Sprawić mikołajkowy prezent

0

Śląsk Wrocław ostatnie zwycięstwo zanotował ponad miesiąc temu – 2 listopada. Czy może być jednak lepszy czas na przełamanie niefortunnej serii, niż… mikołajkowy wieczór? Już w piątek Trójkolorowi zmierzą się na wyjeździe z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski i spróbują sprawić zarówno sobie, jak i kibicom, prezent w postaci zwycięstwa. Początek meczu o 20:15, transmisja w Polsacie Sport Extra.

W tym sezonie Śląsk jak na razie – niczym typowy beniaminek – płaci frycowe. Z dziesięciu meczów wygrał tylko trzy, choć statystyka siedmiu porażek może być nieco myląca. Bo w większości z tych spotkań wrocławianie grali z teoretycznie silniejszymi rywalami jak równy z równym. Tak było dwa tygodnie temu z Anwilem Włocławek, tak było tydzień temu ze Startem Lublin. Sęk w tym, że w kluczowych momentach meczów naszym zawodnikom brakuje szczęścia, a chyba jeszcze bardziej doświadczenia.

 

Przebieg meczu w Hali Orbita z ekipą z Lublina do złudzenia przypominał kilka innych starć Śląska w tym sezonie. Bardzo wyrównana gra przez trzy kwarty, ale w czwartej przeciwnicy zachowują więcej zimnej krwi, odskakują i ostatecznie – dość nieznacznie – zwyciężają. Jeśli patrzeć na jakość gry, to nasza drużyna z pewnością nie zasługuje na 14. miejsce w tabeli EBL. Ale – jak wiadomo – za wrażenia artystyczne punktów się nie przyznaje, dlatego zwycięstwa w kolejnych meczach są niemalże koniecznością.

– Kiedy wychodzimy na boisko nogi są, ręce są, ale często nie ma głowy – mówił Kamil Łączyński po przegranej ze Startem. – W niektórych sytuacjach, szczególnie w końcówce, nie trzymaliśmy się planu, jaki mieliśmy na ten mecz. W tym biznesie najważniejsze jest zwycięstwo drużyny, a nie indywidualne statystyki. Każdy z nas musi brać odpowiedzialność za wynik zespołu na swoje barki. Taktyczna rzetelność będzie dla nas szalenie ważna – zarówno w najbliższej, jak i dalszej przyszłości.

Okazja na przełamanie nadarzy się już w piatek, kiedy zmierzymy się z ekipą Stali Ostrów Wielkopolski. Będzie to mecz wyjazdowy, ale dla wrocławian nie musi być to przeszkodą – wszak dwa z trzech zwycięstw, jakie odnieśli w tym sezonie, miały miejsce właśnie w halach przeciwników. W tabeli Stal plasuje się kilka pozycji wyżej, niż Śląsk, ale jej bilans wcale nie jest zdecydowanie lepszy. Po dziesięciu kolejkach drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego ma na koncie cztery wygrane, czyli zaledwie jedną więcej, niż WKS. Jeśli więc wszystko pójdzie po naszej myśli, to już w piątek wieczorem możemy się zrównać punktami ze Stalą, która zajmuje 9. miejsce w tabeli.

Rywal może być jednak naprawdę groźny. Po fatalnym początku sezonu, kiedy to ostrowianie przegrali pięć kolejnych meczów, przyszło przełamanie. Stal niespodziewanie wygrała w Gdyni z Asseco Arką 71:69 i trzy z kolejnych czterech spotkań! W pokonanym polu gospodarze piątkowego meczu zostawili Polpharmę Starogard Gdański, Trefl Sopot i GTK Gliwice, wyraźnie zwyciężając wszystkie te spotkania.

