Szymon Tomczak: Na każdym treningu daję z siebie 110%

0

Być może niektórych to zaskoczyło, ale fakty są takie, że dziś trudno sobie wyobrazić zespół TBS Śląsk II bez Szymona Tomczaka w składzie. Przyczyny tego stanu rzeczy najlepiej poszukać u źródła. A co mówi źródło? Praca, praca i jeszcze raz praca. Zapraszamy do lektury wywiadu z młodym podkoszowym WKS-u, który jak dotąd jest filarem pierwszoligowej drużyny.

WKS: Czy mecz z Nysą Kłodzko był dla Ciebie szczególny? W końcu spędziłeś tam kilka miesięcy, a niedawno powróciłeś w bardzo widowiskowym stylu.

ST: Zdecydowanie tak, na to spotkanie byłem podwójnie zmotywowany. Z jednej strony dlatego, że spędziłem sezon w Kłodzku i chciałem się pokazać z jak najlepszej strony przed kolegami i kibicami z byłej drużyny. A z drugiej strony przez kłopoty kadrowe – razem z Olkiem byliśmy jedynymi wysokimi w zespole. Wiedziałem, że będę musiał wziąć ciężar gry na siebie, zwłaszcza gdy Olek opuścił parkiet z powodu urazu. Nie ukrywam też, że bardzo pomógł mi on w tym spotkaniu. Po swoim zejściu dawał mi bardzo dużo cennych wskazówek, a gdy brakowało mi siły, dodatkowo mnie motywował.

WKS: Zaczęliśmy od Kłodzka, bo był to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy mecz w Twojej seniorskiej karierze. Notujesz w tym sezonie średnio 14,5 pkt i 7,2 zbiórki. Duży progres widać zwłaszcza w tej pierwszej statystyce. W porównaniu do ubiegłych rozgrywek jest prawie 2 razy lepiej, w porównaniu do  sezonu 18/19 niemal 4-krotnie lepiej. W czym tkwi sekret?

ST: Tak, zdecydowanie był to mój najlepszy mecz pod względem zdobyczy punktowych. Myślę, że moje rezultaty są spowodowane nabytym w pierwszej lidze doświadczeniem. Te pozyskałem z kolei dzięki temu, że w swojej przygodzie z koszykówką miałem przyjemność pracować ze znakomitymi trenerami. Zawsze starałem się słuchać i wyciągać wnioski z tego, co starają mi się przekazać. Na każdym treningu daje z siebie 110% oraz regularnie zostaje razem z Olkiem i Jaśkiem Wójcikiem żeby pograć 1 na 1 albo poćwiczyć manewry podkoszowe. Myślę, że zaufanie moich kolegów z drużyny do mnie jest też dużo większe w stosunku do poprzednich lat. Dzięki temu dostarczają mi piłki na „low post”, skąd zdobywam większość moich punktów.

 

WKS: Wspomniany przez Ciebie wzrost zaufania jest widoczny. W końcu dziś jesteś już liderem zespołu za równo w sumie statystyk, jak i w średniej. Masz najwięcej zdobytych punktów łącznie oraz na mecz. Do tego najwięcej zbiórek, wysoką skuteczność z gry (65%), najwyższy EVAL. Jaki jest Twój indywidualny cel na ten sezon?

ST: Moim celem z sezonu na sezon jest stawanie się lepszym i wszechstronniejszym koszykarzem. Aktualnie przed każdym rannym treningiem z trenerem Grygowiczem pracujemy nad moją techniką rzutu. W przyszłości chcę być groźny nie tylko w polu 3 sekund, ale również i na obwodzie. Poza tym tym chcę osiągnąć z drużyną jak najwyższą lokatę na koniec sezonu. Wierzę, że dobre występy w 1. Lidze i ciężka praca na treningach z pierwszym zespołem dadzą efekty. Liczę na co raz większą rolę w ekstraklasowej rotacji.

WKS: Pierwsze kroki na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej już za Tobą. Na czym w Twojej ocenie polega różnica między ekstraklasą, a 1. Ligą i czy różnica jest rzeczywiście tak duża jak mawiają?

ST: Według mnie różnica między 1. Ligą, a ekstraklasą jest bardzo duża, przede wszystkim jeśli chodzi o zachowania obronne. W ekstraklasie każdy zawodnik potrafi bronić drużynowo na bardzo wysokim poziomie, a w pierwszej lidze w większości drużyn obrona ma kłopoty przy większych rotacjach. Sam trenując cały czas z pierwszym zespołem przyzwyczaiłem się do tego, że po akcjach pick&roll w ekstraklasie od razu miałem przy sobie obrońcę i musiałem szukać podania na obwód do wolnego kolegi. W pierwszej lidze w tej samej sytuacji wielokrotnie nagle zostawałem sam pod koszem. Uważam również, że Energa Basket Liga jest dużo bardziej atletyczna i fizyczna. Zawodnicy są wyżsi i silniejsi, zwłaszcza na mojej pozycji.

