Hala Stulecia odczarowana, czarny koń pokonany!

0

Nareszcie! WKS Śląsk Wrocław po 17 latach i powrocie do Hali Stulecia w końcu wygrywa przy ulicy Wystawowej. I to od razu w bardzo dobrym stylu i z nie byle kim. Zespół Andreja Urlepa pokonał 96:84 wicelidera tabeli i rewelację rozgrywek, Grupa Sierleccy Czarnych Słupsk, kontrolując wynik spotkania przez niemal cały mecz.

Do piątkowego starcia z Czarnymi Słupsk wrocławianie przystępowali w niemalże identycznym zestawieniu, co do pucharowego meczu z Paryżem. W składzie zaszła tylko jedna zmiana, w miejsce Kacpra Gordona pojawił się – po raz pierwszy w sezonie – Igor Kozłowski. Śląsk tego wieczora miał za zadanie przede wszystkim przerwać serię porażek i, co ważniejsze, wygrać po raz pierwszy w Hali Stulecia. Gospodarze rozpoczęli mecz w następującym zestawieniu: Travis Trice, Kodi Justice, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa oraz Martins Meiers. Wyjściowa piątka Czarnych to z kolei Marek Klassen, Billy Garrett, Marcus Lewis, Beau Beech oraz Kalif Young.

Trójkolorowi rozpoczęli mecz od bardzo cierpliwej akcji i wypracowanej pozycji dla Justice’a, który otworzył wynik spotkania rzutem zza łuku. Chwilę później pozostawiony sam sobie Ramljak z praktycznie tej samej “klepki” ponownie rzucił za trzy i Śląsk prowadził 6:0. Pierwsze dwie minuty były piorunujące, jeśli chodzi o rzuty z dystansu Wojskowych, bo chwilę później trafił jeszcze Dziewa. Na trzy celne rzuty WKS-u trzema “oczkami” odpowiedzieli goście ze Słupska. Festiwal strzelecki trwał w najlepsze, a kapitalny początek Śląska akcją pod koszem zwieńczył Dziewa i było aż 16:5 dla gospodarzy.

Trener słupszczan Mantas Cesnauskis zmuszony był poprosić o czas. Po nim niewiele zmieniło się w wyniku, natomiast tempo zdobywania punktów ewidentnie spadło. Po dłuższym okresie posuchy “oczka” spod kosza dołożył dla wrocławian Meiers i było 22:12. Ostatnim akcentem ofensywnym pierwszej kwarty był pojedynek Trice’a z Musiałem. Najpierw wychowanek WKS-u trafił zza łuku, a chwilę później tym samym odpowiedział Amerykanin, zdobywając 28., 29. i 30. punkt dla Śląska. Pierwsza ćwiartka zakończyła się bezpiecznym prowadzeniem Trójkolorowych 30:19.

Wojskowi równie dobrze weszli w drugie 10 minut. Początek stał pod znakiem efektownego wsadu Cyrila Langevine’a oraz dwóch celnych trójek z rzędu Łukasza Kolendy, po których Śląsk prowadził już niemalże różnicą 20 “oczek” (44:25). Pierwsze 15 minut w wykonaniu WKS-u było kapitalne zarówno ofensywnie, jak i w obronie, a tak dobry balans mógł się podobać wrocławskiej publiczności w Hali Stulecia. Momentami słupszczanie byli wręcz bezradni, raz po raz bijąc głową w mur. WKS-owi natomiast wychodziło wszystko, nawet rzut z półdystansu od tablicy w wykonaniu Cyrila.

Na 3 minuty przed końcem pierwszej połowy gospodarze prowadzili 46:29 i wówczas do gry włączył się Jakub Karolak, który po szybkim ataku trafił z dystansu. Przy stanie 49:31 Cesnauskis poprosił o czas dla Czarnych. Po przerwie Trice znowu dał o sobie znać, zakręcił obrońcą i celnie rzucił z półdystansu – wrocławianie prowadzili szesnastoma punktami, a Travis miał na swoim koncie już 15 “oczek”. Pierwszą połowę meczu zakończył jeden skuteczny rzut wolny Younga, ale ostatecznie to gospodarze wygrywali bardzo pewnie 51:36.

Słupszczanie po przerwie wyszli niesamowicie zmotywowani, co pozwoliło im nadrobić kilka punktów. Goście grali bardzo dobrze w tranzycji, co pozwoliło im dochodzić do łatwych pozycji i zdobywać sporo punktów spod kosza, nieraz bardzo efektownie. Śląsk jednak po trzech pierwszych słabszych minutach znowu złapał dobry rytm i ponownie odskoczył, a po trudnym, ale skutecznym rzucie zza łuku Justice’a Śląsk ponownie miał aż 19 “oczek” przewagi (65:46).

W ekipie Trójkolorowych swój koncert kontynuował duet Trice-Kolenda, który w sumie miał na swoim koncie już 31 punktów. W końcówce trzeciej kwarty przewaga Wojskowych zaczęła jednak niebezpiecznie topnieć, co słupszczanie próbowali wykorzystać i na niespełna minutę przed końcem 3Q przegrywali już tylko 59:70. Skutecznie wyegzekwowane rzuty wolne przez Kerema Kantera ustaliły wynik po 30 minutach na 72:59.

