WKS Śląsk Wrocław przegrał z Grupa Sierleccy Czarnymi Słupsk 79:89 w meczu 6. Kolejki Energa Basket Ligi. Gospodarze prowadzili w tym spotkaniu od początku do końca i po raz kolejny pokazali, dlaczego są rewelacją sezonu.
Do składu meczowego przed spotkaniem w Słupsku wrócili Jakub Karolak i Ivan Ramljak; ten drugi wciąż nie był jednak w stanie wystąpić w zawodach z powodu problemów zdrowotnych. Trójkolorowi rozpoczęli taką samą piątką, jak ostatnio: Strahinja Jovanović, Kodi Justice, Łukasz Kolenda, Kerem Kanter i Cyril Langevine. Czarni odpowiedzieli zestawieniem Marek Klassen, Bartosz Jankowski, William Garrett, Lewis Beeech III i Mikołaj Witliński.
Początek meczu stał pod znakiem dużej nieskuteczności po obu stronach; niemoc przełamali Czarni, którzy odskoczyli wrocławianom na kilka punktów. Śląsk część strat odrobił dwiema dwupunktowymi akcjami Kerema Kantera. Potem jednak parkiet zdominowali gospodarze, którzy zwłaszcza na początku drugiej części kwarty byli bardzo groźni. Zespół 17-krotnych mistrzów Polski wziął się do roboty po wejściu na parkiet kapitana Michała Gabińskiego – to właśnie „Gabi” celną trójką rozpoczął pogoń za rywalem. W dwóch ostatnich minutach Śląsk zmniejszył stratę do Czarnych z 12 do 6 punktów – po pierwszej kwarcie było 27:21 dla rywali, ale koszykarze z Wrocławia w końcówce dali nam powody do optymizmu.
Niestety drugą część spotkania Śląsk rozpoczął źle. Wrocławianie złapali aż 3 faule w pierwszych 15 sekundach gry! Na szczęście dzięki dyscyplinie potem przez długi czas udało się unikać przewinień, a gra była wyrównana – Czarni prowadzili, ale Śląsk stopniowo odrabiał straty. W połowie kwarty w krótkim czasie najpierw Kanter trafił za trzy, a następnie Cyril Langevine popisał się efektownym wsadem i zbliżyliśmy się do gospodarzy na punkt. Słupszczanie zareagowali w najlepszy możliwy sposób i szybko zwiększyli przewagę do sześciu oczek – rywale zaczęli zasypywać Wojskowych rzutami z dystansu, niestety dla nas celnymi. Na szczęście podopieczni Petara Mijovicia nie chcieli pozostać dłużni i odpowiedzieli tym samym. Efekt był taki, że w dwie i pół minuty padło 6 (!) trójek z rzędu (4 dla Czarnych, 2 dla Śląska). Bardzo dobra pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 48:40 dla Czarnych Słupsk.
Drugą połowę wrocławianie zaczęli celnym rzutem z półdystansu autorstwa Łukasza Kolendy. Niestety przez brak skuteczności nie udało się pójść za ciosem i gospodarze szybko wrócili do ośmiopunktowego prowadzenia. Śląsk w końcu podkręcił tempo i po dobrych akcjach Justice’a oraz Dziewy zbliżył się na 7 oczek. Wydawało się, że to jest „ten” moment. Niestety (dla nas) dotkliwie wrocławianom przypomniał się Jakub Musiał, który wyhamował rozpędzających się Trójkolorowych bardzo ważnym rzutem za trzy. Wtedy też zaczęły się poważne kłopoty ekipy Śląska, która nie potrafiła zareagować we właściwy sposób. Efekt był taki, że trzecią kwartę zakończyliśmy przegrywając już 56:70.
Do decydującej części spotkania podchodziliśmy z dość sporą stratą, ale sytuacja była jeszcze do odratowania. Niestety w kluczowych momentach zawsze „czegoś” brakowało, a Czarni utrzymywali swoją mniej więcej 15-punktową przewagę. Dopiero w drugiej części kwarty udało się zbliżyć na 9 oczek; niestety było to jednak tylko chwilowe. Bardzo groźny tego dnia Beech w dwóch akcjach z rzędu uzbierał łącznie 5 punktów i Czarni znów prowadzili czternastoma oczkami. W końcówce efektownym rzutem z dystansu popisał się jeszcze Kodi Justce, ale nic to już nie zmieniło. Losy meczu były przesądzone i ostatecznie gospodarze zwyciężyli 89:79.
W sobotnim meczu Czarni zanotowali 5 zbiórek, 7 asyst i 2 przechwyty więcej niż Trójkolorowi. Obie drużyny trafiały ze skutecznością dokładnie 40% zza łuku, ale podpieczni Mantasa Cesnauskisa byli celniejsi za dwa (63% – 51%). Wśród gospodarzy najwięcej punktów (25) zdobył Lewis Beeech III, a double-double zanotował Marek Klassen (13 pkt., 12 ast). Dla WKS-u 17 punktów i 5 zbiórek zanotował Aleksander Dziewa.
– Gratulacje dla Czarnych, którzy w tym momencie grają być może najlepszą ofensywną koszykówkę w lidze. My z kolei graliśmy zbyt miękko, na co nie można sobie pozwolić w takich meczach. Na początku meczu graliśmy zupełnie inne rzeczy niż te, które ćwiczyliśmy. 27 punktów w pierwszej kwarcie to zdecydowanie za dużo. Zostawiliśmy zbyt dużo wolnych pozycji Beeechowi, który jest świetnym strzelcem. Na początku trzeciej kwarty mogliśmy wrócić do gry, ale pozwoliliśmy na kontrę i nie trafiliśmy prostego lay-upa. Jak się okazało, była to ostatnia szansa, by wrócić do meczu. Rywale trafiali łatwe rzuty na różne sposoby, a my nie byliśmy w stanie odpowiedzieć, nawet będąc na bonusie. Słupszczanie zasłużyli na zwycięstwo – mówił po meczu trener Śląska, Petar Mijović.
Śląsk zanotował piątą porażkę w sezonie, a Czarni piąte zwycięstwo. Obie drużyny znajdują się na przeciwległych biegunach ligowych notowań. Słupszczanie są póki co największą rewelacją sezonu, a Wojskowi wciąż nie grają na miarę swoich umiejętności i oczekiwań. Kolejna szansa na przełamanie już w czwartek, kiedy w Szczecinie zmierzymy się z miejscowym Kingiem. Hej Śląsk!
Zdjęcia: Czarni Słupsk