Dwa oblicza w sparingach z Legią

0

W ostatnich dwóch dniach Śląsk Wrocław i Legia Warszawa rozegrały ze sobą dwa mecze towarzyskie w Kosynierce. W piątek górą byli Trójkolorowi, którzy wygrali 94:90. Dzień później na parkiecie dominowała Legia i w efekcie zwyciężyła 96:76.

W obu meczach wrocławianie ponownie wyszli na parkiet w mocno okrojonym składzie. Wciąż czekamy na przylot zawodników ze Stanów Zjednoczonych (Nevels, Stewart, Łabinowicz), dość długa była też lista zawodników z lekkimi kontuzjami lub odpoczywających – wśród nich między innymi Kuba Musiał, Tomek Żeleźniak i Sebastian Bożenko.

Pierwsza połowa piątkowego spotkania była bardzo wyrównana i ofensywna. Obie drużyny zmieniały się na prowadzeniu aż 14 razy, ale z niewielką przewagą (46:42) zakończył ją zespół Olivera Vidina. Wśród Trójkolorowych prym znów wiedli Strahinja Jovanović i Aleksander Dziewa, który pewnymi wejściami pod kosz zapewnił Wojskowym 14 punktów. W pomalowanym zaciekle i skutecznie walczył Akos Keller. Wśród gości punktowało aż 9 zawodników, wśród których z dobrej strony pokazali Dariusz Wyka, Jakub Karolak i wracający do PLK Justin Bibbins.

Trzecia kwarta była prawdziwym popisem Śląska – Trójkolorowi wygrali ją aż 30:17. Trafiliśmy 4 z 6 prób zza łuku, z czego aż trzy były autorstwa kapitana WKS-u Michała Gabińskiego. Kilka punktów znów dołożyli Jovanović, Dziewa i Keller, którzy w czwartej części gry głównie odpoczywali. To niemal kosztowało naszą drużynę zwycięstwo, bo w końcowych minutach Legia traciła do Śląska już tylko kilka punktów. Rozkręcił się Bibbins, który trafił trzy „trójki” i w 10 minut rzucił w sumie 16 punktów. Bezbłędni zza łuku byli także Jamel Morris i Adam Linowski i w efekcie losy zwycięstwa miały rozstrzygnąć się w końcówce meczu. Kluczową „trójkę” trafił kilkadziesiąt sekund przed ostatnią syreną Aleksander Leńczuk – piłka odbiła się od obręczy, ale szczęśliwie wpadła do kosza i pozwoliła odzyskać nam sześciopunktowe prowadzenie. Legioniści zmuszeni byli faulować Trójkolorowych i nie udało im się już odrobić strat – Śląsk wygrał 94:90.

WKS nieznacznie przegrał zbiórkę (33:37), ale rozdał więcej asyst (20:17) i zdobył 14 punktów drugiej szansy przy 6 rywali. Wojskowi 18 strat rywala zamienili na aż 32 punkty, co okazało się kluczem do zwycięstwa. Podopieczni Olivera Vidina rzucali też na znakomitej skuteczności zza łuku (11/22, 50%), jednak gorzej spisywali się na linii rzutów wolnych (23/35, 66%). Bardzo dobre zawody zagrali wspominani wcześniej Dziewa (22 pkt, 6 zb, 10/16 z gry) i Jovanović (19 pkt, 8 ast), który wywalczył aż 11 fauli i zdobył 9 punktów z linii. Wśród gości najlepiej zagrali Bibbins (21 pkt, 5 ast, 3/6 zza łuku) i Wyka (13 pkt, 9 zb, 5/6 z gry).

Sobotni mecz znów zaczął się od popisów Aleksandra Dziewy, który już po pierwszych minutach miał na koncie 9 punktów. Głównie dzięki temu prowadziliśmy 15:9, ale później inicjatywę przejęła Legia. Goście już po pierwszej kwarcie wyszli na pięciopunktowe prowadzenie, a drugą kwartę wygrali aż 16 punktami. W efekcie do przerwy wynik brzmiał 54:33 dla podopiecznych Wojciecha Kamińskiego. Legioniści do znudzenia rozrzucali piłkę po łuku, z czym nie mogli poradzić sobie Wojskowi. Do otwartych pozycji doszła znakomita skuteczność – goście trafili aż 10 z 18 (55%) rzutów za 3, z kolei WKS oddał tylko 5 takich prób (z czego 2 celne).

W trzeciej kwarcie Legia tylko powiększała przewagę. Śląsk przez niemal cały mecz miał spore trudności z konstruowaniem akcji w ataku, do tego po przerwie dołączyły problemy z faulami. Goście aż 10 razy trafili z linii, do tego kolejne trzy razy celnie rzucili zza łuku. W ostatnich 10 minutach Trójkolorowym w końcu udało się nieco poprawić defensywę i odrobić część strat. Dobre wejście z ławki zaliczył Kacper Gordon, pod koszem odnalazł się też Akos Keller. W samej końcówce WKS zdobył 9 punktów z rzędu, zmniejszając rozmiary porażki do 76:96.

W piątek to Śląsk świetnie rzucał zza łuku, w sobotę role się odwróciły. Legia trafiła 14 z 31 (45%) rzutów za 3, w czym prym wiedli Grzegorz Kamiński (4/5) i Przemysław Kuźkow (4/6). Gospodarze odpowiedzieli tylko 5 z 21 (23%) trafionych rzutów. O przegranej zadecydowały też przespana druga kwarta i bardzo słaba skuteczność na linii (9/19, 47%). Ze świetnej strony znów pokazał się Aleksander Dziewa (24 pkt, 7 zb), który ciągnął do przodu grę Wojskowych. Poza nim najwięcej punktów dla WKS-u zdobyli Gabiński (13), Jovanović (10) i Gordon (10).

– Największą różnicą między piątkowym a sobotnim meczem było to, że w drugim spotkaniu bardzo słabo rzucaliśmy, szczególnie z obwodu – powiedział po sobotnim meczu trener Oliver Vidin. – Po drugiej stronie parkietu Legia trafiała z wysoką skutecznością zza łuku. My z kolei byliśmy jeszcze osłabieni kontuzjami, dopadło nas zmęczenie i taki jest finalny rezultat. Zagrało u nas wielu niedoświadczonych graczy, którzy po raz pierwszy mierzyli się z rywalami z takiej półki. Niektórzy z nich pokazali, że są utalentowani i powinniśmy dawać im szanse, inni z kolei wypadli nieco gorzej. Czekamy na przybycie naszych wzmocnień, nowych zawodników. Mamy niecałe 4 tygodnie na przygotowanie się do pierwszego meczu ligowego i wierzę, że będziemy gotowi na początek sezonu.

Tak jak powiedział trener Vidin, sporo minut otrzymali młodzi zawodnicy, także ci z pierwszoligowej drużyny Śląska. Z najlepszej strony pokazał się Maksymilian Zagórski, który w piątek zanotował 11 pkt i 5 zb, a w sobotę 5 pkt i 8 zb. Z bardziej doświadczonymi graczami ogrywali się też Kacper Gordon i Paweł Strzępek. Po bardzo dobrym piątku i nieudanej sobocie mamy zarówno powody do zadowolenia, jak i wiele elementów do poprawy. Kolejny dwumeczowy sparing zagramy już we wtorek (18:30) i środę (14:00) z PGE Spójnią Stargard. Mecze będą zamknięte dla publiczności. Hej Śląsk!

 

Tagi: eblenerga basket ligalegialegia warszawaplkśląsksparingwkswrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

osiem + 11 =