WKS: Wspomniałeś o nawykach, które weszły Ci w krew od samych treningów z pierwszym zespołem. Poza grą obronną, czym jeszcze różnią się treningi u trenera Jerzego Chudeusza od treningów u Olivera Vidina?

ST: W tym sezonie zdecydowaną większość treningów miałem z trenerem Vidinem, więc trudno jest mi dokładnie stwierdzić jakie są różnice. Z Trenerem Chudeuszem odbywałem głównie treningi przedmeczowe, które polegały na nauce zagrywek oraz zgrywaniu się z zespołem. Z trenerem Vidinem pracuję nieprzerwanie od lipca, więc przeszedłem pod jego okiem cały okres przygotowawczy.

WKS: Wasza dotychczasowa postawa w 1. Lidze to dla wielu bardzo miła niespodzianka, dla Was też?

ST: Zarówno pierwszy jak i drugi zespół bardzo ciężko przepracowały okres przygotowawczy, Mamy bardzo wielu młodych, utalentowanych graczy. Wszyscy jesteśmy bardzo głodni gry i zwycięstw, naszą największą zaletą, jak i wadą jest nasz wiek. Myślę, że tak – jest to trochę dla nas niespodzianka – ale jestem też przekonany, że bardzo solidnie na nią wspólnie zapracowaliśmy.

WKS: A co jest Waszym celem na ten sezon? W końcu, co by Was nie chwalić, jesteście beniaminkiem – w dodatku tak jak powiedziałeś, bardzo młodym.

ST: Nie mamy jasno określonego celu na ten sezon. Projekt został stworzony, żeby ogrywać młodych graczy na zapleczu Energa Basket Ligi i aby każdy z nas zdobywał cenne doświadczenie. Gramy po to, żeby wygrać każdy mecz. Nikt z nas nie lubi przegrywać, wszyscy chcemy się pokazać z jak najlepszej strony jako drużyna, dlatego na ten moment mogę powiedzieć, że naszym celem jest osiągnięcie jak najwyższej lokaty na koniec sezonu.

WKS: Niektórzy już pewnie myśleli, że „wciągniecie tę ligę nosem”. Czego zabrakło i co poszło nie tak w meczu z GKS-em Tychy?

ST: Powiedzenie, że wciągniemy tę ligę nosem jest bardzo przesadzone. Zagraliśmy na razie tylko jeden mecz na wyjeździe. Dodatkowo w większości nie były to czołowe zespoły. Liga jest wyrównana i każdy może wygrać z każdym. Przed nami długi i trudny sezon, w którym wszystko się może zdarzyć. Myślę, że w meczu z GKS-em Tychy zabrakło skupienia w pierwszej połowie, a zwłaszcza w pierwszej kwarcie. Efekt był taki, że do końca meczu musieliśmy gonić wynik i niestety się nie udało.

WKS: Sytuacja na świecie i w kraju jest wyjątkowa. Mecze co chwile są przekładane. Jaki wpływ na Waszą dyspozycje ma pandemia?

ST: Pandemia ma duży wpływ na naszą dyspozycję. Zawodnicy co chwile lądują na kwarantannie, treningi są przerywane na testy. Po powrocie z kwarantanny trudno jest wrócić na wysokie obroty. Przekładane mecze i ciągłe niewiadome powodują, że zawodnikowi nie jest łatwo wejść w rytm. Ten sezon jest dla wszystkich bardzo trudny – dla nas zawodników i dla kibiców. Spotkania przy pustych trybunach to nie to samo. Krzesełka są puste, więc potrzebna jest dodatkowa motywacja, żeby zagrać jak najlepiej.

WKS: Na koniec wspomniani przez Ciebie fani, którzy nieprędko wrócą na trybuny Kosynierki. Chciałbyś im coś przekazać?

ST: Dbajcie o siebie! Życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia w tych trudnych czasach. Wszyscy wiemy, że zawsze jesteście z nami i dziękujemy Wam za to. Mam nadzieję, że niedługo znowu zobaczymy się w Kosynierce. Bardzo brakuje nam Waszego dopingu, hej Śląsk!

 

 

Tagi: śląskSuzuki 1. LigatbsTBS Śląsk IIwywiad

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

3 × 1 =