaledwie dwa spotkania, a w play-offach okazał się lepszy od rywali z Kątów Wrocławskich, Opola, Łowicza oraz Warszawy i wywalczył awans do I ligi.
Przed kolejnym sezonem do młodej drużyny dołączyło kilku zawodników: Marcin Bluma, stary-nowy kapitan Adrian Mroczek-Truskowski, Jan Grzeliński i Karol Kutta. Początek sezonu okazał się jednak sporym rozczarowaniem. W pierwszych sześciu kolejkach Śląsk wygrał tylko dwukrotnie; z powodu słabych wyników Dominik Tomczyk i Jacek Krzykała przestali być trenerami pierwszej drużyny. Nowym szkoleniowcem WKS-u został Radosław Hyży, który niedługo wcześniej zrezygnował z pracy w Kłodzku. Debiut nowego szkoleniowca wypadł bardzo dobrze – Śląsk pokonał na wyjeździe Pogoń Prudnik 74:69. Kolejne tygodnie nie przyniosły znacznej poprawy wyników, gołym okiem było widać jednak zmianę jakości gry Śląska. Z bilansem 7-9 Śląsk spędził święta na 7. miejscu w tabeli. Druga połowa sezonu także była walką z ustabilizowaniem formy. Szczyt formy Wojskowi osiągnęli na przełomie lutego i marca, gdy wygrali sześć spotkań z rzędu; w tym jako jedyni w całej lidze wygrali na parkiecie Polonii w Lesznie. Porażki w meczach decydujących o awansie do play-offów spowodowały jednak, że drużyna Hyżego zakończyła rozgrywki na 9. miejscu z bilansem 15-17.
Przed sezonem 2018/2019 klub podpisał umowę z firmą FutureNet, która została sponsorem tytularnym WKS-u. Na zapleczu ekstraklasy drużyna występowała więc pod nazwą FutureNet Śląsk Wrocław. Sponsorem głównym drużyny została firma LVBet, a umowę na kolejny sezon podpisał Radosław Hyży. Jego skład wzmocnili Norbert Kulon, Aleksander Leńczuk i Robert Skibniewski. Niestety mimo świetnego sezonu zasadniczego i finiszu na pierwszym miejscu, w fazie play-off Trójkolorowi obniżyli nieco loty. W pierwszej rundzie pokonali 3-1 Górnik Wałbrzych, w drugiej 3-2 Czarnych Słupsk, ale w finale górą okazała się Enea Astoria Bydgoszcz, która zwyciężyła 3-0. Po zakończeniu sezonu, w związku z niepewną sytuacją finansowo-sportową AZS-u Koszalin, Śląsk otrzymał zaproszenie do występów w Energa Basket Lidze na zasadzie dzikiej karty. Ta została mu ostatecznie przyznana.
Występy w ekstraklasie wiązały się oczywiście z koniecznością poważnych wzmocnień. Do drużyny dołączyli między innymi Kamil Łączyński, Mathieu Wojciechowski czy Devoe Joseph, a trenerem wybrany został Andrzej Adamek. Początek sezonu nie był zbyt udany dla Trójkolorowych. Śląsk wygrał tylko trzy z pierwszych ośmiu meczów, a szczególnie bolesna była seria bez zwycięstwa na własnym parkiecie. Po domowych porażkach z Treflem Sopot i GTK Gliwice, trener Adamek został odsunięty od prowadzenia pierwszej drużyny, a jego miejsce zajął Serb Oliver Vidin. Drużyna nie zaczęła wygrywać z dnia na dzień, ale z każdym kolejnym spotkaniem poprawa gry Wojskowych była widoczna gołym okiem. Tuż po świętach wygrywając w dramatycznych okolicznościach z Enea Astorią Bydgoszcz 90:88, Śląsk w końcu odczarował halę Orbita, w której nie przegrał już do końca sezonu. W sumie pod wodzą Vidina WKS wygrał 8 z 13 meczów i pewnie zmierzał do fazy play-off, która była celem postawionym drużynie przed sezonem. Niestety, w marcu rozgrywki Energa Basket Ligi zostały przerwane z powodu epidemii koronawirusa. Tym samym Śląsk Wrocław zakończył sezon na 7. miejscu, które zajmował w momencie wstrzymania zmagań.