Ostatnia ćwiartka rozpoczęła się dobrze dla WKS-u – do gry na dobre włączył się Kanter, który dołożył kolejne “oczka” i bardzo efektownie zablokował pod własnym koszem Klassena. Czarni jednak słyną z bardzo mocnego charakteru i walki do końca, co można było również zauważyć podczas piątkowego wieczora w mekce wrocławskiej koszykówki. Na nieco ponad 7 minut przed końcem Trójkolorowi wciąż prowadzili (79:67), ale gościom ponownie udało się nadrobić kilka punktów i trener Cesnauskis poprosił o czas, żeby jeszcze bardziej wstrząsnąć swoim zespołem. Szkoleniowcowi słupszczan udało się to zrobić wręcz wyśmienicie, bo jego zawodnicy dostali “nowe życie” i momentalnie nadgonili rezultat do zaledwie 7 punktów (72:79). Śląsk tak niskiej przewagi nie miał od pierwszej kwarty, co zapowiadało niesamowite emocje w końcówce. W kolejnych minutach pogoń Czarnych trwała w najlepsze, a po rzutach wolnych Beecha WKS miał już tylko +7 (82:75), a do końca meczu pozostawały 4 minuty.

Przestój w zdobywaniu punktów przez Wojskowych przerwał jeden z liderów – Olek Dziewa – który trafił zza łuku i dał drużynie odrobinę oddechu. Reprezentant Polski miał okazję podwyższyć prowadzenie wrocławian, ale zgubił piłkę pod koszem, co bezlitośnie wykorzystali przyjezdni – Garrett trafił dwa rzuty wolne i na 1:36 przed końcem tego arcyciekawego starcia było 87:81. Po przerwie dla trenera Andreja Urlepa kapitalną końcówkę zagrał Ramljak: najpierw popisał się akcją 2+1, a chwilę później trafił zza łuku i na niespełna 8 sekund do końca WKS prowadził 93:84. Szkoleniowiec gospodarzy wykorzystał jeszcze jedną przerwę. Ekspresową akcję rozegrali z boku Trójkolorowi i Trice dobił Czarnych rzutem zza łuku, przy okazji poprawiając swój dorobek indywidualny na 22 zdobyte punkty. Ostatecznie WKS przełamuje się w Hali Stulecia i ogrywa Czarnych 96:84!

Na pewno cieszy, że Śląsk wreszcie zagrał cztery równe kwarty. Słabszy fragment w ataku udawało się nadrabiać dobrą defensywą i odwrotnie, co sprawiało, że przez całe 40 minut utrzymywaliśmy bezpieczną przewagę. Co prawda ostatnie 10 minut było nieco nerwowe, ale koniec końców goście ani na moment nie zagrozili prowadzeniu WKS-u. Warto zwrócić także uwagę na kapitalną skuteczność Śląska zza łuku – aż 65% (15/23) trafionych trójek to doprawdy znakomity wynik, drugi najlepszy w tym sezonie Energa Basket Ligi. Na indywidualne wyróżnienia zasłużyli w szczególności Ivan Ramljak (18 punktów, 3/4 zza łuku, 9 zbiórek) i Travis Trice (22 punkty, 4/4 zza łuku, 7 asyst). Wśród przyjezdnych najskuteczniejszy był Anthony Marcus Lewis (23 punkty).

– Podeszliśmy do meczu z odpowiednią energią i zagraliśmy rewelacyjną pierwszą połowę. Wiedzieliśmy jednak, że Czarni to bardzo dobry zespół i zagrają agresywnie po przerwie. Nasza odpowiedź nie była najlepsza, ale w decydujących momentach spotkania utrzymaliśmy dobrą defensywę. Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo udało nam się wygrać z silnym przeciwnikiem sporą różnicą punktów – komentował na pomeczowej konferencji prasowej trener Śląska, Andrej Urlep.

Pierwsze po latach zwycięstwo w Hali Stulecia bardzo cieszy – daje nam ono nie tylko bardzo ważne dwa punkty w tabeli, ale także sporo ulgi i oddechu przed kolejnymi spotkaniami. A te już lada moment – po zaledwie dniu przerwy Śląsk w niedzielę (o 17:30) podejmie mistrza Polski, Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Z kolei w środę o 20:00 zakończymy tydzień emocji w Hali Stulecia spotkaniem z tureckim Turk Telekom Ankara w ramach rozgrywek 7DAYS EuroCup. Liczymy na wasze wsparcie i kolejne zwycięstwa – bilety możecie kupić w serwisie Abilet.pl oraz na naszej stronie internetowej w zakładce “KUP BILET”. Hej Śląsk!

Tagi: czarnieblenerga basket ligaGrupa Sierleccy-Czarni SłupskkoszykówkaplkrelacjaśląsksłupskwksWKS Śląsk Wrocławwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

6 + osiem =