Wpływ na zmianę wyników miały bez wątpienia ruchy kadrowe. Stal jest jednym z najaktywniejszych graczy na rynku transferowym EBL i już na początku sezonu przeszła prawdziwą rewolucję. Po serii przegranych z drużyną niespodziewanie pożegnał się trener Jacek Winnicki, a kontrakty z ostrowskim klubem rozwiązali też Yancy Gates, Grzegorz Surmacz i Omar Calhoun. Zawieszeni w prawach zawodnika zostali z kolei Jay Threatt i Nikola Jevtović, których jednak później przywrócono do drużyny. Nowym trenerem został Łukasz Majewski, do niedawna zawodnik Stali, a teraz absolutny debiutant w roli szkoleniowca. Do Ostrowa Wielkopolskiego przyjechali kolejni Amerykanie – Donte McGill i Javon McCrea. Ten pierwszy gra jednak słabo i już jest na wylocie z drużyny, a McCrea nie przeszedł nawet testów medycznych. W końcu postawiono na stabilizację i doświadczenie, które mają dać Stali Filip Dylewicz z Timeout Polonii Leszno i Łukasz Wiśniewski, ostatnio bez klubu, a wcześniej przez kilka lat istotny zawodnik Polskiego Cukru Toruń. Przed występami dla Twardych Pierników „Wiśnia” w sezonie 2014/2015 grał dla Śląska i awansował z nim do ćwierćfinału fazy play-off.

„Są powody do radości. Szczególnie dwa. Pierwszy, że udało się wrócić po kontuzji, a drugi, że w moim debiucie od razu wygraliśmy. Lepszego początku nie mogłem sobie wyobrazić” – mówił Wiśniewski po ostatniej wygranej z GTK serwisowi WP SportoweFakty. „Czuję się już dobrze. Wiadomo, organizmu pod tym względem nie da się oszukać, że nie przepracowało się okresu przygotowawczego. Tyle, ile mogłem, to robiłem sam, ale jednak praca z drużyną, warunki meczowe, sparingi – tego nie da się zastąpić. Trenerzy wprowadzają mnie dość czujnie, a ja też staram się, żeby czasami nie przesadzić.”

Największe problemy w Stali mają jednak z pozycją środkowego. Klasyczną „piątką” jest tylko Nikola Jevtović, który nie jest jednak nawet liderem zbiórek we własnej drużynie. Piątkowe spotkanie będzie notabene starciem dwóch najsłabiej walczących na deskach drużyn Energa Basket Ligi. Śląsk zbiera średnio 33,7 razy na mecz, a Stal 34,4 razy. Ponadto Stal ma najgorszą średnią asyst i skuteczność z linii (63,3%) w lidze. Nadrabia to jednak przyzwoitą skutecznością z gry (44,9%) i małą ilością strat – 11,7 na mecz, najmniej w EBL.

Jak będzie więc wyglądać piątkowe spotkanie? Ciężko powiedzieć. Obie drużyny nie są mocne pod koszem, ale trenerzy mogą chcieć wykorzystać słabość rywala w tym elemencie. Michael Humphrey w pierwszym meczu pod wodzą trenera Olivera Vidina dostał sporo minut i był bardzo aktywny na parkiecie, co zaowocowało 13 pkt i 8 zb. Z kolei Jevtović po słabym początku sezonu w ostatnich tygodniach spisuje się dużo lepiej, w meczu z GTK notując 6/6 z gry. Jedno jest pewne – nie zabraknie walki i emocji, których zawsze dostarczają ostrowsko-wrocławskie starcia. Po wyjeździe do Włocławka czeka nas kolejny mecz z ciekawą historią i wieloma podtekstami. Wierzymy, że tak jak w meczu z Anwilem, otoczka wokół spotkania zmotywuje Trójkolorowych do wzniesienia się na wyżyny swoich możliwości.

– Musimy ambitniej walczyć na zbiórce, zdobywać rzuty wolne i brać więcej odpowiedzialności za swoją grę – mówi trener Vidin. – Uczulam także zawodników, by uważali na straty, które ostatnio dały rywalom sporo okazji do szybkich ataków. Przez cały tydzień pracujemy nad tymi elementami i mam nadzieję, że różnicę będzie widać już w najbliższym meczu.

Przed Oliverem Vidinem stoi trudne zadanie. By wygrać pierwszy mecz w roli trenera Śląska, będzie musiał zaszachować swojego vis-a-vis – Łukasza Majewskiego – a jego podopieczni będą musieli zagrać tak, jak w pierwszych trzech kwartach poprzednich spotkań. I wreszcie utrzymać tę dyspozycję w końcówce. Wtedy o przełamanie niefortunnej serii i mikołajkowy prezent powinno być dużo łatwiej.  Hej Śląsk!

Tagi: eblenerga basket ligaKamil ŁączyńskiOliver Vidinostrów wielkopolskiplkśląskśląsk wrocławstalstal ostrów wielkopolskiwkswrocławzapowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

4 × 5 =