W sezonie 2020/2021 trener Oliver Vidin mógł zbudować skład już według własnego uznania. Umowę ze Śląskiem Wrocław przedłużyli między innymi Aleksander Dziewa, Kacper Gordon i Michał Gabiński, a do drużyny dołączyli tacy zawodnicy jak Strahinja Jovanović, Elijah Stewart czy Ivan Ramljak. Już w trakcie rozgrywek skład został uzupełniony dwoma doświadczonymi Amerykanami – graczami Śląska zostali Kyle Gibson i Ben McCauley. Zdaniem wielu ekspertów WKS miał walczyć co najwyżej o awans do fazy play-off, ale Trójkolorowi od początku sezonu pokazywali, że stać ich na zdecydowanie więcej. W sezonie zasadniczym zanotowali 20 zwycięstw i 10 porażek, dopiero na ostatniej prostej tracąc miejsce w pierwszej trójce i ostatecznie kończąc pierwszą fazę rozgrywek na 4. miejscu. W ćwierćfinale play-offów Wojskowi pokonali z kolei po dramatycznej serii 3-1 Trefl Sopot, choć rywale byli bardzo blisko doprowadzenia do piątego spotkania. W półfinale rywalem Śląska był Zastal Enea BC Zielona Góra, który podczas bańki w Ostrowie Wielkopolskim okazał się zbyt silny, wygrywając 3-0. W serii o 3. miejsce WKS mierzył się z Legią Warszawa. Rywalizacja toczona była do dwóch zwycięstw; po pierwszych dwóch meczach było 1-1, a w decydującym starciu o losach medalu decydowały ostatnie akcje. Ostatecznie Śląsk po dogrywce wygrał jednym punktem (86:85), a decydującym trafieniem zza łuku 0,7 sekundy przed końcem meczu popisał się Elijah Stewart! Tym samym wrocławianie po raz pierwszy od 13 lat stanęli na ligowym podium i zdobyli brązowe medale mistrzostw Polski. Do klubowych sukcesów w tychże rozgrywkach należy również zaliczyć zwycięstwo Jana Wójcika w LOTTO Konkursie Wsadów oraz 9. miejsce młodzieżowej drużyny pod szyldem TBS Śląsk II Wrocław w Suzuki 1. Lidze Mężczyzn.
Po bardzo udanym sezonie 2020/2021 z klubem rozstał się Oliver Vidin. Drużynę opuściło również kilka ważnych postaci, w tym Kyle Gibson i Elijah Stewart. Trzon zespołu został jednak zachowany, a władze klubu jeszcze przed startem okresu przygotowawczego ogłosiły, że w nowym sezonie Śląsk ma walczyć o najwyższe cele w kraju oraz występować w prestiżowych rozgrywkach 7DAYS EuroCup. Misję stworzenia i poprowadzenia przez kolejne trzy lata silnego zespołu powierzono trenerowi Petarowi Mijoviciowi. Wśród najciekawszych letnich transferów jawili się Polacy Jakub Karolak, Łukasz Kolenda, Turek Kerem Kanter oraz Amerykanin Justin Bibbs z bogatą przeszłością w NBA G League. Niestety początek rozgrywek okazał się dużym rozczarowaniem. Wrocławianie przegrali 5 z 7 pierwszych meczów i ulegli większości zespołów z ligowej czołówki. Władze klubu postanowiły zatem rozstać się z Czarnogórcem i sięgnęły po sprawdzone przed laty nazwisko – na Mieszczańską wrócił Andrej Urlep. Niedługo potem drużynę wzmocnił jeszcze Travis Trice II i to ta dwójka odmieniła oblicze WKS-u.
Trójkolorowi rozpędzali się z meczu na mecz i nadrabiali straty z pierwszych tygodni sezonu. W grudniu powrócili do Hali Stulecia i choć pierwsze mecze pod kopułą nie były udane, to już w styczniu udało się tam pokonać mistrza Polski – Stal Ostrów Wielkopolski. Gorzej Wojskowym szło w EuroCupie, ale na skutek dyskwalifikacji rosyjskiego Lokomotiwu Kubań Krasnodar zakwalifikowali się do fazy play-off tych rozgrywek, gdzie w pierwszej rundzie musieli uznać wyższość Gran Canarii. W PLK wrocławianie rundę zasadniczą skończyli na 5. miejscu z bilansem 19-11. Aż trzech naszych zawodników zostało wyróżnionych za pierwszą część sezonu: MVP został Travis Trice, najlepszym Polakiem Aleksander Dziewa, a najlepszym obrońcą Ivan Ramljak.
Już w ćwierćfinale trafiliśmy na bardzo mocny zespół Zastalu Zielona Góra. Rywale wygrali dwa pierwsze spotkania, ale we Wrocławiu dwukrotnie górą byli podopieczni Urlepa. Losy serii rozstrzygnęły się dopiero w piątym spotkaniu, kiedy to przy wsparciu bardzo licznej grupy kibiców w końcu zdobyliśmy Zieloną Górę. Nieco spokojniej miało być w półfinałach, gdzie mierzyliśmy się z rewelacyjnym beniaminkiem rozgrywek Czarnymi Słupsk. Zaczęliśmy dobrze, bo od dwóch przekonujących zwycięstw na wyjeździe. Wydawało się, że we Wrocławiu dopełnimy tylko formalności, ale najpierw podopieczni Mantasa Cesnauskisa wysoko pokonali Trójkolorowych w Hali Orbita, a następnie wyrównali stan rywalizacji w Hali Stulecia. Znów o awans trzeba było bić się setki kilometrów od domu, ale co najważniejsze, znów się udało! W piątym meczu Wojskowi wreszcie zagrali na swoim poziomie i w Hali Gryfia wywalczyli prawo do gry w finale, gdzie już czekała na nas rozpędzona Legia Warszawa.
W przeciwieństwie do meczów z Zastalem i Czarnymi, rywalizacja z Legią przebiegała już nieco spokojniej. Mecze były zacięte, ale to Śląsk kontrolował przebieg serii i dzięki dwóm zwycięstwom w Warszawie prowadził 3:1. 27 maja 2022 roku Trójkolorowi stanęli przed szansą zdobycia upragnionej “osiemnastki”. W wypełnionej po brzegi Hali Stulecia nasi koszykarze nie zawiedli i zagrali bardzo dobre zawody. Mimo że do przerwy do Legia minimalnie prowadziła, trzecia i czwarta kwarta należała do Śląska, który wygrał 90:77 i po 20 latach wrócił na mistrzowski tron.
W sezonie 2022/23 WKS Śląsk ponownie awansował do finału Polskiej Ligi Koszykówki. Tym razem z bilansem 22-8 zajął pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym, a w dwóch pierwszych rundach play-off wygrywał z Treflem Sopot i Legią Warszawa (obie serie zakończyły się wynikiem 3-1). W finale lepsi od Trójkolorowych okazali się zawodnicy Kinga Szczecin, którzy sięgnęli po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. Wrocławianie musieli zadowolić się srebrnym medalem – był to trzeci krążek klubu w trzy lata. Drugi raz z rzędu Wojskowi wzięli także udział w prestiżowych rozgrywkach 7DAYS EuroCup.
Liderem Śląska w sezonie 22/23 był Jeremiah Martin, który notował 18,6 punktu na mecz i był jednym z głównych kandydatów do nagrody MVP sezonu. Swoją klasę wielokrotnie potwierdzali ulubieńcy kibiców – Aleksander Dziewa, Łukasz Kolenda i Ivan Ramljak – a kluczowymi wzmocnieniami zespołu były między innymi transfery Jakuba Nizioła czy Arcioma Parachouskiego. W trakcie rozgrywek na ławce trenerskiej Andreja Urlepa zastąpił Ertugrul Erdogan, który jednak po wywalczeniu wicemistrzostwa nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu z WKS-em.
Sezon 2023/24 był dla koszykarskiego Śląska naznaczony pechowymi kontuzjami i zmianami na ławce trenerskiej. Kluczowym momentem rozgrywek było objęcie drużyny przez Miodraga Rajkovicia, który odmienił oblicze zespołu. Po świetnym finiszu Trójkolorowi zakończyli sezon zasadniczy na 6. miejscu z bilansem 17 zwycięstw i 13 porażek. W pierwszej rundzie fazy play-off po bardzo emocjonującej serii i niesamowitym comebacku Śląsk pokonał Stal Ostrów Wielkopolski 3-2, zapewniając sobie awans do strefy medalowej. W półfinale lepszy od naszej drużyny okazał się Trefl Sopot (1-3), a w dwumeczu o trzecie miejsce Trójkolorowi zmierzyć się mieli z PGE Spójnią Stargard.
Po wygranej w zachodniopomorskim Śląsk przystępował do rewanżu w roli faworyta do medalu. Zespół Rajkovicia zwyciężył 87:85 i tym samym wrocławscy kibice mogli cieszyć się z czwartego medalu z rzędu swoich ulubieńców. Obszerny materiał z tego wydarzenia możecie zobaczyć poniżej.